Wybaczcie, ze to tak długo trwało, ale mam taki rozpiździel teraz, że nie mam na nic czasu O.o Więc jeszcze raz przepraszam, że tak długo.
Wstałam jak w skowronkach! Byłam taka szczęśliwa. Sasori na prawdę był miły i uprzejmy co ceniłam w chłopakach. Niestety była jedna przeszkoda, a mianowicie chodziło o mojego ojca. Nie wiem jaki jest, pokazał, że jest miły, ale czy tylko na pozór? Pokazał również się z tej gorszej strony. Było tu przyjemnie, ale jednak wolałam wrócić do domu, mojego domu.. Miałam dziś urodziny, które nie zapowiadały się już tak wspaniale jak zawsze w Konoha. O tej porze ( 10-11) wszyscy już byli przy moim łóżku i budzili mnie, żebym wstawała bo mam urodziny. A tutaj? Nikt nie wiedział, że mam urodziny. Poszłam pod prysznic, wysuszyłam włosy i ubrałam się. Założyłam tenisówki i skierowałam się w stronę kuchni żeby coś zjeść. Gdy weszłam siedział tylko Kakuzu przy stole i liczył kasę. Wzięłam miskę, nasypałam sobie płatków i zalałam mlekiem siadając na przeciwko niego. On tylko spojrzał na mnie i znów wrócił do swoich obliczeń. Co chwilę zerkał na mnie gdy jadłam co nie było zbyt przyjemne aż w końcu się odezwał.
- Jedz to szybciej masz trening ze mną.
Myślałam, ze się zadławię. Ja trening z nim? Myślałam, że się przesłyszałam. Zjadłam śniadanie szybciej, umyłam miskę i stanęłam przed nim gotowa czekając, aż się ruszy. Ten z kolei schował pieniądze i wstał kierując się do wyjścia. Poszłam więc za nim. Szliśmy korytarzem nie odzywając się do siebie. Po kilku minutach zatrzymał się przy bocznych drzwiach i otworzył je ukazując polanę, na której mieliśmy ćwiczyć. Spod schodów wyciągnął dwie katany, które były lekko zardzewiałe i wręczył mi je po czym powiedział do mnie zimnym tonem.
- Najpierw ćwiczenia na słuch.
Stworzył kilka klonów, każdy z nich miał inna broń w ręku. Jeden kunai'e, drugi shuriken'y, trzeci dwuręczny miecz, czwarty katany, a piąty posługiwał się różnymi technikami jutsu. Po chwili podszedł do mnie i zawiązał mi przepaskę na oczy i powiedział opanowanym głosem.
- Wsłuchaj się w każdy nawet najmniejszy szelest, każdy ruch przeciwnika usłyszysz i poczujesz przez drganie ziemi.
Pokiwałam głową i ustawiłam się w pozycji ataku. Skupiłam się tylko na tym. Nic innego nie przeszkadzało mi w tym. Pierwszy szelest biegnących kroków w moją stronę wywołał u mnie niepokój z tego, że nie wiem czego mam się spodziewać. Klon był coraz bliżej. Uniosłam katany nieco w górę po czym usłyszałam dźwięk odbicia miecza od katan. Wiedziałam już wtedy z jakim typem przeciwnika przyszło mi się zmierzyć na pierwszy ogień. Najpierw moja strategia polegała na obronie przed atakami miecza. W chwili odparcia ataku jedną kataną drugą skierowałam w brzuch przeciwnika, napełniając ją czakrą po czym pociągnęłam z całej siły katanę w górę rozcinając go w pół. Klon po chwili zniknął, a w oddali było słychać jak coś leci w moją stronę. Zaczęłam obracać szybko obiema katanami na raz w tym samym kierunku tworząc tak jakby tarczę, która niestety na nic się nie przydała, gdyż poczułam jak shuriken rozciął mi policzek. Przez moją dekoncentrację kolejne shuriken'y i kunai'e wbijają mi się w ciało. Gdy poczułam jak kunai wbił mi się pod mostkiem od razu ściągnęłam przepaskę z oczu i zaciskając zęby szybko i boleśnie wyciągnęłam kunai z krwawiącej rany. Ostrze mocno się wbiło dlatego intensywnie puściła się krew. Kakuzu pokręcił głową i powiedział kierując się do drzwi.
- Idź do Sasoriego, żeby to przejrzał. Ja już swoją pracę skończyłem.
I tak po prostu zostawił mnie samą na polanie. Oderwałam kawałek bluzki zostawiając tylko tyle materiału, który przykrywał mój biustonosz chociaż do połowy. Oderwaną część szmatki przycisnęłam do rany i kwasząc się skierowałam się do środka. Krew ciekła coraz bardziej i wydawało się, że nie ma końca. Po kilku minutach nareszcie dotarłam do pokoju Sasoriego. Delikatnie zapukałam i z grzeczności, której nauczyłam się u moich fałszywych rodziców odczekałam chwilę, aż otworzył drzwi. Ukazał mi się w samych spodenkach a mój wzrok błądził po jego umięśnionym ciele. Dopiero jego głos wybił mnie z podziwiania jego ciała.
- Co ci się stało?
Mówił to z takim przerażeniem w głosie patrząc na krwawiącą ranę. Od razu "wciągnął" mnie do pokoju i posadził na łóżku zamykając za mną drzwi. Wyciągnął z szafki apteczkę i zaczął zajmować się moimi ranami. Po kilku minutach skończył i wyglądałam jak istne dziecko wojny.. Wręcz cudowny początek urodzin. Usiadł obok mnie i pocałował mnie w głowę po czym powiedział subtelnym głosem.
- Gotowe.
- Dziękuję.
Powiedziałam po czym skierowałam się w stronę drzwi i wyszłam z pokoju po czym skierowałam się od razu do gabinetu ojca. Zapukałam i stojąc pod drzwiami oczekiwałam magicznego słowa "wejść". Niestety nikt nie odpowiadał. Zapukałam więc drugi raz i znowu nikt się nie odezwał. "Kuźwa czemu ja pukam, w końcu to mój ojciec" pomyślałam po czym weszłam pewnym krokiem. Zobaczyłam tylko ojca za biurkiem. Najwyraźniej nie był zadowolony. Usłyszałam jego oschły głos.
- Siadaj.
Wskazał miejsce na przeciw siebie. Zrobiłam tak jak powiedział. Spojrzał na mnie i wyciągnął papiery z szuflady biurka i położył na blacie po czym zaczął je przeglądać, aż po 10 minutach się odezwał.
- Nie zaliczyłaś pierwszego treningu do końca. Nie potrafiłaś sobie poradzić z najprostszymi rzeczami, ale i tak ci dziś odpuszczę , bo masz urodziny. Wszystkiego najlepszego.
Spojrzałam na niego jak na debila jednym słowem. Tylko tyle? Wstałam z miejsca i skierowałam się w stronę wyjścia gdy usłyszałam jego głos ponownie zatrzymałam się.
- Ja i twoja matka wyruszamy na misję, będzie cię pilnował Itachi.
Machnęłam tylko ręką , że rozumiem i wyszłam z gabinetu. Jako, że cały dzień trenowałam postanowiłam w końcu coś zjeść. Weszłam do kuchni gdzie właśnie siedział Hidan. Od razu poczułam jego wzrok na sobie, po czym przełknęłam ślinę i podeszłam do lodówki. Niestety moi mądrzy współlokatorzy nie kupili nic innego niż sake. W sumie co mi szkodzi, pomyślałam. Wzięłam jedno i usiadłam na przeciw szarowłosego. On tylko uśmiechał się głupkowato.
- Co się tak szczerzysz ?
- Czemu pijesz sama?
Spojrzałam na niego, po chwili na butelkę sake i znów na niego.
- A co wypijesz ze mną?
Powiedziałam żartobliwym głosem biorąc dwa łyki. Hidan wstał, podszedł do lodówki i wyciągnął 3 butelki sake i pokazał ruchem głowy, żebym szła za nim. W sumie co miałam do stracenia? Przynajmniej wypiję z kimś w moje urodziny. Podążałam tuż za nim cały czas. Najwidoczniej kierowaliśmy się w stronę wyjścia. Pierwszy raz widziałam go bez płaszcza Akatsuki. Miał coś w sobie co ciągnęło nie jedną dziewczyna do niego. Ale dla mnie to i tak jest szowinistyczna świnia. Wyszliśmy na przyjemną polankę po czym usiedliśmy pod wielkim drzewem, który dawał sporej wielkości cień. Położyłam się od razu i zaczęłam patrzeć na chmury jak leniwie popierdzielają po błękitnym niebie pijąc co chwilę łyk po łyku.
- Rzygam tą naturą.
Hidan zakrztusił się sake i wypluł wszystko na mnie ze śmiechu. Odskoczyłam jak oparzona i zaczęłam klnąć w duchu na tego pedałka. Podszedł do mnie ściągnął swoją czarną koszulkę i wręczył mi ją mówiąc.
- Masz przebierz się bo będziesz śmierdziała.
Mówił to dalej się śmiejąc lecz już mniej niż kilka sekund temu po czym spojrzał mi głęboko w oczy i odgarnął mi grzywkę z oczu dodając.
- Śliczne masz oczy.
Czułam jak moje policzki stają się czerwone a moje serce zaczęło bić coraz to szybciej uśmiechnął się do tego szarmancko i puścił w moją stronę prawe oko. Uśmiechnęłam się spuszczając głowę w dół i poszłam trochę dalej przebierając się. Ściągnęłam najpierw bluzkę i nałożyłam na siebie Hidanową bluzkę, a że była dłuższa i zakrywała mi pupę ściągnęłam też śmierdzące alkoholem spodenki po czym wróciłam do mojego towarzysza od picia. Siedzieliśmy na polance aż brakło nam alkoholu i wróciliśmy wstawieni wieczorem do organizacji. Weszłam do środka kierując się od razu do salonu. Otworzyłam gwałtownie drzwi i zaświeciłam światło. Gdy lampa dała swój blask na pokój zauważyłam cały stół zapełniony sake, browarami i przekąskami a na samej górze wielki napis "Wszystkiego najlepszego!". Stanęłam ledwo na nogach i zaczęłam się śmiać gdy wszyscy zaczęli śpiewać mi sto lat. Długo piliśmy aż urwał mi się film.
Rano przebudziłam się w cudzym pokoju w samej bieliźnie a obok mnie leżał nieprzytomny Sasori. Spojrzałam na niego i zrzuciłam go z łóżka, żeby go obudzić i usłyszałam z jego ust tylko tyle.
- Kochanie jeszcze 5 minut..
Moje oczy otworzyły się do granic możliwości. Nie wiedziałam co się działo, ale byłam pewna, że jeszcze dziś się wszystkiego dowiem...