piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 6. - Trening.

Wybaczcie, ze to tak długo trwało, ale mam taki rozpiździel teraz, że nie mam na nic czasu O.o Więc jeszcze raz przepraszam, że tak długo.



Wstałam jak w skowronkach! Byłam taka szczęśliwa. Sasori na prawdę był miły i uprzejmy co ceniłam w chłopakach. Niestety była jedna przeszkoda, a mianowicie chodziło o mojego ojca. Nie wiem jaki jest, pokazał, że jest miły, ale czy tylko na pozór? Pokazał również się z tej gorszej strony. Było tu przyjemnie, ale jednak wolałam wrócić do domu, mojego domu.. Miałam dziś urodziny, które nie zapowiadały się już tak wspaniale jak zawsze w Konoha. O tej porze ( 10-11) wszyscy już byli przy moim łóżku i budzili mnie, żebym wstawała bo mam urodziny. A tutaj? Nikt nie wiedział, że mam urodziny. Poszłam pod prysznic, wysuszyłam włosy i ubrałam się. Założyłam tenisówki i skierowałam się w stronę kuchni żeby coś zjeść. Gdy weszłam siedział tylko Kakuzu przy stole i liczył kasę. Wzięłam miskę, nasypałam sobie płatków i zalałam mlekiem siadając na przeciwko niego. On tylko spojrzał na mnie i znów wrócił do swoich obliczeń. Co chwilę zerkał na mnie gdy jadłam co nie było zbyt przyjemne aż w końcu się odezwał.
- Jedz to szybciej masz trening ze mną.
Myślałam, ze się zadławię. Ja trening z nim? Myślałam, że się przesłyszałam. Zjadłam śniadanie szybciej, umyłam miskę i stanęłam przed nim gotowa czekając, aż się ruszy. Ten z kolei schował pieniądze i wstał kierując się do wyjścia. Poszłam więc za nim. Szliśmy korytarzem nie odzywając się do siebie. Po kilku minutach zatrzymał się przy bocznych drzwiach i otworzył je ukazując polanę, na której mieliśmy ćwiczyć. Spod schodów wyciągnął dwie katany, które były lekko zardzewiałe i wręczył mi je po czym powiedział do mnie zimnym tonem.
- Najpierw ćwiczenia na słuch.
Stworzył kilka klonów, każdy z nich miał inna broń w ręku. Jeden kunai'e, drugi shuriken'y, trzeci dwuręczny miecz, czwarty katany, a piąty posługiwał się różnymi technikami jutsu. Po chwili podszedł do mnie i zawiązał  mi przepaskę na oczy i powiedział opanowanym głosem.
- Wsłuchaj się w każdy nawet najmniejszy szelest, każdy ruch przeciwnika usłyszysz i poczujesz przez drganie ziemi.
Pokiwałam głową i ustawiłam się w pozycji ataku. Skupiłam się tylko na tym. Nic innego nie przeszkadzało mi w tym. Pierwszy szelest biegnących kroków w moją stronę wywołał u mnie niepokój z tego, że nie wiem czego mam się spodziewać. Klon był coraz bliżej. Uniosłam katany nieco w górę po czym usłyszałam dźwięk odbicia miecza od katan. Wiedziałam już wtedy z jakim typem przeciwnika przyszło mi się zmierzyć na pierwszy ogień. Najpierw moja strategia polegała na obronie przed atakami miecza. W chwili odparcia ataku jedną kataną drugą skierowałam w brzuch przeciwnika, napełniając ją czakrą po czym pociągnęłam z całej siły katanę w górę rozcinając go w pół. Klon po chwili zniknął, a w oddali było słychać jak coś leci w moją stronę. Zaczęłam obracać szybko obiema katanami na raz w tym samym kierunku tworząc tak jakby tarczę, która niestety na nic się nie przydała, gdyż poczułam jak shuriken rozciął mi policzek. Przez moją dekoncentrację kolejne shuriken'y i kunai'e wbijają mi się w ciało. Gdy poczułam jak kunai wbił mi się pod mostkiem od razu ściągnęłam przepaskę z oczu i zaciskając zęby szybko i boleśnie wyciągnęłam kunai z krwawiącej rany. Ostrze mocno się wbiło dlatego intensywnie puściła się krew. Kakuzu pokręcił głową i powiedział kierując się do drzwi.
- Idź do Sasoriego, żeby to przejrzał. Ja już swoją pracę skończyłem.
I tak po prostu zostawił mnie samą na polanie. Oderwałam kawałek bluzki zostawiając tylko tyle materiału, który przykrywał mój biustonosz chociaż do połowy. Oderwaną część szmatki przycisnęłam do rany i kwasząc się skierowałam się do środka. Krew ciekła coraz bardziej i wydawało się, że nie ma końca. Po kilku minutach nareszcie dotarłam do pokoju Sasoriego. Delikatnie zapukałam i z grzeczności, której nauczyłam się u moich fałszywych rodziców odczekałam chwilę, aż otworzył drzwi. Ukazał mi się w samych spodenkach a mój wzrok błądził po jego umięśnionym ciele. Dopiero jego głos wybił mnie z podziwiania jego ciała.
- Co ci się stało?
Mówił to z takim przerażeniem w głosie patrząc na krwawiącą ranę. Od razu "wciągnął" mnie do pokoju i posadził na łóżku zamykając za mną drzwi. Wyciągnął z szafki apteczkę i zaczął zajmować się moimi ranami. Po kilku minutach skończył i wyglądałam jak istne dziecko wojny.. Wręcz cudowny początek urodzin. Usiadł obok mnie i pocałował mnie w głowę po czym powiedział subtelnym głosem.
- Gotowe.
- Dziękuję.
Powiedziałam po czym skierowałam się w stronę drzwi i wyszłam z pokoju po czym skierowałam się od razu do gabinetu ojca. Zapukałam i stojąc pod drzwiami oczekiwałam magicznego słowa "wejść". Niestety nikt nie odpowiadał. Zapukałam więc drugi raz i znowu nikt się nie odezwał. "Kuźwa czemu ja pukam, w końcu to mój ojciec" pomyślałam po czym weszłam pewnym krokiem. Zobaczyłam tylko ojca za biurkiem. Najwyraźniej nie był zadowolony. Usłyszałam jego oschły głos.
- Siadaj.
Wskazał miejsce na przeciw siebie. Zrobiłam tak jak powiedział. Spojrzał na mnie i wyciągnął papiery z szuflady biurka i położył na blacie po czym zaczął je przeglądać, aż po 10 minutach się odezwał.
- Nie zaliczyłaś pierwszego treningu do końca. Nie potrafiłaś sobie poradzić z najprostszymi rzeczami, ale i tak ci dziś odpuszczę , bo masz urodziny. Wszystkiego najlepszego.
Spojrzałam na niego jak na debila jednym słowem. Tylko tyle? Wstałam z miejsca i skierowałam się w stronę wyjścia gdy usłyszałam jego głos ponownie zatrzymałam się.
- Ja i twoja matka wyruszamy na misję, będzie cię pilnował Itachi.
Machnęłam tylko ręką , że rozumiem i wyszłam z gabinetu. Jako, że cały dzień trenowałam postanowiłam w końcu coś zjeść. Weszłam do kuchni gdzie właśnie siedział Hidan. Od razu poczułam jego wzrok na sobie, po czym przełknęłam ślinę i podeszłam do lodówki. Niestety moi mądrzy współlokatorzy nie kupili nic innego niż sake. W sumie co mi szkodzi, pomyślałam. Wzięłam jedno i usiadłam na przeciw szarowłosego. On tylko uśmiechał się głupkowato.
- Co się tak szczerzysz ?
- Czemu pijesz sama?
Spojrzałam na niego, po chwili na butelkę sake i znów na niego.
- A co wypijesz ze mną?
Powiedziałam żartobliwym głosem biorąc dwa łyki. Hidan wstał, podszedł do lodówki i wyciągnął 3 butelki sake i pokazał ruchem głowy, żebym szła za nim. W sumie co miałam do stracenia? Przynajmniej wypiję z kimś w moje urodziny. Podążałam tuż za nim cały czas. Najwidoczniej kierowaliśmy się w stronę wyjścia. Pierwszy raz widziałam go bez płaszcza Akatsuki. Miał coś w sobie co ciągnęło nie jedną dziewczyna do niego. Ale dla mnie to i tak jest szowinistyczna świnia. Wyszliśmy na przyjemną polankę po czym usiedliśmy pod wielkim drzewem, który dawał sporej wielkości cień. Położyłam się od razu i zaczęłam patrzeć na chmury jak leniwie popierdzielają po błękitnym niebie pijąc co chwilę łyk po łyku.
- Rzygam tą naturą.
Hidan zakrztusił się sake i wypluł wszystko na mnie ze śmiechu. Odskoczyłam jak oparzona i zaczęłam klnąć w duchu na tego pedałka. Podszedł do mnie ściągnął swoją czarną koszulkę i wręczył mi ją mówiąc.
- Masz przebierz się bo będziesz śmierdziała.
Mówił to dalej się śmiejąc lecz już mniej niż kilka sekund temu po czym spojrzał mi głęboko w oczy i odgarnął mi grzywkę z oczu dodając.
- Śliczne masz oczy.
Czułam jak moje policzki stają się czerwone a moje serce zaczęło bić coraz to szybciej uśmiechnął się do tego szarmancko i puścił w moją stronę prawe oko. Uśmiechnęłam się spuszczając głowę w dół i poszłam trochę dalej przebierając się. Ściągnęłam najpierw bluzkę i nałożyłam na siebie Hidanową bluzkę, a że była dłuższa i zakrywała mi pupę ściągnęłam też śmierdzące alkoholem spodenki po czym wróciłam do mojego towarzysza od picia. Siedzieliśmy na polance aż brakło nam alkoholu i wróciliśmy wstawieni wieczorem do organizacji. Weszłam do środka kierując się od razu do salonu. Otworzyłam gwałtownie drzwi i zaświeciłam światło. Gdy lampa dała swój blask na pokój zauważyłam cały stół zapełniony sake, browarami i przekąskami a na samej górze wielki napis "Wszystkiego najlepszego!". Stanęłam ledwo na nogach i zaczęłam się śmiać gdy wszyscy zaczęli śpiewać mi sto lat. Długo piliśmy aż urwał mi się film.
Rano przebudziłam się w cudzym pokoju w samej bieliźnie a obok mnie leżał nieprzytomny Sasori. Spojrzałam na niego i zrzuciłam go z łóżka, żeby go obudzić i usłyszałam z jego ust tylko tyle.
- Kochanie jeszcze 5 minut..
Moje oczy otworzyły się do granic możliwości. Nie wiedziałam co się działo, ale byłam pewna, że jeszcze dziś się wszystkiego dowiem...

Ogłoszenie!

Drodzy czytelnicy. Jeżeli przeczytacie jakiś rozdział to proszę pozostawić po sobie jakiś ślad, krytykę czy też pochwałę. Jak widzę komentarze od was od razu chce mi się pisać dalsze rozdziały. Ale właśnie bez tych komentarzy czuję się jakbym pisała sama do siebie. Więc jeśli przeczytasz jakiś rozdział skomentuj go. Pozdrawiam.