niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 17 - "...z zimną krwią." cz.2

Położyłam się na łóżku przyglądając się jak Hidan próbuje wepchać wszystko do torby. Po kilku minutach swojego działania w końcu mu się udało. Wyprostował się i spojrzał w stronę okna. Pochylił lekko głowę w dół patrząc w jeden punkt, a gdy powędrowałam za jego wzrokiem ujrzałam znowu tego samego kruka. Był wielki, a jego czarne jak odchłań oko patrzyło wprost na mnie. Szybko podeszłam do okna i zamknęłam je żeby te wstrętne ptaszysko nie wleciało do środka.
- Co ty robisz?! Przecież to... Ptak..
Twarz Hidana zbladła po czym znów nabrała swój kolor. Spojrzałam na ułamek sekundy znowu w stronę ptaka ale jego już tam nie było. Bez słowa wzięłam walizkę i wyszłam z pokoju. Kruk nie dawał mi spokoju. Czułam jego obecność wszędzie. Czułam, że mnie śledzi, obserwuje.. Czułam się niepewnie. Chciałam stąd jak najszybciej uciekać. Po chwili wszyscy zebrali się na korytarzu i byli gotowi do przeprowadzki. Konoha.. Mój dom. To tam będę czuła się bezpieczna. Zdala od Madary chociaż i tak wiem, że już za niedługo będę musiała stanąć z nim twarzą w twarz. Na samą myśl o tym przebiegły mnie dreszcze po plecach. W końcu przyszedł Nagato i mogliśmy wyruszać.
- Hidan, ty przeteleportujesz się z Victorią od razu do Konohy. Nie możemy jej narazić na spotkanie przedwczesne z Madarą. Jest jeszcze za słaba. Skierujesz się do siedziby Hokage i tam na mnie poczekacie. Nie możecie się z tamtąd ruszać dopuki my tam nie dotrzemy.
Nagato spojrzał zdenerwowany na Hidana, który ze spokojem pokiwał głową i wyszedł ze mną przed budynek. Zanim zdążył wykonać pieczęć kunai z wielką prędkością wbił się w moje ramię. Hidan spanikowany zaczął tworzyć pieczęcie aż w końcu mu się udało. Wiedząc, że jestem już w siedzibie Tsunade chwyciłam się za krwawiące ramię i z precyzją wyjęłam kunai z ramienia z cichym syknięciem. Hidan pomógł mi dojść do drzwi biura Tsunade. Otworzył drzwi ukazując czekającą za biurkiem i opanowaną trzcigodną Tsunade. Na jej widok pochyliłam się delikatnie w dół po czym usiadłam na przeciw niej. Rozmawiała z Siwym ale nie słuchałam ich rozmowy. Myślami byłam daleko stąd. Nie rozumiem jak mogłam być taka głupia i nie powiedziałam wcześniej Itachiemu tego co do niego czuję..
- Victorio.. Victorio czy ty mnie słuchasz?
Gdy Tsunade wypowiedziała moje imię wzdrygnęłam się i od razu spojrzałam na nią z pytającą miną. Ona tylko mlasnęła ustami i odpuściła sobie dalszej konwersacji ze mną. Zapadła cisza. Dało się usłyszeć tylko nierówne oddechy Hidana oraz te spokojne od Tsunade. Spojrzałam ponownie na nią.
- Mogę się gdzieś przespać? Jestem strasznie zmęczona.
- Tak, Naruto cię zaprowadzi. Naruto!!
Boże jak ta kobieta krzyczy... Do biura zaraz wszedł blondwłosy mężczyzna. Spojrzałam na niego po czym wstałam i ruszyłam w jego stronę wychodzą z pomieszczenia, a Naruto zaczął iść obok mnie. Nie był już tym samym dzieciakiem co wcześniej. Wyrósł na prawdziwego mężczyznę. Czułam jego wzrok na sobie po czym usłyszałam również jego głos z kpiącym tonem.
- I niby ty masz ze mną walczyć w jednej drużynie?
- Śmiesz wątpić w moje umiejętności?
Zaśmiałam się po czym spojrzałam na niego aktywując moje piękne oczęta.
- I co z tego że masz tak potężne oczy jak nie potrafisz ich używać? Masz w sobie prawie wszystkie Kekkei Genkai oraz ogoniastą bestie ale nie potrafisz nad tym zapanować. Jesteś słaba. Myślisz, że jak dostałaś na raz takie zdolności to jesteś niepokonana. Ja musiałem do wszystkiego dojść sam i nie pozwolę żeby jakaś dziewucha odebrała mi tytuł uratowania wioski.
Wyprzedził mnie z opanowaniem, a ja tylko otwierałam i zamykałam usta nie mając żadnego sensownego kontrargumentu. Miał rację. Jestem po prostu słaba. Ale to się zmieni! Jeszcze wszystkim pokażę, że się mylą! Tak od dziś to mój cel. Naruto zatrzymał się przy jednych z drzwi i wręczył mi klucze do pokoju po czym odszedł, zatracają się w ciemnośi korytarzu. Otworzyłam drzwi i pierwsze co zrobiłam to weszłam pod prysznic. Za oknem było już ciemno, a na niebie nie było widać ani jednej gwiazdy. Wszystkie były zakryte chmurami. Ściągnęłam ubrania z siebie i weszłam do kabiny puszczając zimną wodę. Nawet nie pamiętam jak minęła mi tam godzina. Wyszłam z kabiny okrywając się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Stanęłam przed lustrem i rozczesałam mokre włosy po czym poczułam zimny powiew wiatru. Odwróciłam się w stronę okna i zamarłam. Siedział w nim nie kto inny jak Itachi z tym swoim zadowolonym uśmieszkiem. Nie potrafiłam się ruszyć z miejsca. Widziałam jak podchodzi do mnie po czym przytulił mnie do siebie i szepnął mi do ucha.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Dobrowolnie wtuliłam się w niego po czym łzy spłynęły po moich policzkach. Nasze spojrzenia w końcu się natrafiły, a zaraz po tym poczułam na swoich ustach jego usta, które z taką zachłannością, a zarazem czulością składały pocałunki. Przymknęłam powieki i oddałam się chwilą rozkoszy. Położył mnie na łóżku, a jego pocałunki schodziły niżej.
Dopiero rano gdy wstałam zorientowałam się, że to nie był sen. Na szyi miałam zaczerwieniony ślad od którego aż malował się uśmiech na wspomnienie z tej nocy. Niestety moje zadowolenie minęło gdy musiałam pobiegnąć do łazienki i zwrócić. Dopiero teraz do mnie dotarło, że ja.. Ja mogę być w ciąży..

piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 17. - "...z zimną krwią..." cz.1

Niestety nie da sie wiecej wpisac przez to ze nadal siedze na telefonie.. mam nadzieje, ze Wam sie spodoba. Reszte skoncze gdy dostane laptopa w swoje rece :)


Nieprzyjemna cisza.. Zapukałam drugi raz i znowu nic.. Chwyciłam za klamkę i niepewnie weszłam do środka.. Patrzyłam uważnie po całym pokoju ale był pusty.. Nie było w nim Itachiego jak i jego rzeczy. Pościel poskładana idealnie na początku łóżka. Nie mogłam dostrzec w tym sensu.. Czyżby zmienił pokój? Wyszłam z pomieszczenia i stanęłam na korytarzu. Nie dawało mi to spokoju. Odpowiedź na to dziwne zdarzenie wiedział pewnie tylko Nagato. Owszem byłam na niego wściekła za to co powiedział ale trzeba się dowiedzieć co się stało z Itachim. Stanęłam przed drzwiami gabinetu i zapukałam cicho. Usłyszałam po chwili stanowcze "Wejść!". Nabrałam powietrza w płuca tylko po to, aby zaraz je wypuścić. Chwyciłam za klamkę i weszłam do środka. Nagato spojrzał na mnie tym swoim oziębłym spojrzeniem. Usiadłam bez słowa na przeciw niego i patrzyliśmy sobie w oczy. Chwila ciszy.. Tak ta niezręczna cisza przez którą ciśnie się tyle słów przez usta ale jednak nikt nic nie powie, żeby tej właśnie ciszy nie niszczyć. Odwróciłam wzrok w stronę okna. Dopiero wtedy zobaczyłam, że krajobraz zza okna jest tak piękny, delikatny i subtelny. Taki przy którym można myśleć całymi dniami. Podeszłam niepewnie stawiając swoje kroki jakbym pierwszy raz uczyła się chodzić. Z taką delikatnością podeszłam do okna. Brakowało mi tej delikatności w moim życiu. Brakowało mi jak moi przybrani rodzice mi powtarzali, że dam radę. Po prostu mówili mi wszystko żebym wyrosła na dobrą kunoichi. Udało się ale jak dla mnie ze skutkiem ubocznym. Gdyby nie przystąpienie tutaj nie potrafiłabym z tą zimną krwią i bezwzględnością w oczach zabić człowieka. Każdy człowiek ma duszę, ma rodzinę, a ja po prostu odbieram tej rodzinie szczęście. Stałam się taka jak ojciec. Śmierci matki nie przeżyłam tak bardzo.. Może dlatego, że nie przywiązałam się do niej jak do kobiety, która nosiła mnie przez 9 miesięcy w sobie, której bicie serca uspakajało mnie. Owszem dotknęło mnie to nie powiem, że nie ale jednak nie mam tak wielkiej pustki po jej stracie.
- A więc po co tutaj przyszłaś?
Z rozmyśleń wybił mnie głos ojca. Tak srogi i bezwzględny. Aż ciarki człowieka by przeszły. Ale ja się już przyzwyczaiłam do jego głosu. Mimo iż dużo mi krzywdy wyrządził i tak go kocham. Jest moim tatą..
- Chciałam zapytać gdzie jest Itachi.
- Spytaj się Madary. Wystarczyło, że przekupił Sasuke na swoją stronę to od nas odeszło już 5 członków. Victoria zostałaś jedynym członkiem jakiemu ufam. Nie zawiedź mnie.
Skinęłam głową na znak, że zrozumiałam i ponownie spojrzałam w okno.
- Tato..
- Tak?
- Kiedy przeprowadzamy się do Konohy?
- Jeszcze dziś..
- Dobrze.
Odwróciłam się w stronę drzwi gdzie skierowałam swoje kroki. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam je wychodząc z pomieszczenia. Idąc ciemnym korytarzem rozmyślałam nad wszystkim. Skoro odszedł Sasuke, Itachi, Karin, Suigetsu, Juugo, a Konan zabili to w prawdzie zostało nas 10-sięciu licząc ze mną i Hitoshim. Hitoshi.. Stałam właśnie pod jego drzwiami. Coś nie dawało mi spokoju w nim. Zapukałam niepewnie w jego drzwi po czym same się otworzyły. Weszłam cicho do środka i zobaczyłam go na fotelu jak czyta książkę.
- Mogę na chwilkę?
- Jasne Victorio, siadaj.
Wskazał gestem ręki na fotel obok. Usiadłam i spojrzałam na niego. Czując mój wzrok na sobie i odłożył książkę na regał stojący obok jego fotela.
- A więc co cię tutaj sprowadza?
- Bo ja w sprawie Feniksa..
- Co z nim?
- Chodzi o to, że on tylko pojawia się wtedy kiedy już na prawdę potrzebuję pomocy albo się wkurzę.
- Zapomniałem ci powiedzieć.. Musisz chwycić z nim kontakt. Musisz zatopić się w myślach. On się wtedy pojawi. Nawiąż z nim kontakt. Będzie ci mówił jakich technik kiedy masz używać.. On ci pomorze we wszystkim tylko musisz z nim złapać kontakt.
- Czyli co mam z nim gadać?
- No tak, nic więcej nie trzeba..
- No dobra, dzięki..
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do pomieszczenia, które dzieliłam wraz z Hidanem. Weszłam do środka i zobaczyłam rzadko spotykany widok. Hidan czytający książkę. Tak to pierwszy raz gdy go widzę takiego. Usiadłam obok niego na łóżku i spytałam cicho.
- Co czytasz?
- Nie mam pojęcia, jakieś romansidło. Leżało na półce, a mi się nudziło więc zacząłem czytać.
- Lubisz romansidła?
Spytałam przybliżając się do niego z ciekawską miną. Hidan wychylił się spod książki i spojrzał na mnie.
- Zawsze chciałem się zakochać.
- No to człowieku na co czekasz?!
Uśmiechnęłam się szeroko po czym wzięłam poduszkę i uderzyłam go lekko. Spojrzał na mnie poważną miną po czym wyrzucił w kąt książkę i wziął drugą poduszkę. Tak, tak zaczęła się walka na poduszki. Po kilku uderzeniach z jego strony traciłam równowagę na łóżku aż kolejne uderzenie spowodowało upadek na podłogę. Szybko odłożył poduszkę i klęknął obok mnie panikując.
- Vici nic Ci nie jest?! To był wypadek, na prawdę. Skąd miałem wiedzieć, że ważysz tyle co ta poduszka?!
Spojrzałam na niego po czym zaczęłam się śmiać. Wziął moją poduszkę i ponownie mnie lekko uderzył po czym dodał.
- Głupku wystraszyłaś mnie...
Usiadł obok obrażony zaplatając ręce na klatce piersiowej i odwrócił teatralnie głowę w bok. Spojrzałam na niego i pokiwałam głową na boki cicho się śmiejąc po czym przytuliłam się do niego. Czułam jego spojrzenie na sobie, a po chwili poczułam jak mnie przytula. Ale oczywiście tą sielankę musiał przerwać czyjś głos.
- To ja wam nie przeszkadzam...
Jak oparzona odskoczyłam od Hidana i dostrzegłam czerwoną czuprynę.
- Sasori to nie tak jak myślisz...
- To dla niego chciałaś mnie zostawić? Okej, bądź sobie z zboczeńcem w pedalaskich włosach.
O tak czułam tą jadowitą ironię i zazdrość w jego głosie..
- On wcale nie jest zboczeńcem..
- O i jeszcze go bronisz? Super. Brawa dla ciebie fałszywa suko!
Mój tik nerwowy w oku się uaktywnij gdy ten pierdolony skorpion zaczął bić brawa. Ta jego fałszywa morda. Nie wytrzymałam. Podniosłam prawą pięść w górę lecz gdy spojrzałam na niego od razu ją spuściłam do pionu.
- I co? Po takich chwilach mnie teraz wyzywasz?
Spuściłam głowę w dół powstrzymując łzy. Co jak co, ale jednak był kimś ważnym w moim życiu nawet jak już z nim nie jestem.
- Chyba powinieneś już iść Sasori..
Powiedział Hidan po czym położył dłonie na moich barkach. Najpierw usłyszałam trzask drzwiami, a zaraz potem poczułam na sobie powiew wiatru. Łzy spłynęły po moich policzkach. Czułam jak Hidan mnie przytula. Wtuliłam się w niego wypłakując się w jego ramionach.
- Wypłacz się, lepiej ci to zrobi.
Jego ciepły i troskliwy ton był mi teraz najbliższy. Odkąd zaczęłam z nim mieszkać troszczy się o mnie jako jedyny tutaj. Ojciec po stracie Konan stał się oziębły, Itachi nas zdradził, a Sasori traktuje mnie jak szmatę. Z innymi nie mam kontaktu żadnego, chyba że jak coś chcą lub na odwrót. Potok łez ustał. Muszę wziąć się w garść! Znowu... -.- Zmarszczyłam brwi po czym oderwałam się od klatki piersiowej Hidana, a on mnie puścił z objęć.
- Już dobrze?
Pokiwałam głową, a on ściągnął z siebie koszulkę (pierwszy raz ją miał na sobie O.O) i wręczył w moje dłonie po czym powiedział.
- To teraz idź mi ją wypierz, bo mam twój rozmazany makijaż na niej.
Zaśmiał się, a ja tylko prychnęłam pod nosem i skierowałam się do łazienki. Szybko przeprałam ją w rękach i powiesiłam na sznurek. Spojrzałam w lustro i zmyłam cały makijaż z siebie, a zaraz po tym weszłam do pokoju. O dziwo Hidana w nim nie było. W takim razie mogę zacząć się pakować.. Wyciągnęłam wielką torbę i zaczęłam wkładać do niej swoje rzeczy. Ostatnią rzeczą jaką wyciągnęłam z szafki była bluzka Itachiego. Spojrzałam na nią z uśmiechem po czym wtuliłam ją w siebie i włożyłam do torby.
- No to jestem gotowa.
Westchnęłam cicho po czym przeszły mnie dreszcze. Czułam, że coś mnie obserwuje. Spojrzałam w kierunek okna. Na parapecie siedział kruk. Szybko przegoniłam go z parapetu i położyłam się na łóżku. Nie wiedząc kiedy zanurzyłam się we śnie.
- Te śpiąca królewno! Wstawaj!
Otworzyłam prawe oko widząc Hidana, który już zamierzał mnie czymś rzucić. Na moje nieszczęście była to jego kosa. Szybko zeszłam z łóżka i oparłam się zdyszana o ścianę.
- Nigdy, ale to NIGDY tego nie próbuj!
- Z takiej ofiary Jashin był by zadowolony.
Oblizał swoje usta robiąc szaleńcze oczy po czym się zaśmiał. Zdezorientowana patrzyłam na niego ciągle dysząc ze strachu.
- Żartuję przecież.. Nagato kazał się pakować, dziś wyruszamy.
- Nigdy więcej tak nie rób... Przy Tobie boję się o swoje życie...
- Nie skrzywdziłbym Cię głuptasie.
Zaśmiał się po czym podszedł do mnie i poczochrał moje włosy. Zmierzyłam go wzrokiem zabójcy, a on znów się zaśmiał.
- Nie obrażaj się no...
- A jeśli się obrażę?
- To będę musiał zrobić to...
Szybkim ruchem zaczął mnie łaskotać po brzuchu przez co wylądowałam na łóżku, a on na mnie. Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się wspólnie śmiać. Hidan położył się obok mnie, opierając głowę o moje ramię.
- Nie wiedziałem, że kiedyś to powiem ale dobrze, że tutaj jesteś.
Spojrzałam na niego. Jego wzrok błądził po suficie. Uniosłam jedną brew ku górze po czym dodałam z sarkazmem.
- I tak nie spakuję się za Ciebie..
Zmierzył mnie wzrokiem po czym dodał z oburzeniem. Jego mina była po prostu cudowna!
- Ja tu staram się być przyjacielski, a Ty takie coś.. No weź.. Nie lubię się pakować, zrób to za mnie...
- A co z tego będę miała?
- Nie będę Cię molestował jak mi się skończą śluby czystości.
Poruszał szarmancko brwiami po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
- Pakuj się.
- Zrób to za mnie...
- Nie! Ruszaj te grube dupsko i się pakuj!
Aktywowałam moje oczy po czym odwróciłam się udając wściekłą w stronę Hidana. Ten szybko zszedł z łóżka i posłusznie zaczął się pakować. Dezaktywowałam spojrzenie i zaśmiałam się cicho.
- Co za wredna baba...
Ciche pomruki Hidana pod nosem doprowadzały mnie do większego śmiechu. Uwielbiałam jak się obrażał na cały świat, a w szczególności na mnie. Zawsze wtedy chodził i rzucał nerwami na każdy kąt po czym wyżywał się na Tobim... Jak Madara mógł tak podstępnie tutaj być.. Co za kurwa kretyn.. Dziwne, że Itachi jest jego rodziną.. No cóż jak to mówią "rodziny się nie wybiera"

środa, 3 kwietnia 2013

Ogloszenie!

Chce Was powiadomic, ze mojego laptopa szlag trafil i bede go miala dopiero za 3 tygodnie! Jesli moj telefon da rade bede na nim publikowac nowe posty ale nie wiem co z tego wyjdzie.

Ogłoszenie!

Drodzy czytelnicy. Jeżeli przeczytacie jakiś rozdział to proszę pozostawić po sobie jakiś ślad, krytykę czy też pochwałę. Jak widzę komentarze od was od razu chce mi się pisać dalsze rozdziały. Ale właśnie bez tych komentarzy czuję się jakbym pisała sama do siebie. Więc jeśli przeczytasz jakiś rozdział skomentuj go. Pozdrawiam.