piątek, 28 września 2012

Rozdział 3 - Rodzice

Byłam zszokowana po tym co powiedział Sasori. Nie wiedziałam co myśleć ani co robić. On siedział przy mnie cały czas i czekał, aż coś powiem. Zamknęłam usta układając je w prostą linię i spuściłam wzrok w podłogę. Czułam jak grunt obsuwa mi się pod nogami i spadam w przepaść nazywaną "życiem". Nie słyszałam nawet co mówił. Było mi wszystko jedno w tej chwili. Wszystko co nazywałam rodziną było tylko wymysłem mojej chorej wyobraźni. Zacisnęłam ręce w pięści, a łzy poleciały po moich policzkach. Wybiegłam z sali i biegłam cała zapłakana przez ciemny korytarz, który wydawał mi się nie mieć końca. Błądziłam jak w labiryncie mojego teraz bezsensownego życia. Cios poniżej pasa. Nie patrzyłam gdzie biegnę. Moją "podróż" po niekończącym się korytarzu skończyła się, gdy dobiła do kogoś. Był to wysoki mężczyzna z pomarańczowymi włosami i mnóstwem kolczyków na twarzy. Upadłam na podłogę i zakryłam dłońmi twarz. Nic nie mówiłam, czułam jego osobę blisko siebie, kucnął obok i poczułam jak mnie przytula. Tego mi brakowało. Brakowało mi osoby, która wybudzi mnie z tego koszmaru. Czułam jakbym go znała od dziecka, ta sama czakra przepływała po naszych ciałach. Czułam to, a mój instynkt się nigdy nie mylił. Po chwili usłyszałam trzy słowa, które jeszcze bardziej mnie upewniły w tym co czułam w tej chwili.
- Nie płacz córeczko..
Wtuliłam się mocniej w tego mężczyznę nie wiedząc nawet kim jest. Jego słowa mnie nie ruszały. Przecież przez te wszystkie lata mi wmawiano, że jestem córką Hitashiego Hugi. Jedyną córką.. Czułam jak wszystko mi od środka pęka. Łącznie z sercem.. Po chwili powiedziałam półszeptem nadal płacząc.
- Ja nie mam ojca..
Wziął mnie na ręce i zaczął nieść gdzieś gdzie nie miałam pojęcia. Nie obchodziło mnie to, ważne żeby uciec od tego bezdusznego świata, które do tamtej pory było moim wspaniałym ideałem. Zatrzymał się po kilku minutach i otworzył drzwi, wchodząc do oświetlonego pokoju, w którym siedziała niebiesko-włosa kobieta, która od razu podeszła bliżej i zaczęła gładzić mnie po włosach po czym pocałowała mnie w głowę. Mój płacz stał się bardziej intensywny. Mężczyzna posadził mnie na kanapie i usiadł obok mnie, a po drugiej stronie usiadła ona.Oboje mnie przytulili i powiedzieli jednym głosem.
- W końcu jesteś w domu.
Teraz byłam pewna, że to o nich mówił Sasori. Było widać, że troszczyli się o mnie w tej chwili. Ale gdzie byli jak byłam w innej rodzinie? Dlaczego mnie tak po prostu oddali obcym ludziom?! Ja sie pytam dlaczego! Otrzęsłam się po chwili i wytarłam łzy z policzków. Spojrzałam na nich i powiedziałam.
- Dlaczego mnie oddaliście...?
Oboje zamarli, nie wiedzieli co powiedzieć. Wstałam i spojrzałam na nich cała zapłakana powtarzając pytanie z większym naciskiem.
- Dlaczego mnie do cholery oddaliście?!
Kobieta wstała kładąc mi ręce na barkach i powiedziała prosto w oczy.
- Byliśmy za młodzi, żeby Cię wychować i dać Ci ciepło rodzinne. Państwo Hugi zaproponowali nam pomoc, ale mieli ci o wszystkim powiedzieć. Nie chcieli nam cię oddać, więc wszyscy zaczęli cię szukać. Zrozum nam też nie było łatwo, ale w końcu cię odzyskaliśmy, zrozum my cię kochamy.
Spojrzałam na nią, było widać, że mówi wszystko z prawdą w oczach. Ale czy to mogło być prawdą? Czy to byli moi prawdziwi rodzice? Tego nigdy już nie będę pewna, ale na pewno z czasem się przyzwyczaję do zmiany otoczenia. Postanowiłam im zaufać przytuliłam się do niej i powiedziałam.
- Wierzę ci..
Było czuć , że kobiecie kamień spadł z serca. Podszedł do nas mężczyzna i również się do nas przytulił. Ta chwila była taka magiczna, różniła się sporo od tego jak przytulali mnie poprzedni "rodzice". Uśmiechnęłam się po czym spojrzałam na nich. Kochali się i to było widać. Powiedziałam niepewni patrząc raz na nią, raz na niego.
- A teraz opowiedzcie mi jak to było...
Po kilku godzinach rozmowy byłam na prawdę szczęśliwa. Nawet bardziej od tego, gdy spędzałam czas z Sasuke. Czułam tą więź która nas łączyła. To było magiczne i nie do pomyślenia. Tata dał mi klucz z pokoju i wskazał drogę po czym skierowałam się w wyznaczony cel. Przekręciłam klucz w zamku a moim oczom ukazał się piękny pokój w kolorach czerwono-czarno-białych. Był ogromny. Ale najbardziej mnie urzekła wielka antyrama na całą ścianę, w której widniały zdjęcia mnie i moich rodziców. Przejechałam dłonią po zdjęciu na którym oboje są uśmiechnięci i trzymają mnie tuż po porodzie. Uśmiechnęłam się się powiedziałam sama do siebie.
- Była taka młoda.
Otworzyłam szafę, w której było pełno najmodniejszych ubrań na które wcześniej nie było mnie stać. O wszystkim pomyśleli. Przebrałam się w czarne rurki, a do tego t-shirt z logo "Nirvany". Spojrzałam w wielkie lustro poprawiając moje włosy i wyszłam zadowolona z pokoju kierując się przed siebie. Chciałam wszystko zwiedzić dogłębnie. Cały budynek był wręcz OGROMNY. Doszłam do pokoju z tabliczką "salon" więc weszłam bez pukania do środka. W końcu był to też mój dom. W salonie siedzieli trzej mężczyźni. W sumie dwóch mężczyzn po 18-stce i jeden przed, a mianowicie blondynek. Przywitałam ich uśmiechem i powiedziałam dumnie.
- Ohayo!
Wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotkę i szeptali między sobą co było słychać. Najczęściej słychać było pytanie "Kim ona jest?". Powiedziałam z dumą w głosie wystawiając pierś godnie do przodu.
- Nazywam się Victoria Rikudo, córka Konan i Peina. 
Wszyscy zaniemówili, bo nie wiedzieli, że to właśnie ja. Blondynowi najbardziej głupio się zrobiło, ale był taki słodki, gdy się wstydził. Usiadłam na wolnym fotelu i zaczęłam oglądać z nimi telewizję. Sytuacja był dość niezręczna, gdyż nikt się nie odzywał. Miałam to gdzieś, cieszyłam się każdą chwilą, którą tu spędzam. W końcu dwóch innych mężczyzn opuściło salę i został tylko blondyn i ja. Spojrzałam na niego i on na mnie. Uśmiechnęłam się a on spuścił głowę w dół. Stwierdziłam, że się odezwę.
- Weź podnieś tą głowę. Czemu się smucisz?
- Bo ja.. Ja bym chciał... Ja przepraszam.

poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział 2 - Pierścień

Rozdział 2 - Pierścień .
Minął już tydzień szkoły. Właśnie mieliśmy trening w terenie. Kakashi Sensei podzielił nas na trzy osobowe grupy. Mnie przydzielił z Sasuke oraz z Sakurą. Trafił na najgorsze z możliwych. Za każdym razem co Sakura się spojrzała na Sasuke we mnie się gotowało. Przylizywała się do niego jak nie wiadomo kto. Owszem z Sasuke się tylko od czasu do czasu spotykaliśmy, ale nie byliśmy parą. Nie powinnam być zazdrosna, ale jednak to miłość mojego życia, a ta jędza się do niego klei! Musiałam w końcu coś zrobić. Wpadłam więc na mały pomysł. Podeszłam z pasem przy którym trzymałam katany i poprosiłam, aby mi go zapiął z tyłu, bo ja nie potrafiłam.
- Sasuke.. - zaczęłam słodkim głosem patrząc na niego uwodzicielsko.
- Tak?
- Zapniesz mi ten pas. Ja jakoś nie potrafię sobie poradzić.
- Jasne nie ma problemu.
Uśmiechnął się do mnie delikatnie po czym trzymając mój pas poszedł za mnie i trzymając mnie w tali zapinał  pomału. Ja z premedytacją dotknęłam jego dłoni swoimi i spojrzałam na Sakurę z zwycięską miną. Myślałam, że zaraz mi przywali. Jeszcze tak wściekłej jej nie widziałam. Ja się szyderczo uśmiechnęłam i gdy poczułam, że chłopak zapiął pasek odwróciłam się do niego przodem i musnęłam jego policzek po czym powiedziałam.
- Dziękuję.
I poszłam w swoim kierunku szukając kartki, którą każdy członek gruby musiał zdobyć. Oddaliłam się trochę od reszty i kucnęłam za krzakiem po czym wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów i odpaliłam jednego wpuszczając w płuca dym. Nikt nie mógł się dowiedzieć o tym, bo Tsunade wywaliła bym mnie zbity pysk ze szkoły. Szybko wypaliłam fajkę i wstałam szukając dalej kartki. Coś mnie delikatnie oślepiło. Blask dobiegał z ziemi więc podeszłam bliżej. Był to pierścień, piękny pierścień. Srebrny z zielonym środkiem. Schowałam go do kieszeni i wzięłam kartkę, która była przypięta do następnego drzewa. Biegnąc w stronę wyznaczonego miejsca spotkania czułam, że coś mi się wbiło do nogi. Był to mały gliniany pajączek, którego szybko strąciłam z nogi. Zrobiłam zaledwie kolejny krok, gdy coś wybuchło obok mnie. Odleciałam na pare metrów w dal lądując na jakimś drzewie. Z ledwością cała poszkodowana i poobijana wstałam. Czułam niewiarygodny ból w okolicach brzucha. Dotknęłam miejsca intensywnego bólu, okazało się, że krwawię i to mocno. Podszedł do mnie jakiś chłopak. Długie blond włosy opadające na lewe oko. Miał na sobie czarny płaszcz w czerwone chmurki. Resztkami sił wyciągnęłam z pasa jedną katanę nadal leżąc pod drzewem. Byłam wykończona a chłopak bezczelnie się śmiał mi prosto w twarz. Kucnął obok mnie i wyciągnął z mojej kieszeni pierścień nakładając go sobie na palec po czym powiedział do mnie z pogardą w głosie.
- Jesteś słaba. Gdybym miał cały czas takich przeciwników to bym się cieszył. Szkoda sił na ciebie. Jesteś tylko zwykłym śmieciem. 
Nie wytrzymałam tego. Machnęłam dwa razy kataną przez co rozcięłam jego płaszcz przez co zobaczyłam jego sylwetkę. Chłopak był nieziemsko umięśniony. Klatka piersiowa była jak z jakiegoś filmu. Przez myśl przechodziły mi różne myśli. Nawet nie przejmowałam się tymi słowami, które do mnie wypowiedział. Patrzyłam się w niego jak w obrazek z rozchylonymi ustami. Z tego widoku rozbudził mnie jego głos.
- I na chuj się tak patrzysz?!
Poczułam jak pociągnął mnie za włosy unosząc nad ziemię. Moje ciało przeszły dreszcze. Nie wiedziałam, ze ktoś może być tak bezduszny w stosunku do drugiej osoby. Z dala usłyszałam głos, przez który moje katusze się skończyły.
- Deidara ty idioto weź ją puść!
Poczułam jak runęłam na ziemię po czym momentalnie zemdlałam. 
Powoli otwierając powieki widziałam przez mgłę biały pokój z wielkim białym światłem skierowanym wprost na mnie. Zakryłam oczy dłonią po czym czując ból pod żebrem syknęłam. Wtedy podszedł do mnie jakiś mężczyzna w czerwonych włosach z strzykawką w ręce. Moje oczy otworzyły się do granic możliwości. To był mój słaby punkt. Najbardziej na świecie obawiałam się strzykawek. Schowałam twarz w dłoniach i krzyknęłam.
- Nieee!!!
Czerwonowłosy spojrzał na mnie jak na jakąś psychicznie chorą i się zaśmiał kręcąc głową na boki.
- Oj dziewczyno to nie do ciebie.
Rozchyliłam dłonie i zaczęłam się sama z siebie śmiać. Usiadłam na łóżku i niepewnie powiedziałam do niego.
- Gdzie jestem?
Mężczyzna odwrócił się w moją stronę i nie wiedział co powiedzieć. Rozchylił usta, przełknął ślinę po czym powiedział.
- Wiesz, jesteś w miejscu gdzie będziesz bezpieczna. To my walczymy ze złem, które otacza cały świat. Dążymy do celu, aby w Konoha jak i w innych wioskach zapanował spokój. Przecież to czego cię uczyli w szkole to tylko rzeczy przydatne do wojny, którą oni sami tworzą.
- Jak to oni tworzą? Cały czas mi mówiono, że to oni ratują świat. Nie wierzę ci.
Byłam w kropce. Nie wiedziałam w co wierzyć. Nie wiedział kto mówi prawdę...
- Nie musisz mi wierzyć, ale to my chcemy dobra. Chcemy stworzyć świat bez przemocy.
Siedziałam cicho, on odwrócił się i dalej robił coś z jakimiś kolorowymi miksturami. Po chwili powiedziałam pół szeptem  ale dosłyszalnie.
- Mogę skorzystać z ubikacji?
- Jasne jest zaraz na prawo jak wyjdziesz na korytarz.
Stanęłam na równe nogi i poszłam delikatnie kulejąc przez ból pod żebrami. Weszłam do łazienki, zamknęłam na klucz i podniosłam zakrwawioną bluzkę ku górze. Rana była wielka, a nawet mogłabym powiedzieć, że ogromna. Przemyłam ją delikatnie wodą zaciskając zęby z bólu. Rana była głęboka, a krew krzepła tworząc nie przyjemne dla oka grudki. Całe ciało miałam obdarte, posiniaczone i pocięte. Na szczęście twarz wyglądała jako tako. Przemyłam całe ciało razem z twarzą, a moje długie włosy spięłam w wysoki kok. Wyszłam z łazienki uderzając drzwiami w kogoś, kto tylko zdążył krzyknąć "KURWA!". Zajrzałam zza drzwi i ujrzałam blondyna. Tego samego, który zaatakował mnie w lesie. Podeszłam do niego, klękając przy nim po czym powiedziałam lekko zmartwionym głosem.
- Wszystko w porządku?
Spojrzał na mnie i miał taką nienawiść czy też wstręt w oczach na mój widok. Ja tylko moje kąciki ust przeciągnęłam w dół patrząc na niego. On zaczął coś bełkotać pod nosem.
- Czy ty jesteś jakaś głupia?! Patrz co robisz następnym razem! Ty jesteś jakaś popierdolona!
Wstał trzymając się za nos. To był przecież wypadek, nie musiał mi od razu tak ubliżać. Przecież jestem tylko dziewczyną. Owszem zabolały mnie jego słowa, bo co innego w takiej sytuacji mogłam odczuć. On odszedł a ja ze smutną miną wstałam i poszłam do mojego MILSZEGO nowo poznanego człowieka stąd. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Usiadłam ponownie na łóżku i powiedział do czerwonowłosego spuszczając głowę w dół.
- Kim ty w ogóle jesteś?
Czułam jego spojrzenie na sobie, czułam się niezręcznie ale wolałam się już nie odzywać.
- Jestem Sasori. Często możesz mnie tutaj znaleźć. I przestań się tak smucić.
Odłożył w końcu swoje "zabawki" po czym usiadł obok mnie i zaczął dalej mówić.
- A ty to pewnie Victoria.
- Skąd wiesz?
Ze zdziwieniem podniosłam wzrok na niego. Przecież ja tego człowieka dzisiaj na oczy dopiero zobaczyłam, a on już zna moje imię. Lekko się zaśmiał. Miał taki przyjemny dla oka uśmiech, aż człowiek na sam jego widok się uśmiechał.
- Jesteś Victoria Hugi, urodzona 5 lipca 1997 roku w Konoha, mieszkasz z rodzicami, którzy cię oszukują od małego, gdyż jesteś adoptowana, a twoimi prawdziwymi rodzicami są Konan i Pein. Świetnie władasz katanami i do tego tańczysz.
Wyszczerzyłam do granic możliwości moje oczy, które wyglądały jakby mi miały zaraz pęknąć i z otwartą buzią powiedziałam z wielkim oburzeniem.
- Kpisz?!

sobota, 22 września 2012

Rozdział 1 - Pierwsze spotkanie.


- Babciu! Babciu! Zobacz co znalazłem! Czy to twoje?
Z końca korytarza już było słyszeć mojego wnuka Sasoriego. Był moim ulubieńcem, zawsze chętnie spędzał ze mną czas. W końcu nie każdy chce spędzać swój czas ze staruszką, która ma na karku prawie 70 lat. Ale właśnie on był inny. Taki jedyny w swoim rodzaju.
- Co znalazłeś kochanie?
10-letni Sasori podszedł do mnie z moim dziennikiem, który pisałam od 15 roku życia, aż do 29. Dużo się przez ten czas działo. Wnuczek usiadł mi na kolanach i otoworzył go na pierwszej stronie gdzie było napisane moje imię i nazwisko, przewrócił na drugą stronę i kazał przeczytać wszystko co tam było zapisane. Założyłam okulary i zaczęłam zasięgać wspomnień.
Rozdział 1 - Pierwsze spotkanie.
Był słoneczny poranek, a ja oczywiście w pierwszy dzień się spóźniłam na trening. Wakacje strasznie mnie rozleniwiły, ale czas wrócić do szkoły i na treningi. Nie mogłam się już doczekać kiedy spotkam się z Temari, Naruto, Kibą, Shikamaru i oczywiście z nim. Sasuke Uchicha. Te imię przechodziło moje myśli codziennie, ale na szczęście nikt więcej tego nie wiedział prócz Sakury. Wzięłam plecak i od razu wybiegłam z domu kierując się w stronę pola do ćwiczeń. Dobiegłam tam dosłownie w kilka minut, co zawsze zajmuje mi około 25 minut. Rzuciłam plecakiem gdzieś pod drzewo i rozczepana stanęłam w szeregu na końcu. Na szczęście dopiero sprawdzali obecność więc detchnęłam z ulgą. Był też on. Stał dumnie na środku. Patrzyłam się na niego, aż on się odwrócił w moją stronę to od razu spojrzałam na drzewa z drugiej strony. Byłam postrzegana za dziewczynę rozczepaną i z poczuciem humoru. Chociaż nie narzekałam też na urodę i figurę. Owszem nie byłam jakąś tam miss wioski, ale całkiem całkiem wylądałam. Po dwóch godzinach trening dobiegł końca więc poszłam w stronę drzewa gdzie położyłam plecak i pamiętnik w którym pisałam jak t bardzo kocham Sasuke, dlatego gdy zobaczyłam, że plecaka nie mam serce zaczęło grzmocić i czułam jakby zaraz miało wylecieć spod piersi.
- Tego szukasz?
Zza pleców było słychać głos mojego ulubionego sensei'a a mianowicie chodzi o Kakashiego. Zawsze uśmiehcnięty i pozytywnie nastawiony do życia człowiek. Odwróciłam się i uśmiehcnęłam od razu do niego.
- Tak właśnie tego.
Zaśmiałam się cicho i podeszłam bliżej wyciągając rękę po plecak, który wręczył mi sensei. Oczywiście jak to on traktował mnie jeszcze jak dziecko, chociaż miał takie prawo, gdyż miałam dopiero 15 lat i poczochrał moje brązowe włosy po czym powiedział.
- A teraz zmykaj na lekcje.
Pobiegłam szybko do budynku, który jak to zawsze ja nazywam "więzienie". Wpadłam spóźniona na lekcje i znów nie zajęłam miejsca obok Sasuke, tylko musiałam siedzieć z tłuściochem, który zawsze coś jadł. Zmierzyłam go wzrokiem i usiadłam z niezadowoleniem do pierwszej ławki obok niego. Sakura oczywiście zgrywała kiedyś moją przyjaciółkę tylko dlatego, że bała się konkurencji w sprawie Sasuke przy którym siedziała. We mnie już się gotowało, a ona to perfidnie wykorzystywała przeciwko mnie. Postanowiłam się nie odwracać i całą lekcję notowałam wszystko w moim zeszycie. Pierwszy raz uważałam na lekcji i nawet dostałam 5 za aktywność, co było chyba moim największym osiągnięciem. Wreszcie zadzwonił dzwonek i wszyscy wybiegli z sali jakby się paliło. Tylko ja na spokojnie wszystko wzięłam i po mału się spakowałam po czym wyszłam z sali wpadając wprost na obiekt moich westchnień. Zaczerwieniłam się jak jakiś burak po czym powiedziałam z grzecznością.
- Przepraszam..
Spóściłam głowę w dół po czym poszłam dalej nie patrząc się na niego. Nie wiedziałam czy coś powiedział, pewno było to, że zrobiłam sobie wstyd przed nim. Kolejne lekcje szybko zleciały, a przy ostatnim dzwonku wszyscy odetchnęli z ulgą. Ja wyszłam tym razem pierwsza i skierowałam się w stronę sali gimnatycznej, która o tej godzinie była zawsze pusta. Weszłam do niej, odłożyłam plecak na bok i zaczęłam delikatnie stąpać po parkiecie. Moje ruchy przechodizły w kroki taneczne, które dodawałam do ataku i obrony podczas walki co nadawało ataką ładny i estetyczny wygląd. Przeciwnika to myliło, gdyż zamiast się skupić na walce skupiał się na moich krokach co doprowadzało do mojego zwycięstwa. W walce posługiwałam się dwóma katanami z czego byłam dumny, ponieważ tylko ja z całej rodziny umiałam się nimi posługiwać. Nawet sam Naruto nie umiał tego opanować, a potrafił sporo rzeczy czego nikt inny nie potrafił. Gdy wylądowałam na parkiet kończąc trening w pozycji klęczącej na jedno kolano usłyszałam brawa, czego się nigdy bym nie spodziewała, bo byłam przekonana, że wszyscy opuścili już budynek. Gwałtownie odwróciłam się w tył wstając na równe nogi. Moim oczą ukazał się Sasuke, od razu się uśmiechnęłam i lekko zarumieniłam. Podszedł bliżej i powiedział z entuzjazmem.
- No proszę, taka niepozorna, a jaka zdolna. Będzie z ciebie pradziwa perła wśród szeregów armii wioski.
- Dziękuję.
Uśmiechnęłam się pod nosem spuszczając głowę w dół i znów usłyszałam jego męski głos.
- Skończyłaś już?
Skinęłam głową jako, ze potrwierdzam i spojrzałam na niego.
- A więc, może cię odprowadzę.
- No jasne!
Wybuchłam uradowana jak mała dziewczynka z nowej lalki po czym skrzywiłam się klnąć w duszy na samą się po czym dodałam stonowanym głosem.
- Jeśli tylko chcesz to owszem.
Sasuke się zaśmiał, a ja wzięłam plecak zarzucając na jedno ramię i razem wyszliśmy z budynku. Tego dnia sporo rozmawialiśmy na różne tematy, śmialiśmy się, wygłupialiśmy. Do domu doszłam praktycznie po 4 godzinach drogi. Ten dzień zaliczyłam to jednego z najlepszych. Szybko odrobiłam lekcje, wzięłam prysznic i leżąc już w łóżku rozmyślałam o nim. To było jak spełnienie moich najskrytrzych marzeń. Z uśmiechem na twarzy zasnęłam myśląc tylko o nim.

Ogłoszenie!

Drodzy czytelnicy. Jeżeli przeczytacie jakiś rozdział to proszę pozostawić po sobie jakiś ślad, krytykę czy też pochwałę. Jak widzę komentarze od was od razu chce mi się pisać dalsze rozdziały. Ale właśnie bez tych komentarzy czuję się jakbym pisała sama do siebie. Więc jeśli przeczytasz jakiś rozdział skomentuj go. Pozdrawiam.