- Victoria? Co ty tu robisz?
- Możemy porozmawiać?
- Ale o czym? Chyba mi już wszystko powiedziałaś co miałaś powiedzieć..
- Jest jeszcze jedna sprawa..
- No dobra to wchodź - Sasori otworzył szerzej drzwi i wpuścił mnie do środka, gdzie panowała dosłowna ciemność. Rolety zasłoniły dostęp światła słonecznego, a jedyne co się świeciło to czerwona lampka obok łóżka. Usiadłam więc na fotelu, a na przeciwko mnie usiadł czerwonowłosy skorpion.
- A więc jaka jest ta sprawa przez którą mnie obudziłaś? - Spojrzał na mnie tymi swoimi oczami i w pewnym momencie poczułam się tak jak za pierwszym naszym spotkaniem. Otrząsnęłam głowę z wspomnień i powiedziałam niepewnym głosem.
- Chodzi o to.. Pamiętasz co wydarzyło się między nami 2 miesiące temu..?
- No tak pamiętam, a co to ma do rzeczy?
- Będziesz ojcem.. - przełknęłam głośno ślinę i spuściłam głowę w dół. Nie potrafiłam teraz na niego spojrzeć. Poczułam tylko jak chwyta mnie za dłonie. Spojrzałam na Sasoriego, który kucał przede mną i uśmiechał się jak dziecko z nowej zabawki.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to właśnie w tobie jest mój potomek. - spojrzał najpierw w moje oczy, a po chwili na brzuch, na którym delikatnie położył rękę. Patrzyłam na niego i aż do oczu cisnęły mi się łzy. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok, a wszystkie zmartwienia poszły w niepamięć. On mnie nadal kochał. Delikatnie pogładziłam jego policzek. Nie byłam świadoma tego co robię. To był impuls. A może ja nadal coś do niego czułam? Moje rozmyślania przerwał skrzeczący przeraźliwie kruk za oknem. To był dokładnie ten sam kruk, którego wszędzie widziałam. Tym razem jego oko było dokładnie takie samo jak oko Itachiego. Sasori otworzył okno, aby przegonić ptaszysko lecz kruk zmienił się w Itachiego, który od razu chwycił za kark skorpiona i rzucił nim o ścianę. Podszedł do leżącego na podłodze Sasoriego i podniósł go za bluzkę do góry.
- Jeszcze raz się do niej zbliżysz, a cię zabiję rozumiesz?!
- Spokojnie! - podeszłam bliżej nich i próbowałam ich rozdzielić lecz na marne. Itachi odepchnął mnie od siebie, tak że powędrowałam kilka kroków w tył.
- Idioto ona jest w ciąży! - krzyknął Sasori, który wyrwał się z ręki Itachiego i podbiegł do mnie po czym posadził mnie na łóżku. Spojrzałam na Itachiego, który stał wryty i patrzył raz na mnie, a raz na Sasoriego.
- Czyli jesteś z nim w ciąży tak?!
- Sasori możesz nas na chwilę zostawić? - spojrzałam na czerwonowłosego, który niechętnie pokiwał głową i wyszedł z pokoju. Wstałam z łóżka i podeszłam do Itachiego. Chwyciłam jego dłoń i spojrzałam mu w oczy.
- Nie możesz być teraz w ciąży, rozumiesz?
- Ale.. dlaczego..?
- Madara już zbiera siły. Jesteś jego jedynym celem. Jeśli dowie się, że jesteś w ciąży od razu to wykorzysta. Nie będziesz miała sił go pokonać.
- Ale ja kocham tego maluszka.. - położyłam jego dłoń na moim brzuchu i spuściłam głowę w dół.
- Na pewno wiesz, że to jego dziecko?
- Jego albo twoje.. Okaże się po porodzie. Ale jestem w 80% pewna, że to dziecko Sasoriego.
- Czyli mnie z nim zdradziłaś?
- Nie, to było wcześniej..
Itachi przejechał ręką po brzuchu po czym przytulił mnie do siebie i delikatnie musnął w czoło.
- Pomimo wszystko będę Cię chronił. Kocham cię rozumiesz?
- Rozumiem, ja ciebie również.
Wtulił mnie do siebie jeszcze bardziej, a z moich oczu poleciały słone łzy.
- Nie płacz księżniczko, na zawsze pozostanę przy tobie..
***
Rozdział krótki, do dupy i jakiś taki ckliwy -.- no nic postaram się napisać następny dużo dłuższy ale to dopiero we ferie. Przepraszam za tak długą nieobecność, a tym rozdziałem chciałam pokazać, że nie opuściłam tego bloga!