Jeszcze kilka rozdziałów zostało do zakończenia pierwszej serii tego bloga.
Druga seria czyli końcowa jest o życiu Victorii po wojnie shinobi.
Więc zapraszam do dalszego czytania.
Wielu osobom może nie przypaść do gustu taki zwrot akcji, dlatego zgodzę się z każdą Waszą krytyką.
_____________________________________________________________________________Wielu osobom może nie przypaść do gustu taki zwrot akcji, dlatego zgodzę się z każdą Waszą krytyką.
Otworzyłam swe oczy. Na horyzoncie było widać jeszcze czerwone słońce, które leniwie wschodziło rozpoczynając nowy dzień. Moi towarzysze misji spali. Skierowałam się do łazienki. Powoli przemywałam twarz, do której nie potrafiłam się przyzwyczaić. A co jeśli Sasori mnie nie pozna? A jeśli zapomniał? Wszystko nie dawało mi spokoju, a w szczególności wczorajsze słowa Itachiego. "Dobranoc księżniczko", przecież to absurdalne! Było widać, jak z ulgą na twarzy przyjął to, że kocham Sasoriego. Nie powinnam sobie takimi bzdetami zawracać głowy. Muszę udowodnić ojcu, że jestem coś warta! Że ja też potrafię wykonać misję! A w szczególności tą.. Ta misja jest dla mnie ważna i nie mogę dać plamy.
- Sasori gdzie ty jesteś...
Powiedziałam spoglądając w lustro na swoje odbicie, na twarz po której spływały krople wody. W odbiciu lustra dostrzegłam jego twarz. Tej twarzy nie da się zapomnieć. Odwróciłam się w stronę okna gdzie nikogo nie było. Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową i weszłam pod prysznic. Krople wody muskały moje nagie ciało co mnie odprężało, ale myśli o Sasorim nie spływały jak woda. To ciągle było we mnie. Zakręciłam wodę po czym wyszłam z kabiny prysznicowej i owinęłam swoje mokre ciało ręcznikiem. Włosy zaplątałam w niedbały kok i wyszłam z łazienki. W drzwiach minęłam się z pełną życia Sayuri, która obdarzyła mnie uśmiechem. Jest całkiem w porządku. Na parapecie siedział Itachi patrząc nieobecnym wzrokiem w przechodniów. Podeszłam bliżej dotykając niepewnie jego ramienia dłonią. Drgnął czując mój dotyk na swoim ciele. Odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie spuszczając od razu wzrok w dół.
- Itachi co z tobą?
- Co masz na myśli?
Mruknął pod nosem nie podnosząc wzroku. Westchnęłam cicho i spuściłam również wzrok w dół.
- Raz jesteś miły, raz wyżywasz się na mnie.. Nie rozumiem twojego podejścia do mnie. Jeśli mnie nie lubisz to powiedz, zrozumiem. Po misji powiem tacie, żeby przeniósł mnie do innej drużyny.
Nastała cisza. Odeszłam od niego nie spuszczając wzroku z podłogi. Poczułam lekki ucisk ręki na moim ramieniu. Pozostałam w bezruchu nie odwracając się w jego kierunku.
- Victoria to nie tak..
- To jak no?
Spojrzałam wyczekująco na niego. Lubiłam go, nawet bardzo. Moją twarz ogarnął smutek co dało się zauważyć.
- To co kochani jesteście gotowi na poszukiwania Sasorka?
Z końca pokoju usłyszałam głos Sayuri. Itachi spojrzał na mnie ostatni raz i puścił moje ramię. Podeszłam do szafki, biorąc ubrania i weszłam ponownie do łazienki.
- Tylko się ubiorę.
Ubrałam na siebie bieliznę, bluzkę, spodnie i buty. Spięłam już suche włosy w kucyk i przewiązałam sobie opaskę Konohy na ramię. Wyszłam z łazienki. Wzięłam torbę, w której były płaszcze i kapelusze Akatsuki i spojrzałam na moich towarzyszy. Itachi z pokoju wyszedł pierwszy, potem Sayuri, a ja na końcu zamykając pomieszczenie na klucz. Zeszliśmy do recepcji gdzie zwróciłam klucz. Wyszliśmy na świeże powietrze. Itachi prowadził. Szłam tylko za nimi nieobecna myślami. Głowę miałam spuszczoną w dół. Co kilka kroków kopałam jeden i ten sam kamień. Wciąż wyobrażałam sobie jak będzie wyglądać nasze spotkanie. A co jeśli nie będzie chciał wrócić? Albo po prostu już nie będzie chciał być już ze mną? A co wtedy z Itachim? Boże co..
- Widzę go!
Krzyknęła uradowana Sayuri klaskając w dłonie. Podniosłam wzrok na dziewczynę. Właśnie biegła szczęśliwa w stronę czerwonowłosego. Czemu ona potrafiła się z tego cieszyć, a ja nie?
- Idziesz do niego?
Spytał niepewnie Itachi, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Podeszłam ostatnia do niego. Spojrzał na mnie wyjątkowo chłodnym spojrzeniem po czym dodał.
- Victoria?
- Tak..
Odwróciłam wzrok nie potrafiłam patrzeć na niego, gdy nie oddawał żadnych emocji. Zagryzłam delikatnie dolną wargę po czym poczułam jak mnie przytula.
- Kocham cię.
Powiedział pół szeptem całując mnie w głowę. Nie odpowiedziałam. Wtuliłam się w jego tors zatrzymując cisnące się do moich oczu gorzkie łzy. Po kilku minutach puścił mnie i powiedział.
- To co wracamy? Teraz mam po co wracać.
Uśmiechnął się do mnie, a ja tylko odwzajemniłam uśmiech spoglądając na Itachiego. Czarnowłosy skrzywił się tylko i wykonał pieczęć dzięki której znaleźliśmy się w organizacji.
- Sayuri idź sporządzić raport misji do Nagato, a Sasori pójdzie z tobą.
Pokiwali tylko głową na znak, że się zgadzają, a po chwili stracili się w ciemnościach korytarzu.
- Co chciałeś mi powiedzieć wtedy, w hotelu?
Powiedziałam niepewnie ściskając dłonie w pięści, patrząc na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą znajdowali się Sasori i Sayuri.
- To już raczej nie ważne..
- Ważne.
Spojrzałam na niego. Stał oparty o ścianę wpatrując się ślepo w sufit. Zerknął na mnie i wymusił uśmiech.
- Po co ci mam coś mówić, skoro znów będziesz szczęśliwa z Sasorim.. Wrócił więc czemu mam ci powiedzieć, że jesteś dla mnie ważniejsza niż wszystko na tym świecie. Dla mnie wschodzi i zachodzi jedno słońce, a jesteś nim ty. Victoria ja cię kocham.
Patrzyłam na niego z zdezorientowaniem. Zapadła cisza. Poruszał tylko głową na boki i odszedł. Patrzyłam jak odchodzi. Cząstka mnie, aż wyrywała się żeby pójść za nim, ale jednak coś mi nie pozwoliło. Wróciłam do swojego pokoju od razu idąc pod prysznic. Zimna woda ani przez chwilę nie potrafiła mi pomóc nie myśleć o Sasorim i Itachim. Byłam w totalnej kropce. Wyszłam spod prysznicu, ubrałam bieliznę i przydługą bluzkę po czym wyszłam z łazienki. Na moim łóżku siedział Sasori. Uśmiechnął się na mój widok i od razu podszedł do mnie przytulając mnie. Wtuliłam się w niego zaplatając ręce na jego szyi. Patrzył na mnie tym swoim czułym wzrokiem po czym złożył na moich ustach gorący pocałunek podnosząc do góry moje ciało i usadził sobie mnie na biodrach, a ja sama zaplątałam nogi wokół jego pasa. Przywarł ze mną do ściany. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, a nasze języki stanowiły jedność. Jego dłonie błądziły po moim ciele jak oszalałe, a ja wtapiałam się palcami u rąk w jego gęste czerwone włosy. Nasze chwile rozkoszy przerwało wejście Nagato do pokoju. Speszeni szybko stanęliśmy na równe nogi lekko oddalając się do siebie.
- Chyba nigdy się nie przyzwyczaję do tej sytuacji..
Pokiwał Tata z rozczarowaniem na twarzy. Lekko zarumieniłam się po czym podeszłam do niego i przytuliłam się do niego.
- Dobra, to mi się podoba.
Powiedział po chwili z uśmiechem przytulając mnie również. Po chwili puścił mnie, a ja odsunęłam się od niego.
- Dobra teraz przejdźmy do konkretów. Jest misja.
- Znowu..?
Jęknęłam cicho siadając na łóżku. Sasori spojrzał na Nagato czekając na szczegóły.
- Będziecie razem w drużynie z Itachim i Sayuri.
- Nie sądzi szef, że jeden medic ninja wystarczy?
Spytał Sasori lekko zdziwiony na decyzję lidera.
- Daj mi skończyć. Victoria nie jest jeszcze w pełni wytrenowana więc jest tak zwanym słabym punktem w waszej drużynie. Jesteś odpowiedzialny za nią. Madara będzie miał ją na celu żeby zemścić się na mnie. Musicie ciągle jej pilnować, o każdej porze dnia i nocy.
- A nie może zostać tutaj? Po co ma chodzić na misję, skoro jest najbardziej zagrożona na atak Madary?
- Musi się podszkolić. Nie mamy czasu żeby ją trenować z powodu rozpoczynającej się Trzeciej Wojny Shinobi, którą zaczyna Madara wraz z Orochimaru, którego wskrzesił Kabuto.
- Skąd szef wie?
Wyszczerzył Sasori oczy do granic możliwości.
- A Kaubto nie pracował z nami?
Spytałam niepewnie wsłuchując się w każde słowo, które wypowiada tata.
- Zdradził nas przez namowę Madary, który obiecał mu, że razem będą władać nad światem. A skąd wiem? Kakuzu z Deidarą byli na misji. Obecnie współpracujemy z Suną ale staramy się przede wszystkim ostrzec Konohę. Dlatego musicie dotrzeć tam szybciej niż Madara.
- Kiedy mamy wyruszać?
- Dziś o zmroku. Wiem nie macie dużo czasu ale ta misja jest bardzo ważna. Wszędzie musicie uważać. Przyjdźcie przed wyruszeniem do mnie po dokumenty, które musicie dostarczyć Tsunade. Victoria-jego wzrok skierował się w moją stronę- uważaj na siebie dziecko, proszę.
- Dobrze tato, będę uważać.
- Może być szef spokojny, będę pilnować ją jak oka w głowie.
- Ufam Ci, nie spierdol tego.
Sasori tylko pokiwał głową, że zrozumiał i odprowadził tatę do drzwi zamykając je gdy tylko wyszedł. Podszedł do mnie opierając się rękami o łóżko i pochylił się nade mną. Spojrzałam w jego oczy, a on tylko pocałował mnie w usta. Usiadł obok mnie i przytulił mocno do siebie. Uśmiechnęłam się tylko sama do siebie i wtuliłam w jego objęcia. Ale podczas wojny nie ma czasu na miłość, więc wstałam po chwili i zaczęłam się pakować do misji.
- Kochanie tyle się nie widzieliśmy, a ty teraz się pakujesz. Mamy czas do wieczora przecież.
- Wolę się przygotować, nie mam ochoty wszystko robić na ostatnią chwilę..
- Czyli co, misja jest ode mnie ważniejsza?
Odwróciłam się w stronę Sasoriego, który z ewidentnym zdenerwowaniem położył się na łóżku zaplatając ręce za szyję.
- Przecież wiesz, że nie..
Westchnęłam cicho siadając obok niego na krawędzi łóżka.
- To mogłabyś mi więcej czasu poświęcać.
- A kto mi poświęcał czas jak ciebie nie było?
Wywróciłam teatralnie oczami siadając na parapet. Wyciągnęłam z paczki papierosa odpalając go zapałkami. Wypuściłam dym w pokoju po czym usłyszałam kolejne oburzenie Sasoriego.
- Musisz przy mnie palić?
- Nigdy ci to nie przeszkadzało.
- Ale teraz przeszkadza.
- To wyjdź, nikt cię tu nie trzyma.
- Aa to już mnie wyganiasz? Jak sobie chcesz!
Wstał wkurzony z łóżka podchodząc do drzwi otwierając je lecz zaraz zamknął słysząc moje słowa.
- Jesteś dziecinny.
Powiedziałam patrząc jak zatrzymuje się w pół kroku po czym zaczął strojenie humorów.
- Ja dziecinny? Niby dlaczego? Dlatego, że chcę spędzić ze swoją dziewczyną trochę czasu?!
- Nie zauważyłeś tego, że jest natłok misji odkąd opuścił nas Madara? Chcę pomóc ojcu...
- Ciągle ojciec i ojciec! Nie pamiętasz już co on ci zrobił?!
- To nie on..
- Jak to nie on jak on! I kto wtedy był przy tobie? On czy ja do cholery?!
Podszedł bliżej mnie chwytając za moje ramiona.
- Puść mnie..
Powiedziałam gasząc fajkę w popielniczce. Jego ucisk robił się coraz mocniejszy.
- Kurwa to boli..
Jęknęłam cicho z bólu. Do pokoju wszedł Itachi, który z zdezorientowania nie wiedział co powiedzieć.
- To ja może przyjdę później..
Sasori na widok Itachiego zluzował ucisk z moich ramion.
- Nie no popatrz jeszcze do czego mój chłopak jest zdolny.
Zadrwiłam z Sasoriego schodząc z parapetu.
- Nie... Ja pójdę..
Powiedział nadal zdezorientowany Itachi, który zniknął zaraz za drzwiami mojego pokoju.
- I co to miało być?!
- To co widziałeś. Sasori wybacz ale...
- Co chcesz ze mną zerwać?! O nie, nie, nie.. Nie będziesz z nikim innym niż ze mną!
- Przepraszam bardzo, że co?
Spytałam patrząc mu w oczy. Nie wierzyłam w to, że aż tak się zmienił.
- Jesteś moja zrozumiałaś?
Zaśmiał się dokładnie tak jak śmieją się psychicznie chorzy ludzie.
- Sasori to koniec.. Zmieniłeś się..
Powiedziałam z łzami w oczach. Nie chciałam z nim kończyć tego związku, ale... Ale chyba muszę.. Nie mam zamiaru być z kimś, kto traktuje mnie jak zabawkę. Czułam się jak marionetka w jego rękach.
- Nie.
Powiedział stanowczo.
- Sasori kurwa co z tobą?!
Krzyknęłam patrząc na niego. Czułam jak słone łzy spływają po moich policzkach. Nie chciałam... Nie chciałam tego..
- Ja.. Przepraszam.. Nie potrafię się z tym pogodzić.. Myślałem, że umarłaś.. Victoria nie płacz proszę..
Po jego porcelanowej twarzy również spłynęły łzy. Podszedł do mnie obejmując mnie w pasie jedną ręką, a drugą wycierał łzy z mojej twarzy.
- Wybaczysz mi...?
Pokiwałam tylko głową na znak, że się zgadzam po czym poczułam jak mnie przytula. Wtuliłam się w jego ciało ponownie zaczynając płakać. Po chwili uspokoiłam się i spojrzałam na jego twarz. Nie oddawała żadnych emocji niczym jego marionetki..
- Przepraszam muszę już iść.
Czując na sobie mój wzrok speszony szybko wyszedł z pokoju do którego zaraz weszli Sasuke z Karin.
- Cześć!
Powiedziała uśmiechnięta Karin.
- Taaa.. Cześć.
Powiedziałam zamyślona patrząc na drzwi zza którymi zniknął Sasori. Coś go dręczyło i było to widać. Te jego wahania nastroju nie były do niego podobne. Po chwili ocknęłam się i zaczęłam się dalej pakować. Gdy skończyłam dopiero dostrzegłam, że pary już nie ma w pokoju. Potrząsnęłam głową po czym nadepnęłam na jedną z panel, która się złamała na pół. Pod jedną połówką dostrzegłam małą, zakurzoną skrzyneczkę. Wzięłam ją do rąk i zdmuchnęłam kurz po czym otworzyłam ją. W środku znajdowały się zwoje zaznaczone literką "ザ" czyli tak zwane "Zwoje Zakazane". W sumie było ich 18. Słysząc kroku schowałam je szybko do płaszcza i odłożyłam skrzynkę na swoje miejsce przykrywając ją złamanym panelem. Do pokoju wszedł Kisame i powiedział tylko na odczepnego.
- Obiad jest.
Dobijała godzina 15. Czyli, że gotował Hidan.. Zerwałam się na równe nogi zamierając ze sobą płaszcz, który w drodze do kuchni zakładałam powoli żeby żaden ze zwojów nie wypadł. Weszłam do kuchni, gdzie było już czuć pyszne ramen. Na samą myśl, aż się uśmiechnęłam i zajęłam swoje stałe już miejsce. Wszyscy zajadali się obiadem, tylko ja nie miałam ochoty jeść. Widelcem dzióbałam w daniu po czym odsunęłam talerz kończąc posiłek i wyszłam bez słowa. Wiedziałam gdzie mam iść z zwojami. Skierowałam się w stronę wyjścia. Jednym ruchem dłoni przeniosłam się przed jego dom. Zapukałam grzecznie, czekając aż otworzy mi drzwi.
- O Victoria, dawno cię tu nie było..
- Słuchaj musisz mi pomóc!
Wyminęłam go w drzwiach siadając na kanapie. Hitoshi spojrzał na mnie zdziwiony po czym zamknął drzwi i usiadł na przeciw mnie.
- A więc o co chodzi?
Spojrzałam na niego po czym wyciągnęłam z kieszeni płaszcza 18 małych ZZ. Hitoshi zmarszczył brwi biorąc po kolei każdy do ręki. Po kilku minutach ciszy powiedział niedowierzająco.
- Sk-skąd ty to masz...?
- Było w moim pokoju. Powiedz mi do czego one są..
- Są to zwoje Kekkei Genkai. Pierwszy z nich to Mangekyou Sharingan.
- Czyli co mogę mieć Mangekyou Sharingan dzięki temu zwojowi?
- Tak. Są to unikatowe zwoje dlatego tylko jedna osoba może ich użyć. Niestety twoje ciało nie należy do najsilniejszych dlatego nie możesz ich użyć teraz...
- Teraz? Czyli będę mogła po jakimś czasie?
- Victoria słuchaj... Pamiętasz przepowiednię Ropuszego Mędrca?
- Niezbyt.. Nikt mnie nigdy nie uczył jak zostać ninja..
- Musimy iść do twojego ojca.
- Ale po co?
- Zaufaj mi.
- No dobra..
Nie wiedziałam co się dokładnie dzieje. Słuchałam Hitoshiego ze względu na to, że to on w znacznym stopniu pomógł mi wrócić do żywych. Prze teleportowałam nas do organizacji gdzie czekała moja drużyna. Byli wściekli, bo mieliśmy wyruszyć już jakąś godzinę temu na misję.
- Gdzieś ty była?! Wiesz dobrze, że czas jest najważniejszy.
Powiedział Itachi. Spojrzałam na niego po czym wyminęłam go chwytając Hitoshiego za nadgarstek i ruszyliśmy do ojca. Weszliśmy do gabinetu gdzie od razu usłyszeliśmy zdenerwowany głos Nagato.
- Puka się! o czcigodny Hitoshi. Wybacz za moje zbulwersowanie.
Na widok Hitoshiego wstał i ukłonił mu się. Usiedliśmy na przeciw niego po czym Hitoshi spojrzał wyczekująco na mnie. wyciągnęłam bez słowa 18 ZZ kładąc je na jego biurku. Nagato z niedowierzaniem wziął je do rąk i zaczął czytać zawartość ich. Po chwili ciszy usłyszeliśmy jego głos.
- Gdzie to znalazłaś?
- U mnie w pokoju.
- To dlatego Madara chciał tam wejść za wszelką cenę.. Musimy je jak najszybciej zniszczyć.
- Nie. Victoria je wszystkie użyje..
Powiedział stanowczo Hitoshi.
- Ale przecież..
- Tak wiem, nie ma bijū w sobie, ale to jest najmniejszy problem. Dzięki tym zwojom odrodzi się Mędrzec Sześciu Ścieżek. I to właśnie nim będzie Victoria. Jako, że ty i Naruto jesteście jednocześnie Dzieckiem z Przepowiedni, to właśnie potomek jednego z was będzie wcieleniem Mędrca. Naruto jednak jest za młody na to, żeby mieć potomka, a wojna już się zaczęła zostanie nim Victoria.
- Nie Hitoshi, nie poświęcę córki. W każdej chwili ona może umrzeć z ręki Madary, a nie opanuje w tak krótkim czasie 18 kekkei genkai.
- W sumie 19..
- Jak to 19? Zwojów jest 18.
- Rinnegan.. Jest twoją córka dlatego ma go w sobie.
- Miałam już i się nie przyjął do mojego poprzedniego ciała, więc chyba to jest nie możliwe, żeby znów go aktywować.
- W sumie jest jeden pomysł..
Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi.
- Wejść!
Krzyknął Nagato po czym do środka wszedł Itachi.
- Co chcesz?
- Misja jest tak? Victoria idziemy..
- Victoria nie idzie. Idźcie sami.
Powiedział Nagato, który ruchem ręki wskazał drzwi Itachiemu. Ten tylko warknął i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Więc jaki jest ten pomysł?
- Oddam jej swojego Feniksa..
Powiedział Hitoshi z ciężkim westchnieniem. Zapadła cisza. Nagato wstał i podszedł do okna.
- Nie zgadzam się. To za dużo jak na 19-letnią dziewczynę. Jeśli i tym razem straci bijū? Nie Hitoshi nie mogę zesłać swojej córki na pewną śmierć.
- Chcesz uratować świat?
- Ale nie będę swojej córki poświęcał!
- Nagato do cholery musimy!
- Nie będę poświęcał córki! Już bym wolał sam się poświęcić!
- Madara jest od ciebie silniejszy, zniszczy cię jednym ruchem!
- A ją nie?!
- Ja może was zostawię..
Wstałam nerwowo z fotela po czym poczułam jak Hitoshi chwytając mnie za nadgarstek posadził z powrotem na swoje miejsce.
- Albo zostanę...
- Victoria powiedz coś!
Krzyknął po chwili Nagato patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Patrzyłam raz na Hitoshiego raz na tatę. Nie wiedziałam co robić. Byłam pod presją.
- Jeśli mam zginąć to wolę być silna, a nie żeby mówili, że córka Nagato jest słaba.. Tato zróbmy tak jak Hitoshi mówi..
- Ale teraz cię nie wskrzesimy! Wiesz dobrze, że Kabuto pracuje dla Madary!
- Trudno poświęcę się..
- Tylko wiesz, że wyczyścimy twoje ciało z jakichkolwiek emocji?
- Czy-czyli, że po przemianie nie będę nic czuła do Sasoriego?
- Nie będziesz czuła miłości, współczucia, nienawiści, bólu niczego...
- Dajcie mi chwilę...
Wybiegłam szybko z gabinetu. Pobiegłam w stronę wyjścia głównego. Zobaczyłam, że moi towarzysze wchodzą do lasu. Krzyknęłam na całe gardło.
- SASORI!!
Czerwonowłosy odwrócił się i spojrzał na mnie. Szybko pobiegłam w jego stronę i rzuciłam mu się na szyję. Z łzami w oczach powiedziałam.
- Nie ważne co się stanie, wiedz, że byłeś dla mnie wszystkim. Kocham cię całym sercem i nigdy o tym nie zapomnij! Gdy wrócisz już nic nie będzie tak jak dawniej, ale pamiętaj o tym, proszę...
Mówiłam błagalnym głos, który łamał się przy każdym słowie. Muszę się poświęcić, muszę pokazać światu, że ja też potrafię dojść daleko mimo, że muszę tyle poświęcić.
- Ale o czym ty mówisz?
Powiedział w końcu Sasori.
- Przekonasz się w przyszłym czasie.
Przytuliłam go ostatni raz i wróciłam do organizacji. Słyszałam jak coś do mnie mówi ale musiałam przezwyciężyć swoje emocje, muszę się przyzwyczaić. Weszłam do organizacji i pierwsze co skierowałam się do kuchni gdzie znalazłam mamę. Podeszłam do niej wtulając się w nią i powiedziała cicho.
- Kocham cię.
Po czym odeszłam i wróciłam do gabinetu.
- Tato..
- Tak?
- Nie ważne co się stanie i tak będę cię kochać, jesteś moim ojcem więc pamiętaj o tym.
Obdarzyłam go subtelnym uśmiechem, a jemu aż łzy napłynęły do oczu.
- Możemy zaczynać?
Spytał Hitoshi wstając z miejsca. Nagato skinął głową, że się zgadza, a ja tylko wzruszyłam ramionami i powiedziałam.
- No to zaczynamy..
Tata wziął klucze z szafki po czym odsunął dywan otwierając wielką klapę w podłodze. W trójkę zeszliśmy schodami w dół. Hitoshi trzymał 9 zwojów, ja szłam środkiem, a za nami Nagato również z 9 zwojami. Czułam się jak jakaś kapłanka czy coś w tym stylu. Nie mogłam uwierzyć w to, że to właśnie ja będę wcieleniem Wielkiego Mędrca. Daleko mi brakowało do niego, ale w końcu to jakaś przepowiednia tak? Nie znalazł tego nikt inny oprócz mnie.. Najbardziej bałam się tego, że stracę Sasoriego.. Łzy zakręciły mi się na samą myśl. Wytarłam mokre oczy rękawem płaszcza. Doszliśmy do wielkiej sali, gdzie na środku stało łóżku z kajdanami do rąk i nóg. Na około tego były świece. Nagato każdą odpalił po kolei z smutkiem na twarzy. Hitoshi podszedł do ściany gdzie były przypięte łańcuchy. Wystawił ręce na prosto po czym Nagato przypiął go. Po chwili podszedł do mnie kładąc mnie na łożu i również przypiął mi ręce po czym nogi. Podwinął Hitoshiemu bluzkę ukazując pieczęć Feniksa, która aż rozbłysła. Zrobił kilka ruchów rękami używając po kolei jutsu przywołania po czym na końcu przyłożył do pieczęci na brzuchu Hitoshiego. Czarnowłosy aż klną z niewiarygodnego bólu. Z pieczęci wyłaniała się głowa Feniksa. Nagato przypiął wiązania czakry do ciała bijū i od razu naprowadzał go w stronę mojego ciała. Czułam jak jego dziób powoli i boleśnie wchodzi w mój brzuch. Jego czakra unosiła się wokół mojego ciała tworząc szarą aurę. Po kilku godzinach w końcu Feniks znalazł się moim ciele. Wykończona całym procesem oddychałam ciężko i głęboko. Czakra zaczęła wchłaniać się w moje ciało po czym ból w końcu minął. Na moim brzuchu rozświetliła się pieczęć Feniksa. Odetchnęłam z ulgą jak moi towarzysze.
- Udało się.
Powiedział Hitoshi, który dzięki pomoc Nagato uwolnił się z łańcuchów.
- Najgorsze za nami.
Nagato po tych sowach podszedł i rozkuł mnie po czym dał mi do rąk pierwszy z zwojów.
- Przyłóż otwartą dłoń do zwoju gdzie narysowany jest znak każdego ze zwojów.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem i przyłożyłam dłoń do znaku. Po chwili prawe oko zaczęło mnie piec. Patrzyłam na tatę, który zaciskał dłonie w pięści. Po chwili milczenia krzyknął.
- Mówiłem ci, że nic z tego!
- Spokojnie, jeszcze chwila...
Powiedział cierpliwie Hitoshi. Znowu cisza. Pieczenie powoli ustępowało. Spojrzałam niepewnie na Hitoshiego, który z uznaniem pokiwał głową.
- Masz oczy słynnego Izuny Uchiha. Jestem pod wrażeniem.
- A teraz jak reaktywujemy Rinnegana?
Nagato i Hitoshi po moim pytaniu podeszli bliżej mnie. Nagato położył dłoń na moim prawym oku, a Hitoshi jedną na mojej głowie, a drugą na prawym oku Nagato. Zaczął wymawiać jakieś słowa po czym w tym samym czasie ja i Nagato syknęliśmy z bólu. Po chwili znowu pieczenie ustało i otworzyłam oczy. Spojrzałam na tatę. Jego prawe oko miało kolor zielony, a w drugim nadal widniał Rinnegan.
- Dobra zostało jeszcze 17!
Klasnął w dłonie uradowany Hitoshi. Odwróciłam się w jego stronę przez co uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Dziewczyno teraz mnie przerażasz... A właśnie.. Będziesz je miała włączone przez kilka dni, a potem możesz sama je włączyć i wyłączyć, czyli nie będziesz miała takich oczu na stałe.
- Okej.
- No to kolejne kekkei genkai trzeba użyć...
Powiedział zmęczony już Nagato. Wszyscy byliśmy już zmęczeni tym wszystkim, a przede mną jeszcze 17 zwojów oraz kasowanie emocji. Ten dzień na prawdę gorszy już nie mógł być. Przyłożyłam rękę do kolejnego zwoju. Wewnętrzna część dłoni zabłysła, a na miejsce blasku pojawił się symbol w kształcie dwóch nachodzących się na siebie diamentów. Te Kekkei Genkai nazywane jest Uwolnieniem Mroku. Następne kekkei genkai, które aktywowałam w sobie to: Kekkei Genkai klanu Kurama, Kekkei Genkai Ranmaru, Uwolnienie Magnesu, Uwolnienie Prędkości, Uwolnienie Pyłu, Uwolnienie Lodu, Uwolnienie Wrzątku, Uwolnienie Płomieni, Uwolnienie Wybuchu, Uwolnienie Stali, Uwolnienie Burzy, Uwolnienie Skwaru, Shikotsumyaku, Uwolnienie Kryształu i najważniejsze z Kekkei Genkai, a mianowicie Uwolnienie Yin i Uwolnienie Yang. Teraz najgorsze z całego procesu. Hitoshi podszedł do mnie kładąc obie dłonie na moją głowę. Zamknął oczy i zaczął po kolei wymieniać słowa zakazanego jutsu wymazywania emocji. Z mojego ciała zaczęły wypływać 6 różnokolorowych płomieni ognia, który po chwili po prostu zniknęły. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Hitoshi zdjął ręce z mojej głowy po czym powiedział.
- A więc to już koniec. Jeśli dobrze stwierdziliśmy to Victoria ma teraz wszystko co cechuje Mędrca.
- Minęło już kilkanaście godzin, powinna odpocząć.
Powiedział Nagato zbierając zużyte zwoje. Miał rację, każdemu z nas przyda się teraz porządny odpoczynek. Skierowaliśmy się schodami ku górze wychodząc z tego pomieszczenia. W gabinecie pierwszy wziął głos Nagato kierując swoje słowa do Hitoshiego.
- Jesteś teraz osłabiony, powinieneś zostać w organizacji, aby Madara nie dorwał cię w swoje ręce gdy nie masz już tak wielkich pokładów czakry, a po za tym ktoś musi trenować Victorię.
- Masz rację, zostanę na parę dni potem wracam do siebie. Madara nie powinien już się mną interesować skoro nie mam w sobie już dziesięcioogoniastego. Trochę dziwnie teraz bez niego, ale szybko się przyzwyczaję. Najważniejsze jest to, żeby zaaklimatyzował się w ciele Victorii. Jest to dobra bestia więc nie powinien nic zrobić Vici tylko będzie ją teraz chronić i użyczać swojej czakry gdy tego będzie potrzebowała. Dobrze się spisałaś mała, należy ci się porządny odpoczynek.
Poklepał mnie po ramieniu po czym kierował się na korytarz. Nagato po jego wyjściu podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie.
- Będę cię chronić za wszelką cenę, zaufaj mi..
Po czym puścił mnie i pocałował mnie w czoło. Pokiwałam tylko głową i wyszłam z gabinetu. Przeciągnęłam się na korytarzu po czym poszłam do swojego pokoju. Nie miałam na nic siły, a rozpoczynał się już nowy dzień. Leniwie poszłam do łóżka i położyłam się od razu zasypiając.
Otworzyłam oczy, jak się nie mylę było popołudnie. Przeciągnęłam się po czym wstałam z łóżka kierując się do łazienki. Na spokojnie wzięłam prysznic, ubrałam się, ogarnęłam się i wyszłam do ludzi. Co chwilę ziewając weszłam do kuchni, w której jak zwykle siedział Hidan, Kakuzu i Kisame.
- Cześć młoda.
Powiedział Hidan. Spojrzałam na niego, a jego przeszły ciarki. Spojrzałam na niego krzywo po czym sobie przypomniałam, że nadal mam nowe, piękne oczy. Tsaa super.. Wzruszyłam ramionami i nalałam sobie kawy do kubka siadając obok nich. Nikt się nie odzywał, wszyscy tylko patrzyli na mnie.
- Co się tak gapicie?
- Jesteś jakaś inna..
Stwierdził Kakuzu, który pierwszy raz się zainteresował się czymś innym niż pieniędzmi.
- Co? Nie zdaje ci się..
- Masz Mangekyou Sharingan w lewym oku, a w prawym Rinnegan, tak masz rację, dziwny znak na prawej dłoni też mi się zdaje, masz rację, mój błąd.
Powiedział Kisame udając, że wszystko jest dobrze.
- W takiej formie jakiej jesteś teraz za twoją głowę będą płacić miliardy.
- Wal się..
Powiedziałam wstając z miejsca. Nie lubiłam jak gadał o kasie i o tym, że w końcu ktoś mnie zabije.
- I na dodatek pyskata się zrobiła, lubię takie.
Powiedział Hidan. Poruszałam brwiami po czym z rękawa moje płaszcza wyłonił się sztylet z mojej kości. Odwróciłam się na pięcie przy okazji ścinając głowę Hidanowi. Uśmiechnęłam się zadziornie po czym chuchnęłam na sztylet chowając ją znów pod skórę.
- Niee.. To nie może być prawda..
- A jednak. To co Kakuzu.- Podeszłam do niego, stając za nim i oparłam dłonie na jego ramionach nachylając się po czym zaczęłam kontynuować.- Dalej chcesz sprzedać moją głowę.
- Chyba zrezygnuję z tego pomysłu.
Otrząsnął się po czym wstał podnosząc głowę Hidana, którą zaraz zaczął przyszywać. Znudziło mi się gadanie z nimi. Podeszłam do drzwi i chwytając za klamkę zobaczyłam znowu przyszłość, a mianowicie to, że Sasori, Itachi i Sayuri zostali złapani przez oddziały wojskowe Suny. Szybko otrząsnęłam się i wróciłam wzrokiem do świata rzeczywistego. Szybko skierowałam się do swojego pokoju. Założyłam biały płaszcz z czerwonymi chmurkami. Uszył mi go kiedyś Kakuzu jak mu zapłaciłam trochę kasy. Ale mniejsza. Trzeba ratować moją drużynę. Przy okazji mogłam trochę zobaczyć jakie mam umiejętności. Ojciec nie mógł się dowiedzieć, że wychodzę. Dostałby szału jak się dowiedział. Założyłam kaptur na głowę i wyruszyłam w stronę Suny. Skakałam co kilka metrów z jednego drzewa na drugie. Starałam się dotrzeć tam jak najszybciej dlatego nie zachowywałam się dość cicho. Każdy mógł mnie znaleźć. Na szczęście nikt mnie nie śledził, więc mogłam być spokojna. Słońce już zachodziło, a po drugiej stronie wschodził na ciemne niebo biały księżyc. Dodarłam do Suny po jakiejś godziny. Księżyc w pełnej okazałości widniał na środku nieba. Do wioski weszłam prawie niezauważona. Strażnicy spali więc prześlizgnęłam się przez nich bez problemu. Jednak dopiero w środku zaczęły się kłopoty. Przede mną stał Kazekage, a dokładniej był to Gaara. Nie pomyślałabym, że to on zostanie Kazekage ale w sumie dobry wybór.
- Kim jesteś i czego tutaj szukasz?
Powiedział spojonym tonem stojąc w swojej postawie, a mianowicie miał skrzyżowane na klatce piersiowej ręce.
- No cóż wątpię żebyś mnie teraz poznał..
- Mów kim jesteś i dlaczego tutaj jesteś.
- No cóż jestem Victoria.
- Z Konohy?
- Owszem.
Uśmiechnęłam się zadziornie ściągając z mojego ciała płaszcz, który rzuciłam na ziemię. Spojrzałam na niego pogłębiając swój uśmiech.
- To nie jesteś ty..
- Długa historia Gaara. Oddaj moich przyjaciół.
- Kogo?
- Gaara nie mam ochoty na te twoje gierki.. Oddaj po dobroci Itachiego, Sasoriego i Sayuri.
- Czyli teraz należysz do Akatsuki. Zdumiewające.. Ale twoje ciało...-Przejechał wzrokiem od dołu po same oczy i znieruchomiał.
- Jak ty...
- Oddasz ich po dobroci?
Spytałam wysuwając sztylet z kości. Jego oczy jeszcze bardziej się poszerzyły. Przyłożyłam do swoich ust dłoń gdzie tylko palec wskazujący i serdeczny nie były schowane.
- Oddasz ich?
Ocknął się po czym zmrużył oczy i otworzył gurdę, z której od razy wyłonił się piasek, który kontrolował.
- Czy nie, okej..
Mój wyraz twarzy stał się poważny, a oczy rozbłysły.
- Saikō Zettai Bōgyo: Shukaku no Tate!
Po tych słowach przede mną pojawił się gigantyczna figura piaskowego Shukaku, a zaraz w moją stronę poleciały tak zwane Piaskowe Shurikeny.
- Shakuton: Uwolnienie Skwaru! Meiton: Uwolnienie Mroku!
Wokół mnie zaczęły się unosić czerwone kule czakry, a znak na ręce zaczął absorbować z każdego Piaskowego Shurikena czakrę. Po chwili opadły jako zwykłe shurikeny. Wzięłam jedną kulę czakry do ręki napełniając ją czakrą Gaary po czym wyrzuciłam ją w stronę figury piaskowego Shukaku. Niestety to nic nie dało. Shukaku wciągnął to w siebie. Wyłączyłam Uwolnienie Skwaru. Nim zdążyłam przywołać kolejne Kekkei Genkai w moją stronę biegły Piaskowe Klony Gaary. Tym razem użyłam mocy Mangekyou Sharingan. Czas na ninjutsu Amaterasu. Przymknęłam lewe oko, z którego puściła się krew po czym otworzyłam je, a czarne płomienie Amaterasu unicestwiły klony.
- Jestem pod wrażeniem.
Powiedział Gaara z dosłyszalnym uznaniem.
- Dobra kończmy tą dziecinadę.
Zaśmiałam się złowieszczo uwalniając trochę czakry Feniksa. Dwa z ogonów wyrosły z tyłu moje ciała, a wokół niego utworzyła się aura koloru szarego. Podniosłam wzrok na przeciwnika z tak zwanym wzrokiem psychicznego mordercy. Widziałam w oczach młodego Kazekage lekki strach. To jeszcze bardziej mnie determinowało do zniszczenia go.
- Shikotsumyaku: Łańcuch Kości Zwłok!
Z mojego brzucha poszybował łańcuch kości zakończony ostrzem w stronę Gaary. Napełniłam go czakrą Feniksa co rozsadziło figurę piaskowego Shukaku. Przywróciłam łańcuch wyłączając przy tym Shikotsumyaku i wchłonęłam w swoje ciało czakrę Feniksa po czym podeszłam do Gaary.
- A teraz oddasz mi przyjaciół?
- Ty.. Ty..
- Gaara porozmawiajmy, opowiem ci o wszystkim.
- Do-dobrze..
Skinął głową nadal zdezorientowany przywódca Suny. Usiedliśmy w jego gabinecie po czym zaczęłam opowiadać swoją historię.
- A więc zacznę od początku.. Pamiętasz jak zniknęłam w wieku 15 lat z wioski?
- No tak, pamiętam. Szukaliśmy cię wszędzie przez dobre parę miesięcy.
- Zaprowadzili mnie do moich prawdziwych rodziców. A mianowicie Nagato i Konan.
- W naszej wiosce nazywani są jako Starszy Syn Mędrca Sześciu Ścieżek i Papierowa Dama.
- Dokładnie o nic mi chodzi.. A więc dalej.. Po jakimś czasie wróciłam dosłownie na jeden dzień do Konohy przez co aktywował mi się Rinnegan, jako iż miałam za mało czakry w swoim ciele dlatego też zapieczętowali w moim ciele Nekomatę, który spierdolił wraz z Rinneganem gdy ratowałam Hitoshiego przed atakiem Itachiego, a mianowicie przy zmianie ciała. Madara odszedł od Akatsuki i zapowiedział, że rozpocznie Czwartą Wielką Wojnę Shinobi dlatego Nagato chce uprzedzić o tym Konohę zanim będzie za późno. Madara zebrał wszystkie ogoniaste bestie prócz twojego Shukaku i Kyuubiego.
- Właściwie nie ma tylko Kyuubiego.. Jeszcze..
- Jak to?
- Przed przybyciem członków Akatsuki przegrałem z Madarą i odebrał mi Shukaku zostawiając mnie przy życiu. Jest jeszcze silniejszy niż był na początku dlatego nie zdziwię się jeśli odbierze Kyuubiego Naruto. Nikt nie da mu rady...
- Ja dam.. Nie skończyłam ci dalej opowiadać mojej historii.. Kilka dni temu znalazłam 18 ZZ.
- Zakazanych zwojów z Kekkei Genkai?
- Tak. Obecnie wszystkie mam w sobie dodatkowo doszedł Rinnegan, a żeby na wszystko wystarczyło mi czakry mam w sobie Feniksa z dziesięcioma ogonami oraz dodatkowo wymazali mi wszystkie emocje z mózgu żeby Madara nie wygrał ze mną podczas używania swoich psychologicznych sztuczek.
- Masz w sobie słynnego demona samego Kuro Oni?
- W rzeczy samej. Dlatego przychodzę też do ciebie, abyś porozmawiał z innymi Kage o tym co już się zaczyna. I pamiętaj nikt nie może się dowiedzieć o naszej rozmowie. Nikt ale to nikt nie może wiedzieć, że mam w sobie zapieczętowanego Feniksa i 19 Kekkei Genkai.
- Dobrze, zrozumiałem.
- Dobra ja muszę iść poszukać mojego płaszcza, bo nikt mnie nie może rozpoznać..
- Spokojnie. Jeden z moich ludzi przyniesie ci nowy.
Gaara skinął tylko palcem, a jeden z jego straży ruszył po płaszcz, który zaraz przyniósł. Był cały biały z złotą nitką. Ubrałam go na siebie, zakrywając swoją twarz. Widać było mi tylko oczy. Wraz z Gaarą skierowaliśmy się do pomieszczenia gdzie znajdowali się Itachi, Sasori i Sayuri. Kazekage został przed wejściem, a ja sama weszłam do środka. Trójka od razu spojrzała na mnie. Podniosłam głowę patrząc na nich. Przeszły przez nich dreszcze co było widać od razu.
- Ma-madara?
Spytała niepewnie Sayuri. Wywróciłam teatralnie oczami po czym zdjęłam kaptur. Wszyscy oniemieli.
- Victoria co ci się stało?! Jesteś inna..
Powiedział Sasori, który podszedł do mnie. Chwycił mnie za nadgarstki, a ja tylko spojrzałam obojętnym wzrokiem.
- Nie jestem już tą samą osobą. A teraz wychodzimy, bo nawet z tak prostym zadaniem nie potraficie sobie poradzić.
Prychnęłam z niezadowoleniem pod nosem i założyłam kaptur ponownie na głowę wychodząc jako pierwsza z pomieszczenia, a zaraz za mną pozostała trójka. Skinęłam głową na znak pożegnania w stronę młodego Kazekage i prze teleportowałam się z towarzyszami do organizacji.
O Sasori już wrócił *.* nareszcie... Itachiego widzę zżera zazdrość.
OdpowiedzUsuńJej na notka była genialna, długa i wciągająca *.*
Znalazłam mały błąd "nie ważne" pisze się "nieważne"
No tak Victoria nie jest już tą samą osobą tu mogę się zgodzić ;o
dawaj kolejny rozdział *.*
Yyyyyy... Victoria robi się troszkę straszna, być nie miłą dla Sasori'ego, nie do pomyślenia. A tak w ogóle fajney rozdział ^^
OdpowiedzUsuńNie lubię Sasoriego ale zazdrość Itasia mi sie podoba :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że napisałaś tak długa notke bo zajebiście sie ja czytało czekam na next i dodaje do linków :*
A u mnie nn. :)
in-the-dark-shinobi.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń