niedziela, 7 października 2012

Rozdział 4 - Poznanie.

No przepraszam, że tak długo, ale wszystko się posypało i zamiast napisać to w jeden dzień notkę pisałam w 4 dni.. Myślę nad zawieszeniem puki się nie ułoży, a kiedy to będzie? Tego nie wiem.


- Nic się nie stało!
Roześmiana i wesoła powiedziała entuzjastycznie w stronę blond-włosego chłopaka, któremu widać było, że spadł kamień z serca. Przechodziło mi przez myśl, że przeprosił dlatego żeby nie mieć kłopotów u ich szefa. Zresztą rozumiem go, chociaż tata wydawał się na miłego i pełnego zrozumienia, ale nie wiem jaki jest do nich. Blondyn uśmiechnął się do mnie i wyszedł z pokoju. Po chwili usłyszałam głośne krzyki co wzbudziło we mnie niepokój. Uchyliłam drzwi, żeby coś więcej usłyszeć. Słyszałam dwa męskie głosy, a ich "rozmowa" przebiegała mniej więcej tak.
- Kurwa Hidan ile razy ci mam mówić, że jak masz wypełniać misję do końca to masz ją wypełniać, a nie przychodzić tutaj! Ja cie skurwielu kiedyś zabiję!
- Dobra spierdalaj jebany kaktusie.
A po chwili było tylko słychać głośne trzaski. Nikt nie reagował więc wyszłam jakby mnie prąd poraził i stanęłam między nimi odciągając jednego od drugiego. Ale jak to ja zawsze lubiłam pakować się w problemy. Pomagając im sama sobie zaszkodziłam. Poczułam siarczysty szlag w pysk od jednego z nich, otworzyłam szeroko oczy i powiedziałam sobie w myślach "o nie, tak być nie może!". Odwróciłam się na pięcie i z pięści uderzyłam jakiegoś siwego obstarzałego, ale w jakimś stopniu pociągającego nimfomana ( czy jak to się pisze ;d dop. autorki ) Spojrzał na mnie, jakby ducha zobaczył. Roślinka popatrzył na boki i zniknął jakby pochłonięty przez podłoże. Zostałam tylko ja i siwy. Patrzyłam na niego wściekła, a on na mnie. Te spojrzenia przerwał znany mi już głos.
- Co wy robicie?
Oboje spojrzeliśmy na Sasoriego, który patrzył na nas jak na dwóch idiotów, przynajmniej takie miałam odczucie. Po chwili odezwał się siwy.
- Ta dziwka, którą przyprowadziłeś mnie spoliczkowała. Mogłeś ją do mnie wysłać jak nie potrafiłeś jej zaspokoić.
- Hidan nie...
Sasori zrobił przerażone oczy po czym usłyszał kroki szefa, które odbijały się od pustych ścian korytarzu. Hidan pewny siebie powiedział do czerwonowłosego.
- I widzisz teraz cię szef opierdoli za to.
Patrzyłam się na siwego z mordem w oczach. Nie lubiłam jak ktoś mnie wyzywa, ale nie brałam sobie znów tego do serca. Pein podszedł do Hidana i chwytając go za bluzkę wykrzyczał mu w twarz.
- Coś ty powiedział?!
Hidan spojrzał na niego i powiedział jąkając się.
- No bo to Sasori! Przyprowadza dziwki a potem tak jest, że ja obrywam!
- Nie mów tak o mojej córce!
Przycisnął go do ściany tak mocno, że jego plecy zrobiły wgniecenie. Siwy nie wiedział o co tu chodzi, spoglądał raz na mnie raz na tatę. Podeszłam do nich i próbowałam ich rozdzielić.
- Tato uspokój się.
Poczułam przerażające spojrzenie na sobie przez Peina po czym zamilkłam, lecz zaraz po chwili odepchnęłam go od siwego.
-Mówię coś.
Podniosłam lekko ton patrząc w jego oczy. Tak to z pewnością mój ojciec. Postępuję zupełnie jak on i właśnie to zauważyłam. Spojrzałam na niego nieco bardziej stanowczo po czym usłyszałam od niego.
- Z tobą to sobie porozmawiam inaczej.
Po czym poszedł w swoją stronę. Przewróciłam tylko oczami po czym skierowała wzrok w stronę siwego i powiedziałam.
- Następnym razem myśl rozumem, a nie fiutem.
Odwróciłam się na pięcie nie oczekując odpowiedzi i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się się na łóżku po czym głośno sama do siebie powiedziałam.
- Dziewczyno w co ty się wpakowałaś.
Po chwili rozmyślań usłyszałam pukanie do drzwi trzymając głowę wbitą w poduszkę powiedziałam cicho "wejść!". Dopiero gdy drzwi się otworzyły podniosłam głowę z poduszki i spojrzałam na osobę w drzwiach. Był to mężczyzna z czarnymi włosami i sharinganem w oczach. Kogoś mi przypominał, kogoś znajomego. Na odczepnego powiedziałam lekko zaspanym głosem.
- Co chcesz?
On jednak bez słowa usiadł obok mnie i patrząc w podłogę powiedział.
- Ty jesteś Victoria, tak?
- No i?
Znów zamilczał więc schowałam twarz ponownie w poduszkę po czym usłyszałam jego męski głos.
- Masz ze mną misję..
Przymknęłam oczy i wstałam odrywając się od poduszki. Usiadłam obok niego przeciągając się. Spojrzałam na niego i zaspana powiedziałam.
- Jaką znowu misję, dopiero tutaj...
Nie dokończyłam zdania gdy on dał mi kartkę z opisem misji. Czytając to oczy jeszcze bardziej mi się poszerzyły. Spojrzałam na niego i spytałam ironiczne.
- To od Pein'a?
- Tak.
Zdecydowanym korkiem wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę biura. Przełknęłam ślinę i zapukałam po czym weszłam do środka. Usiadłam na przeciwko niego, a on zmierzył mnie tylko wzrokiem, był wściekły, że mieszam się w sprawy Akatsuki. Przełknęłam ponownie ślinę i powiedziałam.
- Tato.. Czemu wysyłasz mnie na tą misję?
- Żebyś nauczyła się pokory i że nie masz prawa wtrącać się w życie Akatsuki.
Odłożył papiery z biurka do schowka i usiadł na przeciw mnie patrząc na mnie zza rąk, które opierał na łokciach. Ja tylko zjechałam wzrokiem w dół i powiedziałam cicho.
- Przepraszam.
- Wiesz na czym misja polega?
- Mniej więcej.. Ale wytłumacz.
- Wraz z Itachim musicie odebrać ośmioogoniastego z rąk Kilera Bee.
- Ale..
Nagle Pein podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie, szepcząc mi do ucha "kochanie uważaj na siebie, kocham Cię." Poniosła mnie ta chwila. Powstrzymałam napływające łzy do moich oczu i zamknęłam oczy. W końcu czułam, że gdzieś mnie chcą, że gdzieś mnie kochają. Po chwili wszedł Sasori, a gdy zobaczył tą scenę uśmiechnął się i patrzył na mnie. Pein pocałował mnie w czoło i wrócił do papierkowej roboty. Ja skierowałam się ku drzwiom i wyszłam zostawiając ich samych. Szłam przez korytarz z najdumniejszym z moich uśmiechów. Po chwili usłyszałam głos Sasoriego.
- Vicky! Czekaj.
Podbiegł do mnie i chwycił mnie za nadgarstek po czym odwrócił mnie w swoją stronę i powiedział z uśmiechem.
- Masz ochotę na spacer?
Lubiłam go, a jego uśmiech doprowadzał mnie do szaleństwa. Pokiwałam głową, że się zgadzam po czym poszłam do mojego pokoju. Wzięłam gorącą kąpiel, pomalowałam rzęsy i podkreśliłam linie ust szminką koloru czerwonym. Ubrałam czarne rurki, czerwone tenisówki i biały t-shirt z logo Rolling Stones'ów ( musiałam >.< dop. autorki ) i czekałam na Sasoriego, który po chwili zapukał do moich drzwi. Otworzył, a przede mną stał wysoki przystojny mężczyzna w czarnych spodniach, niebieskiej bluzce i czarnych butach. Uśmiechnął się i powiedział.
- Gotowa?
- Oczywiście.

3 komentarze:

  1. Omg.! Super rozdział :)
    Pein ma w sobie coś strasznego O.o a zarazem potrafi być kochany.
    Podoba mi się postać Vicky, taka spontaniczna.
    Czekam na next!
    Weny życzę :)
    P.S. U mnie nowy chapterek ;P
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział . Podobał mi się ten wątek z Sasorim . <3
    Czekam na next i zapraszam do siebie : [Nowe rozdziały]
    http://konoha-high-school-live.blogspot.com/
    &
    http://zupelnie-nowy-rozdzial.blogspot.com/
    Życzę weny i do przeczytania .

    OdpowiedzUsuń
  3. No przyznam, że dziś dopiero trafiłam na twój blog. Przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę przyznać, że pomysł jest! Świetnie na prawdę :) Uwielbiam Akatsuki oraz wszystkich członków! Chcę być na bieżąco więc jakbyś mogła to informuj mnie o nowych notkach na moim blogu. Byłabym bardzo wdzięczna :) A jeśli masz ochotę, to również zachęcam to czytania mojego blogu :D Jest to mój pierwszy więc chce wiedzieć co robię źle, co wam się podoba. Wszystkie komentarze i uwagi są mile widziane :) Jestem po prostu ciekawa czy się nadaję do opowiadań ^^
    Pozdrawiam.
    http://autorka-opowiadanie.bloog.pl/

    ~ autorka

    OdpowiedzUsuń

Ogłoszenie!

Drodzy czytelnicy. Jeżeli przeczytacie jakiś rozdział to proszę pozostawić po sobie jakiś ślad, krytykę czy też pochwałę. Jak widzę komentarze od was od razu chce mi się pisać dalsze rozdziały. Ale właśnie bez tych komentarzy czuję się jakbym pisała sama do siebie. Więc jeśli przeczytasz jakiś rozdział skomentuj go. Pozdrawiam.