Siedziałam w jego gabinecie jak na szpilkach. Bałam się każdego jego ruchu. Patrzyłam na niego z żalem w oczach. Nie mógł mnie inaczej skrzywdzić. Był moją ostoją, moim autorytetem, moim ojcem do cholery! Patrzył na mnie z lekkim przerażeniem(?) w oczach. Byłam rozczarowana po czym spuściłam głowę w dół, żeby na niego nie patrzeć. Miałam obrzydzenie do niego. Przez pobyt tutaj traciłam już jakiekolwiek emocje. Stawałam się taka jak oni, to było pewne. Po chwili Itachi zakrząknął i powiedział kierując się do drzwi.
- To ja was może zostawię samych.
Bałam się zostać sama, ale musiałam z nim porozmawiać. Kiedyś musiał nastać ten czas. Gdy Itachi zamknął za sobą drzwi Pein powiedział stonowanym głosem kładąc ręce na biurku.
- A więc masz swojego rinnegana.
- I co teraz będziesz mnie gwałcił i molestował z dumą?
Prychnęłam pod nosem i podeszłam do parapetu siadając na nim. Pein odwrócił wzrok na jakiś moment wpatrując się w jeden punkt, po czym wstał od biurka i podszedł do mnie. Kucnął przede mną i chwycił moje ręce po czym powiedział patrząc na mnie.
- Przepraszam. Wiem, że mi teraz nie wierzysz, ale nie chciałem tego.. Dopiero teraz wiem jak bardzo mogłem skrzywdzić jedną z dwóch kobiet, które kocham.
Parsknęłam śmiechem po czym odepchnęłam go od siebie zeskakując z parapetu. Odwróciłam wzrok w jego stronę patrząc wzrokiem pełnym wstrętu i nienawiści.
- Co myślisz, że polece na te twoje tanie słówka. Łżesz prosto w oczy i ty śmiesz nazywać się ojcem? Już bym wolała w ogóle nie mieć ojca niż mieć takiego skurwiela! Współczuję Konan, że jest z takim frajerem jak ty. Dziękuję.
Skierowałam się w stronę drzwi wychodząc z hukiem. Skierowałam się w stronę kuchni wchodząc do niej dość głośno po czym Kisame rozzłoszczony powiedział do mnie zajadając się serkiem.
- Czy ty nie możesz choć raz zachować się cicho?! Chcę zjeść w spokoju! Gorzej niż Deidara się zachowujesz!
- Zamknij pysk!
Z jadalni było słychać głos blondyna po czym spojrzałam na rybę i powiedziałam opierając się o stół patrząc mu w oczy.
- Jeśli w tej chwili nie zamkniesz się wpierdalając ten serek to przerobię cię na sushi zrozumiano?
- Jak ty....
Z całej siły walnęłam ręką w stół patrząc na niego.
- Co powiedziałam?!
Kisame się zmieszał i spuszczając głowę w dół wziął do ust łyżeczkę zapełnioną po brzegi serkiem. Odeszłam od stolika i wyciągnęłam z lodówki butelkę wody. Poczułam dziwne ukłucie w brzuchu i mocno przymknęłam powieki czując jakby moje oczy zaczęły płonąć. Po moich policzkach spłynęła krew po czym ból przeszedł i otworzyłam oczy. Kisame otworzył usta i powiedział.
- Jak .. Ty... SZEFIE!!!!
Wydarł się na całą organizację rzucając w górę serkiem i łyżeczką i zaczął biegnąć w stronę wyjścia, lecz mocne uderzenie drzwiami powaliło bestię na ziemię. Do kuchni wszedł Pein i spojrzał dookoła, a jego wzrok utkwił na mnie. Spojrzałam na niego i prychnęłam pod nosem.
- Jak ty wyłączyłaś rinnegan'a?
Spojrzał na mnie dość zszokowany. Widać było, że taki widok był dla niego nowością. Spojrzałam na swoje odbicie w łyżce i oniemiałam. Oczy, które miałam w kolorze rubinowym wyglądały teraz jakby w tęczówkach wylała się krew. Szybko podbiegłam do jedynej osoby, która mogła mi pomóc. Dosłownie wbiegłam bez pukania do drzwi zatrzymując się w otwartych drzwiach. Moje kąciki ust powędrowały ku górze i oparłam się o framugę drzwi patrząc na chłopaka, który rzeźbił właśnie jedno ze swych dzieł. Marionetka miała niesamowite rysy twarzy, porcelanową twarz i ciepły, delikatny uśmiech na twarzy. Podeszłam bliżej chłopaka i nachyliłam się przy nim patrząc na jego ręce.
- Ładne.
Chłopak wzdrygnął się po czym spojrzał na mnie i ponownie się wzdrygnął spadając z krzesła. Szybko wstał i powiedział z troską w głosie.
- Co ci się stało?!
- Ale co... A oczy.. Jak to stwierdzili w kuchni, wyłączyłam rinnegan'a.
Wzruszyłam ramionami i usiadam na jego miejscu. Wzięłam w dłonie nieskończoną jeszcze marionetkę i powiedziałam.
- Masz na prawdę tale..
Zdanie przerwał mi bezradny głos Sasoriego.
- Zaraz wrócę, nie ruszaj się..
Westchnął ciężko i poczłapał w stronę apteczki, którą trzymał w łazience. W sumie nie dziwię mu się, że jest taki zniesmaczony skoro prawie codziennie u niego jestem z jakimś urazem, zadrapaniem, raną, a teraz z nowym nabytkiem. Rinegann'em. Odwróciłam się w stronę Sasoriego, który właśnie wychodził z łazienki. On pokręcił tylko głową na mój widok i poklepał miejsce na łóżku. Pokracznie podreptałam w wyznaczone miejsce i usiadłam posłusznie. Czerwonowłosy usiadł obok mnie wyciągając apteczkę. Namoczył chusteczkę wodą i wytarł już zaschniętą krew z moich policzków. Był delikatny jak zawsze, a jego ruchy subtelne i pełne gracji? Tak gracji.. Obchodził się ze mną jak z najważniejszą "Rzeczą" w jego życiu. Uśmiech sam rysował się na mojej twarzy, ale gdy zobaczyłam w jego ręku strzykawkę od razu odsunęłam się trochę z przerażeniem w oczach. Sasori zaśmiał się i powiedział do mnie.
- Przypomniało mi się jak tutaj trafiłaś. Też się bałaś strzykawki. Ale teraz musisz, to dla twojego dobra... Nastaw rękę.
Spojrzałam na niego z wywróconą dolną wargą do przodu, a on jeszcze bardziej się zaśmiał chwytając mnie za nadgarstek. Spojrzał mi w oczy swoim ciepłym spojrzeniem i rozchylił usta z chęcią wypowiedzenia kilku słów.
- Nie bój się, nie masz czego..
Spojrzał na moją rękę i powoli zaczął wbijać mi w żyłę żółty płyn. W sumie to nic nie bolało. Wyciągnął igłę z mojej ręki i powiedział z uśmiechem chowając swój sprzęt do apteczki.
- No i już wszystko gotowe, a teraz idź stąd bo pracuję.
Wskazał ręką w stronę drzwi po czym zaśmiał się po raz kolejny i musnął mój policzek idąc do łazienki. Podniosłam się z łóżka i idąc w stronę drzwi wyjściowych dotknęłam koniuszkami palców miejsce, gdzie złożył pocałunek i uśmiechnęłam się sama do siebie wychodząc z pokoju. Skierowałam swoje kroki w stronę mojego pokoju, gdy przechodząc obok biura ojca usłyszałam rozmowę dwóch mężczyzn. Jeden z głosów należał do mojego ojca, a drugi? Nie mam pojęcia.. Stanęłam przy drzwiach i zaczęłam podsłuchiwać rozmówców.
Pein " Zadowolony jesteś z tego? Z tego, że przez ciebie musiałem zjebać sobie relację z moją córką, bo chcesz pozbawić ją emocji!"
Druga osoba "Wiesz dobrze, że jej tutaj nie chciałem. Masz szczęście, że w końcu ma rinnegan'a, bo wiesz co by..."
Pein "Tak wiem. Madara ja cię szanuję, ale nie takie coś! Wiesz dobrze, że nie mogłem jej mieć przy sobie przez te 16 lat! "
Druga osoba "Tak wiem, porozmawiamy następnym razem, bo czas goni. Przemyśl to."
Usłyszałam kroki lecz nie potrzebnie nadal tam stałam. Osoba wychodząca z pomieszczenia nieświadoma tego z całej siły otworzyła drzwi, które wręcz zmiażdżyły moją twarz co przyczyniło się do mojego upadku. Skuliłam się trzymając dłońmi twarz i zaczęłam przeklinać pod nosem. Czułam na sobie wzrok tej osoby, która odezwała się i podeszła do mnie.
- Kochanie nic ci nie jest?!
Powiedział przerażonym głosem mój ojciec. Odsłoniłam twarz i patrząc na niego powiedziałam.
- Ty tego nie chciałeś, prawda?
Pein odwrócił wzrok w prawą stronę i usiadł obok mnie patrząc się w podłogę. Westchnął ciężko po czym spojrzał na mnie z wymuszonym uśmiechem na jego bladej twarzy.
- Słyszałaś?
Spojrzałam na niego przygryzając dolną wargę z zażenowania.
- Tak, słyszałam..
Zapadła chwila ciszy po czym poczułam jak Pein przytula mnie do siebie dość mocno. Ja wtuliłam się w niego, a łzy poleciały po moich policzkach. Czułam, że jego intencje są teraz szczere. Nachylił głowę nad moje ucho i powiedział drżącym głosem.
- Przepraszam, nie chciałem tego, ale jest ktoś wyżej nade mną.. Nie powinienem się zgadzać, przepraszam! Ja... Ja cię kocham.
Coś we mnie pękło po czym wydusiłam z siebie kilka słów.
- Ja ciebie też kocham, tato..
Pocałował mnie w czoło i wstał wystawiając rękę w moją stronę aby pomóc mi wstać. Uśmiechnęłam się do niego naturalnie i z pomocą jego ręki podniosłam się z ziemi. Spojrzał na mnie i powiedział.
- Musze wracać do pracy, zajmij się czymś, a jak będziesz chciała porozmawiać to przyjdź.
- Dobrze.
Poruszałam głową na znak, że rozumiem i odprowadziłam go wzrokiem do drzwi gabinetu. Otarłam łzy i skierowałam się w stronę jadalni. Byłam słaba i wykończona. Weszłam do pustej kuchni i zrobiłam sobie kanapki. Usiadłam z gotową kolacją przy stole i zaczęłam pomału jeść. Ból w okolicy skroni był nieziemski. Po chwili poczułam jak moje ciało obsuwa się w dół, a ja nic nie mogę na to poradzić. Przymknęłam powieki po czym po chwili znowu je otworzyłam. Wszędzie było ciemno. Wielkie, ciemne pustkowie z iskierką światła gdzieś w oddali. Szłam przed siebie w stronę światełka, które stawało się coraz większe. Przez cały czas towarzyszyły mi jakieś zagłuszone dźwięki, coś w stylu rozmowy kilku ludzi, lecz były tak przytłumione, że nie dało się nic dokładnie usłyszeć. Po kilku minutach drogi w końcu doszłam do celu. Światło padało przez dziurkę od klucza wielkich wrót. Niepewnie je otworzyłam. Moim oczom ukazała się polana pełna niebieskich kwiatów. Na samym środku polany siedział niebieski kot z dwoma ogonami. Zmarszczyłam brwi na jego widok po czym on wstał, przeciągnął się i spojrzał na mnie. Po chwili powiedział ludzkim głosem.
- Podejdź do mnie.
Czułam się dziwnie, jak w jakimś śnie? Tak to na pewno tylko sen. Podeszłam więc bliżej, bo co miałam do stracenia. Z każdym moim krokiem kot był coraz większy, a ja czułam się obok niego jak jakaś myszka. Podniosłam swój wzrok na niego i powiedziałam.
- Co teraz?
Położył się ponownie trzymając mnie w swoich łapach.
- Załącz rinnegan'a.
Przymknęłam powieki, a moje oczy od razu zmieniły się kolor na szary z czarnymi okręgami. Otworzyłam powieki i spojrzałam na niego pytająco.
- A teraz wsłuchaj się w dźwięki.
Stałam przez chwilę zdziwiona po czym przymknęłam powieki i starałam się wychwycić każde słowo.
1."On już nie wróci prawda? Sasori powiedz, że ona będzie żyła, powiedz, że się obudzi zaraz. Sasori powiedz coś do cholery!"
2."Jej stan jest krytyczny, nie wiemy czy Matatabi przyjął się w jej ciele. Musimy czekać. Tylko tyle nam zostało"
1."Mówisz to z takim cholernym spokojem, który doprowadza mnie do szału!"
2."Itachi odpocznij, dostajesz już na głowę."
Otworzyłam szybko oczy i spojrzałam na kota.
- Ty jesteś Matatabi?
- Tak to ja.
Wymruczał kot ziewając co chwilę. Rozglądnęłam się po polanie i powiedziałam zrezygnowana.
- Chcę się obudzić z tego snu.. Ile tutaj jestem? Dzień, dwa?
Spojrzałam na kot, który przez zamknięte powieki powiedział.
- Półtora roku. Czekaj obudzę cię moja pani.
Kot wstał po czym najeżył się i otworzył paszczę połykając mnie w całości. Szybko otworzyłam oczy oddychając nerwowo. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, w którym nikogo nie było. Wstałam z łóżka, na którym leżałam i zaczęłam iść cała wystraszona po korytarzu. Weszłam po schodach do góry i odwróciłam się na lewo, gdzie znajdował się pokój Itachiego. Przełknęłam ślinę i podeszłam do drzwi. Spuściłam głowę w dół podnosząc prawą dłoń by zapukać. Od tego oderwał mnie głos z końca korytarza.
- Nie ma go tam.
Odwróciłam się w stronę dobiegającego głosu. W ciemności korytarzu widziałam tylko krwistoczerwone oczy z Mangekyou Sharingan. Moje ciało przeszły ciarki, a głos zaczął drżeć.
- Kim jesteś..?
Rozmówca tylko się zaśmiał i zbliżył do słabo działającej już lampy na suficie. Gdy zobaczyłam jego postać przełknęłam nerwowo ślinę po czym przybliżyłam się niepewnie do niego. Spojrzałam w jego oczy, które nie były już takie same jakie zostały w jej pamięci od ostatniego spotkania.
- Skąd tutaj się znalazłeś?
- Jakby ci to miło wytłumaczyć. Od twojego ostatniego pobytu w wiosce wiele się zmieniło. Ja wraz z nowymi towarzyszami dołączyłem do Akatsuki jakiś rok temu. Mamy zamiar pomóc twojemu ojcu.
- A więc już wiesz, Sasuke...
- Jesteś fałszywa. Jak na ciebie patrzę to mnie coś odpycha aż. Cały czas nas zdradzałaś pracując do nich. Nawet wtedy na balu. Byłaś z moim bratem wtedy. Ale widzę, że traktują cię jak królika doświadczalnego. Najpierw uczyli cię walki wręcz, potem nauczyli cię walki używając żywiołów, niedawno rinnegan, a teraz bijuu? Z każdym krokiem pozbawiają cię emocji. Chcą byś była maszyną do zabija...
- ZAMKNIJ SIĘ!
Krzyknęłam przerywając jego wypowiedź. Spojrzałam wściekła na niego zaciskając pięści.
- Co ty możesz o mnie wiedzieć, co? Całe życie w Konoha poświęciłam, żeby być blisko ciebie. Nie wiesz co tu się działo, nic nie wiesz! Gówno was wszystkich obchodziło gdzie zniknęłam! Tutaj mam kochającą mnie rodzinę, a w wiosce musiałam się użerać z takimi zadufanymi w sobie dupkami jak ty. A teraz zejdź mi z drogi.
Wyminęłam go i podążyłam od razu do gabinetu ojca. Weszłam bez pukania z wielkim hukiem. Dopiero, gdy rozejrzałam się po pomieszczeniu, zauważyłam, że całe Akatsuki siedziało przy wielkim stole, obmyślając plan działania natarcia na Sunagakure. Dziesięć par znanych mi już oczu oraz trzy pary nieznanych wpatrywało się we mnie jak w ducha. Spojrzałam na Peina i powiedziałam.
- Czemu mam w sobie bi...
Sasori wstał i podszedł do mnie wyprowadzając za drzwi. Chwycił mnie za nadgarstek i zaczął prowadzić w stronę drzwi prowadzących do lochów. Wszędzie było czuć smród krwi i rozkładających się ciał. Weszliśmy w końcu do pomieszczenia na samym końcu po lewej stronie. Posadził mnie za krześle i usiadł obok.
- Nie mów nikomu, że masz w sobie Nibi'ego. Nikomu rozumiesz?
- Ale czemu?
- Sam wyciągnąłem bijuu z Yugito Nii, żebyś nie umarła... Rinnegan był dla ciebie zbyt mocny i nie potrafiłaś go kontrolować. Nibi jest ugodowy, dlatego też wybrałem go na twojego demona. Pamiętaj nie możesz nikomu o nim powiedzieć.. Wiesz o tym tylko ty, ja, Sasuke i Itachi. Nikt inny nie chciał się zgodzić, a sam Pein nic o twojej śpiączce nie wiedział. Wrócił dopiero dzisiaj z misji. Dla twojego bezpieczeństwa nie mów nikomu, to może się źle skończyć dla ciebie.
- Po co to wszystko robicie?
- Ja ci już mówiłem co do ciebie czuję, a Itachi? Nie wiem sam. Chyba musisz go zapytać. Tak bardzo za tobą tęskniłem..
Spojrzałam na niego nic nie mówiąc, po czym wyszłam z pomieszczenia. Skierowałam się niechętnie do kuchni. Otwierając drzwi dostrzegłam tą samą dziewczynę, która była w sali konferencyjnej. Kogoś mi przypominała. Pamiętam ją skądś, ale nie potrafię sobie przypomnieć skąd. Patrzyła na mnie z nienawiścią. Spojrzałam tylko na nią z dezaprobatą nalewając sobie kawy do ulubionego kubka Tobiego. Ciągle wbijała we mnie swój wzrok nie odrywając go chociażby na chwilę, żeby mrugnąć. Patrzyła tak na mnie, aż do kuchni wszedł Sasuke. Jej wzrok od razu stał się czuły, namiętny i wyglądała jakby miała serduszka zamiast tęczówek. Na ten widok zakrztusiłam się kawą wypluwając ją w stronę czerwonowłosej. Było słychać tylko śmiech Sasuke. Spojrzałam na niego tajemniczym spojrzeniem i usiadłam na blacie kuchennym wyciągając paczkę papierosów z szufladki, gdzie Kakuzu zawsze je chowa przede mną. Odpaliłam jednego i spojrzałam pytająco na dziewczynę, która piorunowała mnie wzrokiem wściekłości. Spojrzałam znowu na Sasuke, który był dość blisko mnie. Wypuściłam dym z ust w jego stronę, a on zaś wciągnął go do płuc po chwili wypuszczając w bok. W końcu się odezwałam.
- Wyrosłeś skarbie.
Uśmiechnęłam się złowieszczo patrząc na niego paląc fajkę. Zaśmiał się i poruszył głową na boki po czym sam powiedział.
- A ty niby nie? Już prawie 18 lat nam stuknie.
Zakrztusiłam się dym papierosa po czym spojrzałam na niego.
- Że co kurwa proszę?
Sasuke zdezorientowany spojrzał na mnie po czym odezwał się piskliwy głos dziewczyny, która siedziała przy stole.
- A mi 17-ście!
- Zamknij pysk.
Powiedziałam spoglądając na nią z wściekłością w oczach.
Uspokój się, dziewczyna nic ci nie zrobiła.
W mojej głowie pojawił się głos Matatabiego. Uspokoiłam się od razu po czym wyrzuciłam peta przez otwarte małe okienko. Spojrzałam na Sasuke po czym powiedziałam zeskakując z blatu.
- No nic na mnie już pora, muszę poćwiczyć i się przebrać.
Mówiąc to kierowałam się w stronę drzwi ciągle patrząc na młodego Uchiha. Wiedząc, że już jestem przy wyjściu odwróciłam się i poczułam mocne uderzenie drzwiami w moją twarz. Od razu upadłam na podłogę i podrapałam się po głowie patrząc na oprawcę mojego bólu. Był to wysoki chłopak możliwe, że w moim wieku o fioletowej tęczówce i białych włosach, które na końcówkach miały kolor niebieski. Spojrzał na mnie po czym uśmiechnął się sam do siebie ukazując po lewej stronie ust mały kieł. Poruszał brwiami do góry po czym powiedział.
- Sasuke, kto by pomyślał, że tu takie laski mieszkają! A my musieliśmy się tyle użerać z Karin.
Z końca kuchni było słychać wściekły głos dziewczyny.
- Suigetsu zaraz ci krzywdę zrobię!
Zaraz po tych słowach do kuchni wparował rudowłosy chłopak, który uderzył drzwiami w Suigetsu, który tracąc równowagę na nogach upadł prosto na mnie. Nie wytrzymałam już tego i mój krzyk rozniósł się po całej kuchni.
- KURWA!!!
Chłopak o białych włosach uśmiechnął się i nadal leżąc na mnie powiedział.
- Kochanie nie denerwuj się tak, pamiętaj złość piękności szkodzi.
- No nie kurwa drugi Hidan... Złaś ze mnie idioto!
Odepchnęłam go z siebie po czym wstałam na własnych nogach i spojrzałam na nich wszystkich. Do kuchni wszedł Deidara, Sasori, Itachi i Hidan. Itachi od razu na widok nowych członków, którzy paradowali dumnie w szatach Akatsuki warknął i spojrzał na mnie.
- Czemu się wydzierasz? Spać mi nawet nie dasz.
Powiedział zmęczony i zaspany Deidara, który ciągle ziewał i rozciągał się. Westchnęłam cicho po czym usiadłam na krześle. Byłam wykończona dzisiejszym dniem. Skrzyżowałam ręce na stole po czym bezwładnie położyłam na nich moją głowę nie wiedząc kiedy ponownie zmorzył mnie sen.
niedziela, 20 stycznia 2013
wtorek, 8 stycznia 2013
Rozdział 8. - Konoha.
Ohayo! Ten rozdział dedykuję, mojemu ulubionemu czytelnikowi, a mianowicie Pawłowi, pozdrawiam ;3.
Bandaż wraz z wodą utlenioną poleciały na podłogę a usta czerwonowłosego rozchyliły się z niedowierzania. Jego wzrok był przerażony, a zarazem nie wierzył w to co usłyszał. W sumie to mu się nie dziwię, nikt by nie uwierzył. Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę drzwi, aby uniknąć kłótni o to, że "Pein nigdy by nie uderzył swojej córki", "on jest dobra" bla,bla,bla, rzygam tym.. Chwytając za klamkę poczułam dziwny ucisk na nadgarstku. Był to Sasori. Przyciągnął mnie delikatnie do siebie i przytulił szepcząc do ucha.
- Jakoś to naprawimy, uda nam się. Pomogę ci..
- Nie chcę waszej pomocy. Jesteście tacy sami jak on! Za niedługo będę wyglądała jak przegrany bokser po walce.
Odsunęłam mężczyznę od siebie i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Szłam pustym korytarzem zastanawiając się co ja teraz zrobię... Wiedziałam kto mógł mi teraz poprawić humor. Ruszyłam żwawym krokiem przed siebie po czym zatrzymałam się przy drzwiach z tabliczką "Victorii wstęp wzbroniony". Uśmiechnęłam się szyderczo i weszłam bez żadnego pukania. Otwierając drzwi wydarłam się jak zawsze.
- Deida..ra...aa.
Patrzyłam właśnie jak blondyn nago tańczy, a gdy usłyszał mój głos stał na przeciwko mnie odwrócony przodem jakby zobaczył ducha, a ja sama miałam wargi rozszerzone po czym doszłam do siebie i wybuchłam głośnym śmiechem.
- Hahaha... Dei, masz małego.
Powstrzymywałam się od płaczu po czym Deidara podszedł do mnie i wypchnął mnie z pokoju wychodząc na korytarz. Po chwili usłyszeliśmy dwa donośne śmiechy. Równo odwróciliśmy głowy w stronę dochodzących odgłosów i ujrzeliśmy Hidana i Itachiego całych czerwonych ze śmiechu. Ledwo co udawało im się nabrać powietrza do płuc. Spojrzałam na blondyna i powiedziałam spuszczając wzrok na jego przyrodzenie po czym powiedziałam najpoważniej jak potrafiłam.
- Chłopcze ubierz się, nie można paradować z gołym kroczem przy damie.
Zacisnęłam usta w wąską linię, żeby nie wybuchnąć śmiechem po raz kolejny, a Dei cały zaczerwieniony wrócił do pokoju z chęcią mordu na mnie w oczach. Hidan i Itachi podeszli do mnie i zaczęli się śmiać. Pierwszy raz widziałam, że Itachi się uśmiechał, a co dopiero śmiał. Czarnowłosy stał dość blisko mnie więc pomyślałam, że jak już się bawić to się bawić.
- Czarny jak mnie dogonisz sprzątam za ciebie.
- Nie, ja nie biegam.
- A no tak wielki pan Uchicha nie potrafi biegać.
- Coś ty powiedziała?!
- Nie potrafisz biegać.
- Ja potrafię wszystko!
Widząc jego zdenerwowanie zaczęłam biec przy czym odwróciłam się przez ramię i pokazałam mu język. Starszy Itachi zaśmiał się wraz Hidanem i pobiegł za mną. Jak zobaczyłam, że biegnie za mną wybiegłam z organizacji przez jakieś drzwi i ujrzałam łąkę, ale różniła się od tej do mojego treningu. Było tutaj tak zielono, kwieciście i ładnie. Zatrzymałam się i zaczęłam podziwiać piękno tego miejsca. Po chwili usłyszałam męski głos Itachiego,o którym zapomniałam.
- Mam cię.
Chwycił mnie z rozpędu za talię i razem runęliśmy na trawę. Zaczęłam się śmiać po czym spojrzałam na Itachiego, który leżał na mnie i spoglądał na mnie. Delikatnie odgarnął kosmyk włosów, który niesfornie opadał mi na oczy, za ucho i uśmiechnął się. Tak bardzo przypominał mi Sasuke, w którym byłam zakochana. Uniosłam kąciki ust lekko ku górze tworząc mały i subtelny uśmiech na mojej porcelanowej twarzy. Czarnowłosy nachylił się jeszcze bliżej mojej twarzy po czym przymknął powieki i pocałował mnie czule w usta. Z początku nie wiedziałam co się dzieje, lecz przymknęłam również powieki i oddałam się chwili oddając mu pocałunek. Nasze języki splotły się w jedność. Chwila zapomnienia.. Dopiero gdy poczułam jego męskie dłonie pod bluzką, ocknęłam się i przerwałam pocałunek szybko wstając i mówiąc pół jękiem.
- Nie, nie, nie, nie tak nie może być.
- Coś nie tak zrobiłem? Przepraszam ja...
- Za bardzo przypominasz mi Sasuke...
Itachi zrobił lekki grymas na twarzy po czym powiedział z rozczarowaniem w głosie.
- Rozumiem idź sobie do niego i tak nikt cię tu nie potrzebuje.
Moje czerwone oczy rozbłysły. Pierwszy raz nie wiedziałam co robić. Spojrzałam na niego i mijając go powiedziałam.
- To sobie idę. Pozdrów moją rodzinkę.
Weszłam do środka kierując się od razu w stronę mojego pokoju mijając chyba wszystkich na korytarzu. W końcu doszłam do drzwi mojego pokoju wchodząc do środka. Było słychać tylko głośny trzask drzwiami i od razu wzięłam się za pakowanie rzeczy. Schowałam do torby czarną bluzę, długie czarne rurki, bieliznę i ze dwie bluzki. Zarzuciłam torbę przez ramię oraz na zarzuciłam skórzany pas z katanami na plecy w kształcie X. Skierowałam się do kuchni biorąc z lodówki dwie butelki wody, jedną butelkę sake, a z blatu kuchennego wzięłam dwie paczki papierosów i zapałki. Odwiązałam opaskę z przekreślonym symbolem Konohy i rzuciłam na podłogę po czym moja postać zatraciła się w ciemności korytarza. Wyszłam przez polanę treningową i skierowałam się w stronę lasu. Spojrzałam na las z płomyczkiem nadziei w oczach.
- Przygotuj się Konoha na moje ponowne przyjście.
Uśmiechnęłam się i weszłam do dzikiego lasu.
Przemierzałam kilometry, aż nastała noc, więc lepiej było się gdzieś zatrzymać. Przeszłam jeszcze trochę, aż zobaczyłam światło. Pobiegłam więc w jego stronę. Moim oczom ukazał się stary, drewniany domeczek. Niepewnie zapukałam do drzwi. Po chwili w nich ukazała się młoda kobieta. Była wysoka, opanowana i miała blond włosy. Tyle udało mi się zauważyć.
- Czego tutaj szukasz?
-Ja-a .. Ja tylko chciałam zapytać czy pani ma troche miejsca w domu, bo nie mam się gdzie zatrzymać, a noc w takim lesie nie jest zbyt bezpieczna.
Kobieta teatralnie wywróciła oczami i otworzyła szerzej drzwi wpuszczając mnie do środka. Rozglądnęłam się dookoła zapamiętując każdy szczegół. Po wyglądzie było widać, że to domek leśniczego, ale szło by się zastanawiać nad tym, a ja nie mam czasu. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos kobiety.
- Chcesz coś do picia?
- Poproszę herbatę.
Usiadłam na kanapie i odstawiłam na podłogę torbę wraz z katanami, a przed moim nosem już stała herbata, a blondwłosa kobieta siedziała po drugiej stronie stołu. Sięgnęłam niepewnie po szklankę czując na sobie jej spojrzenie, które przeszywało mnie na wylot. Spojrzałam na nią i natrafiłam się na jej wzrok.
- Skądś cię znam.
Powiedziała w końcu odrywając wzrok ode mnie. Spojrzałam na nią pytająco po czym powiedziałam.
- Co konkretnie masz na myśli?
Blondynka nachyliła się w moją stronę i powiedziała po chwili namysłu.
- Nie wiem czy wiesz, ale wyglądasz dokładnie jak Konan.. Powiedz jak się nazywasz.
- Jestem Victoria.. Hugi.
Przełknęłam ślinę i z ledwością wypowiedziałam znienawidzone przeze mnie nazwisko, ale nie mogłam jej powiedzieć, że jestem córką Peina i Konan. Kobieta widziała, że coś ukrywam ona tylko zakrząknęła i powiedziała.
- Jesteś z Konoha tak?
- Tak.
Wypowiadając słowo blondwłosa kobieta uśmiechnęła się delikatnie.
- Nazywam się Samui pochodzę z Kraju Błyskawic. Masz szczęście jutro wyruszam do Konohy, więc możesz tutaj zostać tyle i ile chcesz.
- Dziękuję.
Wypiłam do końca herbatę i odłożyłam na stolik kubek. Po chwili znów odezwał się kobiecy głos z ust jasnowłosej.
- Skoro jesteś z Konoha pewnie znasz niejakiego Sasuke Uchicha?
Spojrzałam na nią pytająco.. Wybierała się do Konoha, pyta o Sasuke.. Po chwili ciszy odezwałam się dość poważnym tonem.
- Nie, nie znam takiego człowieka.
- Mhm dobrze.. Ja idę spać. Ty śpij na kanapie, bo nie ma drugiego łóżka, dobranoc.
- Dobranoc.
Chwilę jeszcze poleżałam o rozmyślałam o Sasuke. Jedno było pewne, nadal jestem w tym głupku zakochana. Nie wiedziałam nawet kiedy zasnęłam.
Rano obudziłam się o 10 co wskazywało rozmieszczenie słońca. Przeciągnęłam się i podeszłam do lodówki. Zrobiłam sobie śniadanie z resztek pozostawionych przez kobietę po czym wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam w dalszą podróż. W przeciągu kilku godzin doszłam do mojego celu, a mianowicie do Konohagakure. Przy wejściu stali strażnicy, którym musiałam podać dokumenty o mojej osobie i w końcu weszłam do mojej rodzinnej wioski. Sporo się tutaj zmieniło. Wiele budynków było odnowione. Pierwsze co skierowałam się na pocztę z której o dziwo odebrałam dwa listy. Szybko roztargałam kopertę jednego z nich i zaczęłam czytać. Treść mnie zaskoczyła. Była od tajemniczego adresata, a w treści znajdowały się niniejsze słowa "Wiem gdzie jesteś, pamiętaj, że cię znajdę.". Byłam w połowie pewna, ze to od mojego ojca, a w drugim było zaproszenie na bal, który miał odbyć się dzisiaj o godzinie 20. Było to zaproszenie podpisane "Od tajemniczego wielbiciela". Miał po mnie przyjść do mojego domu. Skierowałam się prosto w tym kierunku. Zapukałam niepewnie dwa razy czekając, aż ktoś otworzy. Zza drzwi wyłoniła się postać kobiety, która od razu rzuciła mi się na szyję.
- Córciu gdzieś ty była tyle!
- Nie jestem waszą córką.
Odchyliłam się od kobiety, która po tych słowa mnie puściła i skinęła rękami, abym weszła do środka. Wszystko było takie same od mojego opuszczenia. Skierowałam się od razu do mojego pokoju i położyłam się na łóżku mówiąc cicho.
- Wreszcie w domu.
Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał już w pół do 8, więc szybko podbiegłam do szafy i zaczęłam przebierać między sukienkami. Najbardziej w oczy rzuciła mi się długa, falbaniasta czerwona sukienka. Szybko włożyłam ją na siebie i zawołałam "mamę".
- Mamo!! No weź mi pomóż, no!
Kobieta szybko przybiegła do mojego pokoju i spojrzała na mnie z zachwytem w oczach.
- Twój partner ma na prawdę szczęście.
- Mamo gorset mi zawiąż, no!
Kobieta podeszła bliżej mnie i zaczęła zawiązywać mi gorset i gdy skończyła zabrała się za moje włosy. Ubrałam czerwone szpilki i usłyszałam pukanie do drzwi. W końcu dowiem się kto zaprosił mnie na bal. Usłyszałam znajomy mi męski głos.
- Dobry wieczór państwo Hugi, przyszedłem po Victorię.
Otworzyłam drzwi pokoju i skierowałam się w stronę schodów. Zaczęłam powoli i z gracją schodzić w dół, a moim oczom pokazywała się sylwetka dobrze zbudowanego mężczyzny. W końcu gdy zeszłam na sam dół podniosłam mój wzrok na mojego towarzysza. Gdy go zobaczyłam zamarłam. Powiedziałam do "rodziców" na odczepnego, aby szybko wyjść na dwór by nie wzbudzać ich podejrzeń.
- To my idziemy, cześć!
Mężczyzna otworzył mi drzwi i szybko wyszłam na zewnątrz. Owszem był elegancko ubrany. Miał na sobie czarny garnitur, czerwoną koszulę i czarny krawat. Spojrzałam jeszcze raz na niego i zaczęłam mówić roztargniona.
- Co ty tu kurwa robisz?!
- Zabieram cię na bal.
- Ciebie chyba kurwa pojebało!
Mężczyzna nic nie mówił chrząkając użyczył mi swojej ręki co było bardzo w jego stylu. Jako, że miałam na sobie szpilki, co nie często się zdarzało, skorzystałam z jego gestu po czym powiedziałam.
- Skąd wiedziałeś, ze tu jestem?! Śledziłeś mnie?!
- Zamknij się już. Wiadome, że tu będziesz, a ja mam tu misję. Osoba, którą szpieguję będzie na balu. Muszę się wtopić w tłum, a ty mi w tym pomożesz.
- Jebany egoista z ciebie.
- Dziękuję.
Wyszczerzył się do mnie po czym wyciągnął spod marynarki dwie weneckie maski w kolorach czarno-czerwonych.
- Ale skąd wiedziałeś, że czerwony?
- Nie wiem, zgadywałem. Masz i zakładaj, bo już jesteśmy.
Zatrzymaliśmy się przed wielkim budynkiem i założyliśmy maski po czym spojrzeliśmy się na siebie i w równym czasie powiedzieliśmy.
- Wyglądasz chujowo.
Oboje parsknęliśmy śmiechem i weszliśmy do środka. Itachi otworzył mi drzwi i przytrzymując je powiedział.
- Panie przodem.
Weszłam pierwsza za mną Itachi, który objął mnie prawą ręką w talii i razem weszliśmy do sali, gdzie odbywał się bal. Jak zwykle się spóźniliśmy, więc wszyscy obecni na sali spojrzeli w naszym kierunku. Czuć było w ich spojrzeniach zachwyt, pogardę, niedowierzanie i zazdrość. Co jak co, ale chyba byliśmy najlepszą "parą" tego wieczoru. Wszyscy wrócili do tańczenia, gdy rozbrzmiała muzyka do tango. Itachi chwycił mnie za nadgarstek i wyprowadził na środek sali. Ustawiliśmy ramę i zaczęliśmy tańczyć. Po chwili czarnowłosy przechylił moje ciało i nachylając się powiedział.
- Dobrze tańczysz.
- Wzajemnie.
Podniósł mnie i zaczęliśmy tańczyć dalej. Oboje się wczuliśmy i wyglądaliśmy jak profesjonaliści. Podczas obrotów moja suknia wirowała jak kwiat róży na wietrze. Przy końcówce chwycił mnie za dłonie i obrócił tak, że ręce miałam skrzyżowane,a moje ciało przylegało do jego. Spojrzeliśmy sobie w oczy i usłyszeliśmy brawa. Itachi puściłem jedną z moich dłoni i rozwinął po czym oboje się pochyliliśmy do przodu. Wszyscy ponownie zaczęli tańczyć, a czarnowłosy powiedział mi do ucha.
- Ja się rozglądnę, a ty się baw.
Podeszłam do bufetu i zamówiłam whisky z lodem. Obok mnie usiadł mężczyzna, który powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Nie wiedziałem, ze tak tańczysz.
- Chyba nic o mnie nie wiesz.
Wzięłam dwa łyki ze szklanki i spojrzałam na mężczyznę. Nie wiedziałam kim jest, wszyscy mieli maski weneckie, ale mogłam się tylko domyślać. Ściągnął maskę i spojrzał na mnie.
- Dalej jesteś tego pewna.
Tak to był on Sasuke Uchicha. Spoglądałam na niego kątem oka bawiąc się kostkami lodu w prawie pustej szklance. Właśnie zaczynała się wolna piosenka. Wstał z krzesła i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Zaszczycisz mnie jednym tańcem?
Uśmiechnęłam się delikatnie i położyłam dłoń na jego po czym delikatnie je zacisnął prowadząc na parkiet. Położyłam ręce na jego ramionach, a on sam na mojej tali. Patrzyliśmy na siebie po czym delikatnie spuścił moją maskę w dół, która zawisła na mojej szyi. Delikatnie przysunął mnie do siebie tak, że czułam jego ciepły oddech na swojej skórze. Nachylił się do mojego ucha i powiedział.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.
Zarumieniłam się tak jak wtedy, gdy na niego wpadłam w pierwszy dzień szkoły. Musnął ciepłymi wargami mój policzek, a ja sama delikatnie oparłam głowę o jego tors. Każda sekunda tego tańca była dla mnie magiczna. Uśmiechnęłam się sama do siebie w ramionach młodego Uchichy. Po chwili usłyszeliśmy piskliwy krzyk jakieś dziewczyny.
- Sasuke! Co to ma wszystko znaczyć?!!
Podniosłam głowę i skierowałam wzrok na jakąś dziewczynę w okularach i czerwonych włosach.
- A ty co się tak patrzysz żmijo jedna!
Spojrzałam z rozszerzonymi do granic możliwości oczami i powiedziałam odrywając się od ciała Sasuke.
- Powtórz.
Nachyliłam się nad nią i spojrzałam z pogardą w jej oczy. Wtedy poczułam dziwne ukłucie w tęczówkach. Szybko zamknęłam powieki, a spod nich spłynęła krew. Gdy ból minął otworzyłam oczy, które już nie były takie jak moje. Wszyscy się na mnie patrzyli z przerażeniem, aż jeden z uczestników wydukał i wskazał na mnie palcem.
- Ona ma rinnegan'a w oczach!
Itachi słysząc to szybko podszedł do mnie łapiąc za nadgarstek i wyszedł ze mną pośpiesznie z budynku. Prze teleportował się ze mną do znanej mi dobrze siedziby Akatsuki, a mianowicie do biura lidera. Pein spojrzał na mnie po czym od razu na moje oczy.
- Misja się dokonała.
Powiedział z wyraźnym uśmieszkiem.
Bandaż wraz z wodą utlenioną poleciały na podłogę a usta czerwonowłosego rozchyliły się z niedowierzania. Jego wzrok był przerażony, a zarazem nie wierzył w to co usłyszał. W sumie to mu się nie dziwię, nikt by nie uwierzył. Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę drzwi, aby uniknąć kłótni o to, że "Pein nigdy by nie uderzył swojej córki", "on jest dobra" bla,bla,bla, rzygam tym.. Chwytając za klamkę poczułam dziwny ucisk na nadgarstku. Był to Sasori. Przyciągnął mnie delikatnie do siebie i przytulił szepcząc do ucha.
- Jakoś to naprawimy, uda nam się. Pomogę ci..
- Nie chcę waszej pomocy. Jesteście tacy sami jak on! Za niedługo będę wyglądała jak przegrany bokser po walce.
Odsunęłam mężczyznę od siebie i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Szłam pustym korytarzem zastanawiając się co ja teraz zrobię... Wiedziałam kto mógł mi teraz poprawić humor. Ruszyłam żwawym krokiem przed siebie po czym zatrzymałam się przy drzwiach z tabliczką "Victorii wstęp wzbroniony". Uśmiechnęłam się szyderczo i weszłam bez żadnego pukania. Otwierając drzwi wydarłam się jak zawsze.
- Deida..ra...aa.
Patrzyłam właśnie jak blondyn nago tańczy, a gdy usłyszał mój głos stał na przeciwko mnie odwrócony przodem jakby zobaczył ducha, a ja sama miałam wargi rozszerzone po czym doszłam do siebie i wybuchłam głośnym śmiechem.
- Hahaha... Dei, masz małego.
Powstrzymywałam się od płaczu po czym Deidara podszedł do mnie i wypchnął mnie z pokoju wychodząc na korytarz. Po chwili usłyszeliśmy dwa donośne śmiechy. Równo odwróciliśmy głowy w stronę dochodzących odgłosów i ujrzeliśmy Hidana i Itachiego całych czerwonych ze śmiechu. Ledwo co udawało im się nabrać powietrza do płuc. Spojrzałam na blondyna i powiedziałam spuszczając wzrok na jego przyrodzenie po czym powiedziałam najpoważniej jak potrafiłam.
- Chłopcze ubierz się, nie można paradować z gołym kroczem przy damie.
Zacisnęłam usta w wąską linię, żeby nie wybuchnąć śmiechem po raz kolejny, a Dei cały zaczerwieniony wrócił do pokoju z chęcią mordu na mnie w oczach. Hidan i Itachi podeszli do mnie i zaczęli się śmiać. Pierwszy raz widziałam, że Itachi się uśmiechał, a co dopiero śmiał. Czarnowłosy stał dość blisko mnie więc pomyślałam, że jak już się bawić to się bawić.
- Czarny jak mnie dogonisz sprzątam za ciebie.
- Nie, ja nie biegam.
- A no tak wielki pan Uchicha nie potrafi biegać.
- Coś ty powiedziała?!
- Nie potrafisz biegać.
- Ja potrafię wszystko!
Widząc jego zdenerwowanie zaczęłam biec przy czym odwróciłam się przez ramię i pokazałam mu język. Starszy Itachi zaśmiał się wraz Hidanem i pobiegł za mną. Jak zobaczyłam, że biegnie za mną wybiegłam z organizacji przez jakieś drzwi i ujrzałam łąkę, ale różniła się od tej do mojego treningu. Było tutaj tak zielono, kwieciście i ładnie. Zatrzymałam się i zaczęłam podziwiać piękno tego miejsca. Po chwili usłyszałam męski głos Itachiego,o którym zapomniałam.
- Mam cię.
Chwycił mnie z rozpędu za talię i razem runęliśmy na trawę. Zaczęłam się śmiać po czym spojrzałam na Itachiego, który leżał na mnie i spoglądał na mnie. Delikatnie odgarnął kosmyk włosów, który niesfornie opadał mi na oczy, za ucho i uśmiechnął się. Tak bardzo przypominał mi Sasuke, w którym byłam zakochana. Uniosłam kąciki ust lekko ku górze tworząc mały i subtelny uśmiech na mojej porcelanowej twarzy. Czarnowłosy nachylił się jeszcze bliżej mojej twarzy po czym przymknął powieki i pocałował mnie czule w usta. Z początku nie wiedziałam co się dzieje, lecz przymknęłam również powieki i oddałam się chwili oddając mu pocałunek. Nasze języki splotły się w jedność. Chwila zapomnienia.. Dopiero gdy poczułam jego męskie dłonie pod bluzką, ocknęłam się i przerwałam pocałunek szybko wstając i mówiąc pół jękiem.
- Nie, nie, nie, nie tak nie może być.
- Coś nie tak zrobiłem? Przepraszam ja...
- Za bardzo przypominasz mi Sasuke...
Itachi zrobił lekki grymas na twarzy po czym powiedział z rozczarowaniem w głosie.
- Rozumiem idź sobie do niego i tak nikt cię tu nie potrzebuje.
Moje czerwone oczy rozbłysły. Pierwszy raz nie wiedziałam co robić. Spojrzałam na niego i mijając go powiedziałam.
- To sobie idę. Pozdrów moją rodzinkę.
Weszłam do środka kierując się od razu w stronę mojego pokoju mijając chyba wszystkich na korytarzu. W końcu doszłam do drzwi mojego pokoju wchodząc do środka. Było słychać tylko głośny trzask drzwiami i od razu wzięłam się za pakowanie rzeczy. Schowałam do torby czarną bluzę, długie czarne rurki, bieliznę i ze dwie bluzki. Zarzuciłam torbę przez ramię oraz na zarzuciłam skórzany pas z katanami na plecy w kształcie X. Skierowałam się do kuchni biorąc z lodówki dwie butelki wody, jedną butelkę sake, a z blatu kuchennego wzięłam dwie paczki papierosów i zapałki. Odwiązałam opaskę z przekreślonym symbolem Konohy i rzuciłam na podłogę po czym moja postać zatraciła się w ciemności korytarza. Wyszłam przez polanę treningową i skierowałam się w stronę lasu. Spojrzałam na las z płomyczkiem nadziei w oczach.
- Przygotuj się Konoha na moje ponowne przyjście.
Uśmiechnęłam się i weszłam do dzikiego lasu.
Przemierzałam kilometry, aż nastała noc, więc lepiej było się gdzieś zatrzymać. Przeszłam jeszcze trochę, aż zobaczyłam światło. Pobiegłam więc w jego stronę. Moim oczom ukazał się stary, drewniany domeczek. Niepewnie zapukałam do drzwi. Po chwili w nich ukazała się młoda kobieta. Była wysoka, opanowana i miała blond włosy. Tyle udało mi się zauważyć.
- Czego tutaj szukasz?
-Ja-a .. Ja tylko chciałam zapytać czy pani ma troche miejsca w domu, bo nie mam się gdzie zatrzymać, a noc w takim lesie nie jest zbyt bezpieczna.
Kobieta teatralnie wywróciła oczami i otworzyła szerzej drzwi wpuszczając mnie do środka. Rozglądnęłam się dookoła zapamiętując każdy szczegół. Po wyglądzie było widać, że to domek leśniczego, ale szło by się zastanawiać nad tym, a ja nie mam czasu. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos kobiety.
- Chcesz coś do picia?
- Poproszę herbatę.
Usiadłam na kanapie i odstawiłam na podłogę torbę wraz z katanami, a przed moim nosem już stała herbata, a blondwłosa kobieta siedziała po drugiej stronie stołu. Sięgnęłam niepewnie po szklankę czując na sobie jej spojrzenie, które przeszywało mnie na wylot. Spojrzałam na nią i natrafiłam się na jej wzrok.
- Skądś cię znam.
Powiedziała w końcu odrywając wzrok ode mnie. Spojrzałam na nią pytająco po czym powiedziałam.
- Co konkretnie masz na myśli?
Blondynka nachyliła się w moją stronę i powiedziała po chwili namysłu.
- Nie wiem czy wiesz, ale wyglądasz dokładnie jak Konan.. Powiedz jak się nazywasz.
- Jestem Victoria.. Hugi.
Przełknęłam ślinę i z ledwością wypowiedziałam znienawidzone przeze mnie nazwisko, ale nie mogłam jej powiedzieć, że jestem córką Peina i Konan. Kobieta widziała, że coś ukrywam ona tylko zakrząknęła i powiedziała.
- Jesteś z Konoha tak?
- Tak.
Wypowiadając słowo blondwłosa kobieta uśmiechnęła się delikatnie.
- Nazywam się Samui pochodzę z Kraju Błyskawic. Masz szczęście jutro wyruszam do Konohy, więc możesz tutaj zostać tyle i ile chcesz.
- Dziękuję.
Wypiłam do końca herbatę i odłożyłam na stolik kubek. Po chwili znów odezwał się kobiecy głos z ust jasnowłosej.
- Skoro jesteś z Konoha pewnie znasz niejakiego Sasuke Uchicha?
Spojrzałam na nią pytająco.. Wybierała się do Konoha, pyta o Sasuke.. Po chwili ciszy odezwałam się dość poważnym tonem.
- Nie, nie znam takiego człowieka.
- Mhm dobrze.. Ja idę spać. Ty śpij na kanapie, bo nie ma drugiego łóżka, dobranoc.
- Dobranoc.
Chwilę jeszcze poleżałam o rozmyślałam o Sasuke. Jedno było pewne, nadal jestem w tym głupku zakochana. Nie wiedziałam nawet kiedy zasnęłam.
Rano obudziłam się o 10 co wskazywało rozmieszczenie słońca. Przeciągnęłam się i podeszłam do lodówki. Zrobiłam sobie śniadanie z resztek pozostawionych przez kobietę po czym wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam w dalszą podróż. W przeciągu kilku godzin doszłam do mojego celu, a mianowicie do Konohagakure. Przy wejściu stali strażnicy, którym musiałam podać dokumenty o mojej osobie i w końcu weszłam do mojej rodzinnej wioski. Sporo się tutaj zmieniło. Wiele budynków było odnowione. Pierwsze co skierowałam się na pocztę z której o dziwo odebrałam dwa listy. Szybko roztargałam kopertę jednego z nich i zaczęłam czytać. Treść mnie zaskoczyła. Była od tajemniczego adresata, a w treści znajdowały się niniejsze słowa "Wiem gdzie jesteś, pamiętaj, że cię znajdę.". Byłam w połowie pewna, ze to od mojego ojca, a w drugim było zaproszenie na bal, który miał odbyć się dzisiaj o godzinie 20. Było to zaproszenie podpisane "Od tajemniczego wielbiciela". Miał po mnie przyjść do mojego domu. Skierowałam się prosto w tym kierunku. Zapukałam niepewnie dwa razy czekając, aż ktoś otworzy. Zza drzwi wyłoniła się postać kobiety, która od razu rzuciła mi się na szyję.
- Córciu gdzieś ty była tyle!
- Nie jestem waszą córką.
Odchyliłam się od kobiety, która po tych słowa mnie puściła i skinęła rękami, abym weszła do środka. Wszystko było takie same od mojego opuszczenia. Skierowałam się od razu do mojego pokoju i położyłam się na łóżku mówiąc cicho.
- Wreszcie w domu.
Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał już w pół do 8, więc szybko podbiegłam do szafy i zaczęłam przebierać między sukienkami. Najbardziej w oczy rzuciła mi się długa, falbaniasta czerwona sukienka. Szybko włożyłam ją na siebie i zawołałam "mamę".
- Mamo!! No weź mi pomóż, no!
Kobieta szybko przybiegła do mojego pokoju i spojrzała na mnie z zachwytem w oczach.
- Twój partner ma na prawdę szczęście.
- Mamo gorset mi zawiąż, no!
Kobieta podeszła bliżej mnie i zaczęła zawiązywać mi gorset i gdy skończyła zabrała się za moje włosy. Ubrałam czerwone szpilki i usłyszałam pukanie do drzwi. W końcu dowiem się kto zaprosił mnie na bal. Usłyszałam znajomy mi męski głos.
- Dobry wieczór państwo Hugi, przyszedłem po Victorię.
Otworzyłam drzwi pokoju i skierowałam się w stronę schodów. Zaczęłam powoli i z gracją schodzić w dół, a moim oczom pokazywała się sylwetka dobrze zbudowanego mężczyzny. W końcu gdy zeszłam na sam dół podniosłam mój wzrok na mojego towarzysza. Gdy go zobaczyłam zamarłam. Powiedziałam do "rodziców" na odczepnego, aby szybko wyjść na dwór by nie wzbudzać ich podejrzeń.
- To my idziemy, cześć!
Mężczyzna otworzył mi drzwi i szybko wyszłam na zewnątrz. Owszem był elegancko ubrany. Miał na sobie czarny garnitur, czerwoną koszulę i czarny krawat. Spojrzałam jeszcze raz na niego i zaczęłam mówić roztargniona.
- Co ty tu kurwa robisz?!
- Zabieram cię na bal.
- Ciebie chyba kurwa pojebało!
Mężczyzna nic nie mówił chrząkając użyczył mi swojej ręki co było bardzo w jego stylu. Jako, że miałam na sobie szpilki, co nie często się zdarzało, skorzystałam z jego gestu po czym powiedziałam.
- Skąd wiedziałeś, ze tu jestem?! Śledziłeś mnie?!
- Zamknij się już. Wiadome, że tu będziesz, a ja mam tu misję. Osoba, którą szpieguję będzie na balu. Muszę się wtopić w tłum, a ty mi w tym pomożesz.
- Jebany egoista z ciebie.
- Dziękuję.
Wyszczerzył się do mnie po czym wyciągnął spod marynarki dwie weneckie maski w kolorach czarno-czerwonych.
- Ale skąd wiedziałeś, że czerwony?
- Nie wiem, zgadywałem. Masz i zakładaj, bo już jesteśmy.
Zatrzymaliśmy się przed wielkim budynkiem i założyliśmy maski po czym spojrzeliśmy się na siebie i w równym czasie powiedzieliśmy.
- Wyglądasz chujowo.
Oboje parsknęliśmy śmiechem i weszliśmy do środka. Itachi otworzył mi drzwi i przytrzymując je powiedział.
- Panie przodem.
Weszłam pierwsza za mną Itachi, który objął mnie prawą ręką w talii i razem weszliśmy do sali, gdzie odbywał się bal. Jak zwykle się spóźniliśmy, więc wszyscy obecni na sali spojrzeli w naszym kierunku. Czuć było w ich spojrzeniach zachwyt, pogardę, niedowierzanie i zazdrość. Co jak co, ale chyba byliśmy najlepszą "parą" tego wieczoru. Wszyscy wrócili do tańczenia, gdy rozbrzmiała muzyka do tango. Itachi chwycił mnie za nadgarstek i wyprowadził na środek sali. Ustawiliśmy ramę i zaczęliśmy tańczyć. Po chwili czarnowłosy przechylił moje ciało i nachylając się powiedział.
- Dobrze tańczysz.
- Wzajemnie.
Podniósł mnie i zaczęliśmy tańczyć dalej. Oboje się wczuliśmy i wyglądaliśmy jak profesjonaliści. Podczas obrotów moja suknia wirowała jak kwiat róży na wietrze. Przy końcówce chwycił mnie za dłonie i obrócił tak, że ręce miałam skrzyżowane,a moje ciało przylegało do jego. Spojrzeliśmy sobie w oczy i usłyszeliśmy brawa. Itachi puściłem jedną z moich dłoni i rozwinął po czym oboje się pochyliliśmy do przodu. Wszyscy ponownie zaczęli tańczyć, a czarnowłosy powiedział mi do ucha.
- Ja się rozglądnę, a ty się baw.
Podeszłam do bufetu i zamówiłam whisky z lodem. Obok mnie usiadł mężczyzna, który powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Nie wiedziałem, ze tak tańczysz.
- Chyba nic o mnie nie wiesz.
Wzięłam dwa łyki ze szklanki i spojrzałam na mężczyznę. Nie wiedziałam kim jest, wszyscy mieli maski weneckie, ale mogłam się tylko domyślać. Ściągnął maskę i spojrzał na mnie.
- Dalej jesteś tego pewna.
Tak to był on Sasuke Uchicha. Spoglądałam na niego kątem oka bawiąc się kostkami lodu w prawie pustej szklance. Właśnie zaczynała się wolna piosenka. Wstał z krzesła i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Zaszczycisz mnie jednym tańcem?
Uśmiechnęłam się delikatnie i położyłam dłoń na jego po czym delikatnie je zacisnął prowadząc na parkiet. Położyłam ręce na jego ramionach, a on sam na mojej tali. Patrzyliśmy na siebie po czym delikatnie spuścił moją maskę w dół, która zawisła na mojej szyi. Delikatnie przysunął mnie do siebie tak, że czułam jego ciepły oddech na swojej skórze. Nachylił się do mojego ucha i powiedział.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję.
Zarumieniłam się tak jak wtedy, gdy na niego wpadłam w pierwszy dzień szkoły. Musnął ciepłymi wargami mój policzek, a ja sama delikatnie oparłam głowę o jego tors. Każda sekunda tego tańca była dla mnie magiczna. Uśmiechnęłam się sama do siebie w ramionach młodego Uchichy. Po chwili usłyszeliśmy piskliwy krzyk jakieś dziewczyny.
- Sasuke! Co to ma wszystko znaczyć?!!
Podniosłam głowę i skierowałam wzrok na jakąś dziewczynę w okularach i czerwonych włosach.
- A ty co się tak patrzysz żmijo jedna!
Spojrzałam z rozszerzonymi do granic możliwości oczami i powiedziałam odrywając się od ciała Sasuke.
- Powtórz.
Nachyliłam się nad nią i spojrzałam z pogardą w jej oczy. Wtedy poczułam dziwne ukłucie w tęczówkach. Szybko zamknęłam powieki, a spod nich spłynęła krew. Gdy ból minął otworzyłam oczy, które już nie były takie jak moje. Wszyscy się na mnie patrzyli z przerażeniem, aż jeden z uczestników wydukał i wskazał na mnie palcem.
- Ona ma rinnegan'a w oczach!
Itachi słysząc to szybko podszedł do mnie łapiąc za nadgarstek i wyszedł ze mną pośpiesznie z budynku. Prze teleportował się ze mną do znanej mi dobrze siedziby Akatsuki, a mianowicie do biura lidera. Pein spojrzał na mnie po czym od razu na moje oczy.
- Misja się dokonała.
Powiedział z wyraźnym uśmieszkiem.
sobota, 5 stycznia 2013
Rozdział 7. - Witaj tato..
Dobra zaczynamy z nowym rozdziałem, bo zaniedbałam tego bloga -.- tak wiem jestem leniwa, wiem. Ale mam nadzieję, że w ciągu tych pięciu dni, gdy bedę w domu napisze wiecej notek ^^. Więc zapraszam ;D.
Wszystko wokół było inne, nic nie było takie same. Wszyscy inaczej się zachowywali. Nawet Hidan był taki.. miły? Boże co się działo tej nocy.. Wyszłam na pole treningowe i zaczęłam ćwiczyć, w końcu chcę pójść na jakąś misję i przydać się tacie na coś.. Jak to dziwnie brzmi.. Na obcego mi faceta mówię "tato". Wszystko jest tak bardzo pojebane. Wzięłam w ręce katany i zaczęłam swój trening. Oczywiście nikogo nie było wokół więc trenowałam na drzewach. Zaczęłam delikatnie i subtelnie zbliżać się ku mojemu celowi, zrobiłam pełny obrót i zaatakowałam krzyżując ręce. Zostawiłam na drzewie ślad w kształcie X nic więcej.
- Jestem beznadziejna.
Usiadłam pod drzewem, rzuciłam w bok katany, wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłam jednego. Przymknęłam oczy i brałam po kolei buchy w płuca.
- Co ty tu robisz?!
Usłyszałam donośny męski głos, przez który poderwałam się od razu na nogi i spojrzałam na mężczyznę. Był to mój tatuś. Skrzywiłam się delikatnie wyrzucając pół papierosa w bok.
- Ja? Trenuję...
- Pozwalali ci na to?
Pein spojrzał na leżącego niedopalonego papierosa, a następnie spojrzał na mnie.
- Kto? Że rodzice? Znaczy się oni.. Wiedzieli..
Spuściłam głowę w dół. Miałam mętlik w głowie. Pein nie zachowywał się jak ojciec, a Konan wgl się mną nie interesowała. Brakowało mi tamtych rodziców. Brakowało mi tych przyjaciół. Brakowało mi tamtego życia.. Tutaj nie mam nic. Nie mam przyjaciół, nie mam co robić, nie mam szkoły, nie mam kochającej mnie rodziny. Spojrzałam na Peina i powiedziałam z lekko drżącym głosem.
- Chcę wrócić do wioski.. Nie chcę tutaj z wami być, przepraszam.
- To czemu wczoraj mówiłaś Sasoriemu co innego?
- Co mówiłam...?
Zaczęło się. Teraz w końcu dowiem się prawdy co się wczoraj działo.
- Jak to co? Wyznałaś przy wszystkich, że go kochasz, że chcesz zacząć chodzić na misję, chcesz się zbliżyć do Hidana, bo lubisz gejów, powiedziałaś, że będziesz Zetsu co dwa dni zmieniać ziemię w doniczce, żeby nie zwiędł, a Deidarze powiedziałaś, że pójdziecie na zakupy czekaj zacytuję "Dei idziemy jutro na zakupy, przyda mi się damskie oko w sprawie ubrań".
Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości po czym schowałam głowę w rękach i powiedziałam cicho.
- Nie piję więcej.
- Czyli całą kasę oddasz Kakuzu, którą z nim wygrałaś?
- Co?! Ja?! Nigdy mu tego nie oddam.
Powiedziałam z dumą w głosie po czym chwyciłam go za rękę i skierowałam się w stronę organizacji.
- Tato..
Powiedziałam zatrzymując się przy drzwiach mojego pokoju.
- Tak?
- Pójdziemy razem kupić nowe katany? Na tych zardzewiałych nie da się trenować.
Pein uśmiechnął się do mnie po czym wziął mnie na ręce i szliśmy do jego pokoju. Posadził mnie na łóżku i poszedł do gabinetu, z którego wrócił kilka minut później trzymając ręce za sobą. Usiadł obok mnie i wyciągnął zza pleców dwie katany z srebra.
- Podobno kiedyś służyły jednemu z najlepszych. Teraz są twoje. Wszystkiego najlepszego.
Uradowana położyłam je obok i przytuliłam się do niego. Odchyliłam trochę głowę aby spojrzeć w jego oczy i uśmiechnęłam się on również się uśmiechnął, ale troche inaczej.. Przybliżył swoją twarz do mojej i musnął zachłannie moje wargi. Szybko oderwałam się od niego biorąc katany i spojrzałam na niego przy drzwiach z łzami w oczach. Pein podszedł do mnie prawą ręką przycisnął mnie do drzwi trzymając za ramię i wyszeptał mi do ucha.
- Jeśli komukolwiek o tym powiesz to będzie jeszcze gorzej zrozumiano księżniczko?
Delikatnie musnął moją szyję kilka razy po czym rozluźnił uścisk i odsunął się ode mnie z tryumfującym uśmiech na twarzy. Szybko wybiegłam z pomieszczenia i skierowałam się prosto do mojego pokoju po czym usiadłam na łóżku i wzięłam jedną z katan w ręce i przyglądałam się każdemu detalowi tej cudownej broni. Przejechałam otwartą dłonią po katanie i poczułam dziwne uczucie, którego nigdy wcześniej nie czułam. Spojrzałam na katanę, przez którą przebiegał tak jakby coś na podobieństwo piorunu. Byłam w szoku. Wyszłam szybko na zewnątrz i zrobiłam tak samo z drugą kataną. Odbiłam się od ziemi i przy spadaniu w dół uderzyłam w drzewo jedną kataną, zrobiłam obrót uderzając drugą przy spadaniu na ziemię. Przykucnęłam delikatnie spoglądając na drzewo z którego już nic nie zostało. Spojrzałam na katany z zadowoleniem a zarazem zaskoczeniem.
- No proszę nasza mała księżniczka nauczyła się używać czakry, brawo.
Odwróciłam się na pięcie w stronę dobiegającego głosu. Był to Hidan siedzący na schodach. Zacisnęłam zęby i podeszłam nieco bliżej do niego.
- Hidan..
- Co znów chcesz mi powiedzieć, że mnie lubisz, bo jestem gejem? Oszczędź sobie.
- Nie.. Chciałam cię przeprosić..
- Nasza księżniczka potrafi przepraszać?
- Hidan nie mów do mnie tak.
Spuściłam głowę w dół przypominając sobie co wydarzyło się dzisiejszego dnia z łzami w oczach.
- Ej, dobrze co ci jest?
Podszedł do mnie i chwycił mnie za ramiona przy czym syknęłam gdy dotknął mojego lewego ramienia na którym miałam siniaki przez rękę Peina. Hidan szybko spuścił w dół rękaw mojej bluzki i zobaczył siniaki.
- Co ci się stało?!
Z przerażeniem przyglądał się mojemu ramieniu po czym spojrzał mi w oczy. Zza jego pleców było słychać męski głos.
- Co ty robisz pedofilu mojej córce!
Pein podszedł do Hidana zaciskając pięści z chęcią uderzenia go. Zacisnęłam zęby i stanęłam na przeciw Peina, który nie zdążył zatrzymać swojej ręki i uderzył mnie w policzek dość mocno, że poleciałam na trawę, a z ust puściła mi się krew. Podniosłam się na nogi i powiedziałam patrząc na niego.
- Ciekawe co jeszcze zrobisz swojej córce, tatusiu...
Pein spojrzał z wściekłością na mnie później na Hidana i wrócił do organizacji. Hidan sam nie wierzył w to co się stało, wziął mnie na ręce i zaprowadził do Sasoriego, który od razu się mną zajął. Hidan wyszedł z pokoju zostawiając nas samych. Sasori powiedział stojąc nade mną.
- Oj kochanie co z ciebie wyrośnie to ja nie wiem.
- Nie nazywaj mnie tak..
- Ale czemu? Przecież wczorajsza noc.. Mówiłaś, że..
- Tak wiem już co mówiłam i tego żałuję. Sasori ja ciebie nie kocham.
- A noc razem? Nic dla ciebie nie znaczyła?
- Noc..? Razem..?
- No tak..
- Kurwa..
Spuściłam głowę w dół zamykając przy tym oczy. Sasori wymownie zakaszlał po czym powiedział.
- To wiec co ci się stało?
- Tata mnie uderzył..
Wszystko wokół było inne, nic nie było takie same. Wszyscy inaczej się zachowywali. Nawet Hidan był taki.. miły? Boże co się działo tej nocy.. Wyszłam na pole treningowe i zaczęłam ćwiczyć, w końcu chcę pójść na jakąś misję i przydać się tacie na coś.. Jak to dziwnie brzmi.. Na obcego mi faceta mówię "tato". Wszystko jest tak bardzo pojebane. Wzięłam w ręce katany i zaczęłam swój trening. Oczywiście nikogo nie było wokół więc trenowałam na drzewach. Zaczęłam delikatnie i subtelnie zbliżać się ku mojemu celowi, zrobiłam pełny obrót i zaatakowałam krzyżując ręce. Zostawiłam na drzewie ślad w kształcie X nic więcej.
- Jestem beznadziejna.
Usiadłam pod drzewem, rzuciłam w bok katany, wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłam jednego. Przymknęłam oczy i brałam po kolei buchy w płuca.
- Co ty tu robisz?!
Usłyszałam donośny męski głos, przez który poderwałam się od razu na nogi i spojrzałam na mężczyznę. Był to mój tatuś. Skrzywiłam się delikatnie wyrzucając pół papierosa w bok.
- Ja? Trenuję...
- Pozwalali ci na to?
Pein spojrzał na leżącego niedopalonego papierosa, a następnie spojrzał na mnie.
- Kto? Że rodzice? Znaczy się oni.. Wiedzieli..
Spuściłam głowę w dół. Miałam mętlik w głowie. Pein nie zachowywał się jak ojciec, a Konan wgl się mną nie interesowała. Brakowało mi tamtych rodziców. Brakowało mi tych przyjaciół. Brakowało mi tamtego życia.. Tutaj nie mam nic. Nie mam przyjaciół, nie mam co robić, nie mam szkoły, nie mam kochającej mnie rodziny. Spojrzałam na Peina i powiedziałam z lekko drżącym głosem.
- Chcę wrócić do wioski.. Nie chcę tutaj z wami być, przepraszam.
- To czemu wczoraj mówiłaś Sasoriemu co innego?
- Co mówiłam...?
Zaczęło się. Teraz w końcu dowiem się prawdy co się wczoraj działo.
- Jak to co? Wyznałaś przy wszystkich, że go kochasz, że chcesz zacząć chodzić na misję, chcesz się zbliżyć do Hidana, bo lubisz gejów, powiedziałaś, że będziesz Zetsu co dwa dni zmieniać ziemię w doniczce, żeby nie zwiędł, a Deidarze powiedziałaś, że pójdziecie na zakupy czekaj zacytuję "Dei idziemy jutro na zakupy, przyda mi się damskie oko w sprawie ubrań".
Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości po czym schowałam głowę w rękach i powiedziałam cicho.
- Nie piję więcej.
- Czyli całą kasę oddasz Kakuzu, którą z nim wygrałaś?
- Co?! Ja?! Nigdy mu tego nie oddam.
Powiedziałam z dumą w głosie po czym chwyciłam go za rękę i skierowałam się w stronę organizacji.
- Tato..
Powiedziałam zatrzymując się przy drzwiach mojego pokoju.
- Tak?
- Pójdziemy razem kupić nowe katany? Na tych zardzewiałych nie da się trenować.
Pein uśmiechnął się do mnie po czym wziął mnie na ręce i szliśmy do jego pokoju. Posadził mnie na łóżku i poszedł do gabinetu, z którego wrócił kilka minut później trzymając ręce za sobą. Usiadł obok mnie i wyciągnął zza pleców dwie katany z srebra.
- Podobno kiedyś służyły jednemu z najlepszych. Teraz są twoje. Wszystkiego najlepszego.
Uradowana położyłam je obok i przytuliłam się do niego. Odchyliłam trochę głowę aby spojrzeć w jego oczy i uśmiechnęłam się on również się uśmiechnął, ale troche inaczej.. Przybliżył swoją twarz do mojej i musnął zachłannie moje wargi. Szybko oderwałam się od niego biorąc katany i spojrzałam na niego przy drzwiach z łzami w oczach. Pein podszedł do mnie prawą ręką przycisnął mnie do drzwi trzymając za ramię i wyszeptał mi do ucha.
- Jeśli komukolwiek o tym powiesz to będzie jeszcze gorzej zrozumiano księżniczko?
Delikatnie musnął moją szyję kilka razy po czym rozluźnił uścisk i odsunął się ode mnie z tryumfującym uśmiech na twarzy. Szybko wybiegłam z pomieszczenia i skierowałam się prosto do mojego pokoju po czym usiadłam na łóżku i wzięłam jedną z katan w ręce i przyglądałam się każdemu detalowi tej cudownej broni. Przejechałam otwartą dłonią po katanie i poczułam dziwne uczucie, którego nigdy wcześniej nie czułam. Spojrzałam na katanę, przez którą przebiegał tak jakby coś na podobieństwo piorunu. Byłam w szoku. Wyszłam szybko na zewnątrz i zrobiłam tak samo z drugą kataną. Odbiłam się od ziemi i przy spadaniu w dół uderzyłam w drzewo jedną kataną, zrobiłam obrót uderzając drugą przy spadaniu na ziemię. Przykucnęłam delikatnie spoglądając na drzewo z którego już nic nie zostało. Spojrzałam na katany z zadowoleniem a zarazem zaskoczeniem.
- No proszę nasza mała księżniczka nauczyła się używać czakry, brawo.
Odwróciłam się na pięcie w stronę dobiegającego głosu. Był to Hidan siedzący na schodach. Zacisnęłam zęby i podeszłam nieco bliżej do niego.
- Hidan..
- Co znów chcesz mi powiedzieć, że mnie lubisz, bo jestem gejem? Oszczędź sobie.
- Nie.. Chciałam cię przeprosić..
- Nasza księżniczka potrafi przepraszać?
- Hidan nie mów do mnie tak.
Spuściłam głowę w dół przypominając sobie co wydarzyło się dzisiejszego dnia z łzami w oczach.
- Ej, dobrze co ci jest?
Podszedł do mnie i chwycił mnie za ramiona przy czym syknęłam gdy dotknął mojego lewego ramienia na którym miałam siniaki przez rękę Peina. Hidan szybko spuścił w dół rękaw mojej bluzki i zobaczył siniaki.
- Co ci się stało?!
Z przerażeniem przyglądał się mojemu ramieniu po czym spojrzał mi w oczy. Zza jego pleców było słychać męski głos.
- Co ty robisz pedofilu mojej córce!
Pein podszedł do Hidana zaciskając pięści z chęcią uderzenia go. Zacisnęłam zęby i stanęłam na przeciw Peina, który nie zdążył zatrzymać swojej ręki i uderzył mnie w policzek dość mocno, że poleciałam na trawę, a z ust puściła mi się krew. Podniosłam się na nogi i powiedziałam patrząc na niego.
- Ciekawe co jeszcze zrobisz swojej córce, tatusiu...
Pein spojrzał z wściekłością na mnie później na Hidana i wrócił do organizacji. Hidan sam nie wierzył w to co się stało, wziął mnie na ręce i zaprowadził do Sasoriego, który od razu się mną zajął. Hidan wyszedł z pokoju zostawiając nas samych. Sasori powiedział stojąc nade mną.
- Oj kochanie co z ciebie wyrośnie to ja nie wiem.
- Nie nazywaj mnie tak..
- Ale czemu? Przecież wczorajsza noc.. Mówiłaś, że..
- Tak wiem już co mówiłam i tego żałuję. Sasori ja ciebie nie kocham.
- A noc razem? Nic dla ciebie nie znaczyła?
- Noc..? Razem..?
- No tak..
- Kurwa..
Spuściłam głowę w dół zamykając przy tym oczy. Sasori wymownie zakaszlał po czym powiedział.
- To wiec co ci się stało?
- Tata mnie uderzył..
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Ogłoszenie!
Drodzy czytelnicy. Jeżeli przeczytacie jakiś rozdział to proszę pozostawić po sobie jakiś ślad, krytykę czy też pochwałę. Jak widzę komentarze od was od razu chce mi się pisać dalsze rozdziały. Ale właśnie bez tych komentarzy czuję się jakbym pisała sama do siebie. Więc jeśli przeczytasz jakiś rozdział skomentuj go. Pozdrawiam.