Nie ma eventu na walentynki! Nie mam weny i jest chujowo -.-
Ale spokojnie będą inne święta ^^
Ogłoszenie!! Zapraszam wszystkich czytelników na mojego drugiego bloga
Konoha High School Story. Serdecznie zapraszam do czytania
i komentowania ^^
________________________________________________________________________
Ale spokojnie będą inne święta ^^
Ogłoszenie!! Zapraszam wszystkich czytelników na mojego drugiego bloga
Konoha High School Story. Serdecznie zapraszam do czytania
i komentowania ^^
________________________________________________________________________
Podeszłam bliżej drzwi do których wszedł Pein. Jego kroki umilkły i zaczął mówić jakiś głos.
- Przekazałeś jej to co ci mówiłem?
-Oczywiście, że tak. Ona też kazała przekazać, że cię kocha.
- Ile bym dał, żeby widzieć moją córkę...
Że co kurwa? O co w tym wszystkim chodzi? Pochyliłam się bliżej drzwi, aby słyszeć jeszcze głośniej. Niestety opierając się o niezamknięte drzwi, które poleciały do przodu a ja wraz z nim lądując na podłodze tuż pod nogami Pein'a. On wściekły spojrzał na mnie, a ja szybko się pozbierałam, aby zobaczyć drugą postać. Spostrzegłam wychudzonego, czerwonowłosego mężczyznę. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- To ona?
Spojrzał na Pein'a, który warknął na mnie i wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie samą z nim.
- Podejdź bliżej, nic ci nie zrobie.
Jego wyraz twarzy był tak delikatny i czuły. Podeszłam do niego stając na przeciw niego.
- Tak..?
Powiedziałam niepewnie patrząc w jego oczy. Jakoś nie potrafiłam sobie poradzić z tym, że straciłam tak wyjątkowe oczy. Przeklinałam na siebie w duchu za to, że jestem tak słaba.
- Wyglądasz teraz jak Konan.
Spojrzałam momentalnie na niego patrząc na niego lekko zdziwionym wzrokiem.
- To pan wie kim jestem...?
- Jesteś moją córką.
- co kurwa?
Skrzywiłam się słysząc, że mam już trzeciego ojca.
- Jakby ci to wytłumaczyć.. Pein to moja tak jakby druga postać. Jak zauważyłaś nie mogę się stąd ruszać dlatego mam go, który się tobie opiekuje.
- Opiekuje? Ty nim kierujesz taa?
- Tak ja. Chociaż nie zawsze. Dużo sił bierze mi przyzwanie Gedō Mazō. Pomaga mi w tym Madara.
- Czyli ty nie w pełni kontrolujesz co robisz Pein?
- Niestety nie.
- Co miał mi przekazać Pein dziś jak się wybudziłam?
- Że cię kocham. Mówił, że przekazał.
- Nie tato, nie przekazał. Powiedział, że jest mu wstyd mieć taką córkę.
Coś w nim pękło. Po chwili wielka statua została wchłonięta w ziemię, a czakra unosząca się wokół mężczyzny zniknęła. Odczepił od swojego ciała każdy generator czakry i stanął na przeciw mnie. Jego ciało wróciło do swojej formy i spojrzał na mnie. Nic nie mówiąc przytulił mnie do siebie i westchnął cicho. Po chwili wypuścił mnie z uścisku i teleportował nas do kuchni gdzie wszyscy jedli obiad. Każdy jeden członek organizacji odwrócił wzrok w naszą stronę i nie mógł uwierzyć co widzi. Nagato bez słowa podszedł do Tobiego, który z zmieszaniem jadł zupę. Chwycił go za kark i uniósł kilka centymetrów nad ziemią.
- Uważałem cię za przyjaciela, a ty robisz takie coś? Od dziś już nie będę twoją marionetką! Ja odchodzę.
Usiadłam na blacie kuchennym przyglądając się wszystkiemu co się dzieje w kuchni. Wszyscy zrobili minę jakby ducha zobaczyli, a potem ponownie odezwał się głos mojego ojca.
- Victoria jesteś pełnoletnia, więc wybieraj. Chcesz być tutaj czy odchodzisz ze mną?
Poczułam wszystkie pary oczu skierowanych w moją stronę. Przełknęłam głośno ślinę wyszczerzając oczy.
- Ja.. Ja idę..
Wtedy Itachi wyszedł z kuchni bardzo wkurzony. Zeskoczyłam z blatu i pobiegłam za nim. Nie znalazłam go ani na korytarzu, ani w salonie, ani w bibliotece został tylko jego pokój. Od razu podbiegłam pod jego drzwi . Otworzyłam po cicho je spoglądając zza nich. Siedział na parapecie. Kogoś mi przypominał. Wyglądałam zupełnie tak samo.. Zamknęłam ciszej drzwi i usiadłam na przeciw niego na łóżku. Spuściłam głowę w dół po czym usłyszałam ten jego zimny ton.
- Po co tu przyszłaś? Idź się pakować!
Warknął nie patrząc nawet w moim kierunku. Uniosłam swój wzrok w jego stronę i powiedziałam cicho.
- O co ci chodzi co? Co ja ci takiego zrobiłam?! Chcę być w końcu z rodziną, tak? Czy to jakiś grzech, że potrzebuję od kogoś trochę ciepła i miłości?! Wiesz mi też się miłość należy od rodziców, których do cholery nie miałam! A, że ty zabiłeś swoich to już twój zasrany problem Uchiha!
Łzy spłynęły po moich policzkach gorzkim strumieniem. Patrzyłam na niego jak wstaje z parapetu i podchodzi do mnie z tym lodowatym spojrzeniem. Stanął na przeciw mnie i powiedział tak oziębłym i wściekłym tonem, że przeszły mnie ciarki po plecach. Pierwszy raz aż tak bałam się kogoś.
- Co ty kurwa możesz o mnie wiedzieć co?! Zabiłem ich i chuj! Nie twój zajebany interes! A teraz wypierdalaj stąd! Wypierdalaj z tej organizacji bo jesteś chuja warta! Nikt cię tu nie chce! Nikt! Nie dostałabyś się tu jakbyś nie była córką Nagato! Nic nie potrafisz! A Sasori? Gdzie jest ten twój Romeo z taniego serialu? Gdzie on jest? - zaśmiał się patrząc czarnymi oczami z przebłyskami sharingana w moją stronę. - Odpuścił sobie bo cię nie kochał! Był z tobą do zakładu! A ty naiwna od razu mu dałaś dupy! Boże co on potrafi zrobić za tysiaka. Jesteś żałosna! Upadłaś niżej niż on! Wielka paniusia!
Wstałam z łóżka i pchnęłam go na ścianę całą swoją siłą. Wymierzona pięść w górze prosto w jego twarz zatrzymała się. Czas się zatrzymał a ja wzrokiem zobaczyłam przyszłość? Bo przecież jakim cudem... Szybko otrząsnęłam się z przepowiedni i usiadłam na podłodze ciężko oddychając. Głowa tak mi pulsowała, że zaraz eksploduje jak tania sztuka Dei'a. Zaczęłam ciężko oddychać. A Itachi przyklęknął przy mnie patrząc na mnie, ale z takimi emocjami. Spojrzałam na niego i odepchnęłam go od siebie wstając z podłogi. Odwróciłam się przy drzwiach ostatni raz w jego stronę i powiedziałam ledwo dosłyszalnie.
- Będę tęsknić..
Po czym wyszłam trzaskając drzwiami. Oparłam się o nie plecami i zsunęłam się na podłogę przykurczyłam swoje nogi i zaczęłam płakać. Schowałam swoją twarz w dłonie i zatraciłam się w wspomnieniach, bo nic innego mi już nie zostało. Coś w mojej głowie mi nie pozwoliło więcej płakać. To się nazywa godność. Przeciągnęłam nosem i wytarłam mokre policzki. Wstałam z podłogi i skierowałam się w stronę gabinetu. Jak zwykle weszłam bez pukania, a za biurkiem ku mojemu zdziwieniu widziała tatę. Opierał głowę na rękach opartych łokciami o blat biurka. Usiadłam na przeciw niego i spojrzałam w jego oczy.
- Nie odchodzisz?
- Madara ściągnął przy wszystkich maskę i powiedział, że mogę sobie wziąć tą zasraną organizację, ale sam się zemści. Musimy za wszelką cenę uważać na misjach on może być wszędzie. Ty musisz przede wszystkim się wyszkolić, bo z raportów widać, że pierwsza misja słabo ci poszła. Będziesz w grupie z Sayuri i Itachim. Pierwszą misję macie za dwie godziny. Będziecie szukać Sasoriego. Musimy go znaleźć, zrozumiano?
- Tak.
Pokiwałam potwierdzająco głową wstając z miejsca i skierowałam się do drzwi.
- A i Victoria..
Odwróciłam wzrok sięgając po klamkę w jego stronę.
- Uważaj na siebie dobrze?
- Dobrze.
Uśmiechnął się w moją stronę, a ja sama odwzajemniłam gest i wyszłam z jego gabinetu. Teraz musiałam porozmawiać z Itachim i z tą całą Sayuri. Nawet jej nigdy na oczy nie widziałam, więc jak do cholery mogę jej znaleźć? Boże wszystko jest tu tak pojebane... Skierowałam się do pokoju Itachiego. Bez pukania weszłam za próg i powiedziałam obojętnym tonem.
- Za dwie godziny misja, szykuj się.
Już miałam wychodzić gdy poczułam jego rękę na swoim ramieniu. Poczucie winy aż malowało się na jego twarzy.
- Czego?
Spojrzałam na niego wywracając teatralnie oczami.
- Możemy pogadać?
- My nie mamy już o czym gadać, zresztą ty i tak już za dużo powiedziałeś.
Spojrzałam na niego z dezaprobatą i wyrwałam się spod jego ręki wychodząc z pokoju. Skierowałam swoje kroki tym razem w stronę kuchni w poszukiwaniu tej całej Sayuri. Nie myliłam się. Znalazłam młodą dziewczynę siedzącą przy stole, która popijając herbatę czytała gazetę.
- Ty jesteś Sayuri?
- Zależy kto pyta.
Zaśmiała się cicho podnosząc wzrok na mnie. Podeszła bliżej mnie i wystawiła rękę w moim kierunku.
- Tak jestem Sayrui, a ty to pewnie Victoria tak?
- Skąd wiesz...?
- Tylko ciebie nie poznałam jeszcze, a opowiadali mi o tobie.
- Kto opowiadał?
Podniosłam jedną brew ku górze patrząc z zaciekawieniem na nią.
- Nagato, Konan, Itachi, Hidan i Deidara.
- Czyli wyszłam w najgorszym świetle przez tych trzech ostatnich, suuuper...
Wymusiłam wielki uśmiech na twarzy po czym usiadłam na blacie i zaczęłam palić papierosa.
- Nie, nie w najgorszym. Chociaż blondasek cię chyba nienawidzi.
- Nienawidzi? Najchętniej by mnie zabił.
- Odbiłaś mu Sasoriego podobno.
- Wiedziałam, ze jest gejem. Zawsze mnie to dziwiło czemu on patrzy na jego tyłek. Ale cóż Sasoriego już nie ma..
Westchnęłam cicho wypuszczając dym ku górze.
- Mówił, że cię bardzo kocha, że teraz nie wyobraża sobie żyć bez ciebie w tej organizacji. Wszystko mu ciebie przypomina. Kochał zatapiać spojrzenie w twoich rubinowych oczach, kochał dotykać twoje delikatne ciało, kochał przeczesywać palcami twoje długie czarne włosy, kochał tylko ciebie.
- Podobno do zakładu...
Wymamrotałam wspominając słowa Itachiego.
- To nie prawda, on nikogo tak bardzo nie kochał jak ciebie. Znam go długo więc wiem.
Uśmiechnęła się w moim kierunku. Spojrzałam na zegarek, który wybijał właśnie 16. Zeskoczyłam z blatu i skierowałam się w stronę wyjścia.
- A i Sayuri.. Mamy misję za pół godziny, więc o 16.30 spotykamy się przed głównym wejściem do organizacji.
Wyszłam na korytarz kierując się do mojego pokoju. Mijałam po kolei pokoje, aż trafiłam na pokój Sasoriego. Zatrzymałam się przed jego drzwiami i weszłam po chwili do środka. Zostawił wszystko, nawet lekki bałagan był taki jak dzień przed moją misją. Na biurko leżał otwarty album ze zdjęciami. Naszymi zdjęciami.. Tak dużo przeżyliśmy razem. Uśmiech sam malował się na mojej twarzy wspominając z każdym zdjęciem wszystkich chwil spędzonych razem. Spojrzałam na zegarek. Była 16.34. Szybko wybiegłam z pokoju i skierowałam się do mojego po płaszcz i kapelusz. Zabrałam ze sobą także kunai'e i shuriken'y chowając je do kieszeni płaszcza. Wybiegłam z organizacji cała zdyszana stojąc obok moich znudzonych czekaniem towarzyszów.
- Ileż można czekać?
Ziewnął Itachi wstając z kamienia. Zmierzyłam go tylko wzrokiem nie odzywając się ani słowem. Wyciągnęłam z kieszeni zwój z planem misji.
- To tak nie możemy się rozdzielać. Musimy znaleźć Sasoriego. Mamy zacząć od Konohy i Suny. Potem wielki kanion pomiędzy wioską dźwięku, a mgły, a następnie jeśli go w tych miejscach nie znajdziemy szukamy po wszystkich wioskach.
- Polecam zacząć od Suny i wykluczyć Konohę. Sasori nienawidzi Konoszan i powiedział, że jego noga nigdy tam nie postanie.
Powiedziała Sayuri patrząc na plany misji. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła właśnie 17, a słońce powoli chowało się za horyzont.
- Musimy ruszać teraz, żeby na noc trafić do Suny.
Powiedział Itachi kierując się w stronę lasu. Schowałam zwój i ruszyłam za nimi. Założyłam kapelusz i szłam w ciszy gdy moi towarzysze rozmawiali w najlepsze. Nie miałam ochoty na rozmowę, nie teraz gdy misja polega na znalezieniu Sasoriego. Po kilku godzinach dotarliśmy do bramy Sunagakure. Ściągnęliśmy płaszcze i kapelusze by wtopić się w tłum. Podaliśmy fałszywe dowody strażnikom i zaczęliśmy szukać noclegu po hotelach. W końcu dostaliśmy trzyosobowy pokój w jakimś przydrożnym motelu. Ze zmęczenia od razu położyłam się na łóżku, a Sayuri poszłam pod prysznic. Zostałam sama w pokoju z Itachim. Czułam na sobie jego spojrzenie, a po chwili w uszach rozbrzmiał jego głos.
- Możemy w końcu porozmawiać?
Spojrzałam na niego i prychnęłam pod nosem odwracając się do niego plecami. Westchnął głośno po czym znowu powiedział.
- Nie zachowuj się jak dziecko.
- Kto się zachowuje jak dziecko ten się zachowuje panie Uchiha.
Jego zdenerwowanie wzrastało wraz z moją ironią w głosie.
- Nie potrafisz choć raz być poważna?
Usiadłam na łóżku przodem do niego i westchnęłam.
- A myślisz, ze łatwo jest tak żyć? Łatwo by ci było gdybyś był oszukiwany przez swoich tak zwanych rodziców? Gdy poznałam moich prawdziwych rodziców myślałam, że będę szczęśliwa, ale jak widać znów musiał to ktoś zepsuć. Madara krzywdził mnie wykorzystując brak sił mojego ojca. Dopiero po 18-stu latach zobaczyłam mego prawdziwego tatę. Przeżyłam śmierć jak to mówią, straciłam Rinegann'a, Matatabiego, a teraz straciłam Sasoriego. Wiesz jaki to ból jak choć przez chwilę nie masz tego złudzenia szczęścia? Jeszcze twoje słowa. Że nikt mnie tu nie chce, wiem że jestem za słaba na waszą organizację, ale się staram jak mogę. Wiem, że muszę. A dziś w twoim pokoju ujrzałam coś co dopiero będzie. Wiem, że to absurda...
- Czy ty potrafisz patrzeć w przyszłość?!
- No tak jakby..
- A co widziałaś?
- Widziałam ciebie i.. mnie. Byliśmy razem..
- Wiesz co to znaczy?
- Nie mam pojęcia jak to normalnie wyjaśnić..
- Nie, nie o to chodzi.
- To o co Itachi..?
- Prawdopodobne jest to, że odkryłaś w sobie stare "Mirai-no-jutsu" (z jap. mirai - przyszłość + sama wymyśliłam, więc nie czepiać się jakby coś nie pasowało :D aut.).
- Czyli, że jak to będę opanowywać to będę patrzeć w przyszłość?
- Tak. Jak wrócimy do organizacji musisz od razu powiedzieć o tym Nagato.
- Dobrze, a teraz mogę iść spać? Jestem zmęczona tym dniem..
Ziewnęłam cicho po czym bezwładnie opadłam na łóżko i zasnęłam. Jedyne co usłyszałam jeszcze przed zupełnym zaśnięciem były słowa Itachiego.
- Dobranoc księżniczko.
- Opiekuje? Ty nim kierujesz taa?
- Tak ja. Chociaż nie zawsze. Dużo sił bierze mi przyzwanie Gedō Mazō. Pomaga mi w tym Madara.
- Czyli ty nie w pełni kontrolujesz co robisz Pein?
- Niestety nie.
- Co miał mi przekazać Pein dziś jak się wybudziłam?
- Że cię kocham. Mówił, że przekazał.
- Nie tato, nie przekazał. Powiedział, że jest mu wstyd mieć taką córkę.
Coś w nim pękło. Po chwili wielka statua została wchłonięta w ziemię, a czakra unosząca się wokół mężczyzny zniknęła. Odczepił od swojego ciała każdy generator czakry i stanął na przeciw mnie. Jego ciało wróciło do swojej formy i spojrzał na mnie. Nic nie mówiąc przytulił mnie do siebie i westchnął cicho. Po chwili wypuścił mnie z uścisku i teleportował nas do kuchni gdzie wszyscy jedli obiad. Każdy jeden członek organizacji odwrócił wzrok w naszą stronę i nie mógł uwierzyć co widzi. Nagato bez słowa podszedł do Tobiego, który z zmieszaniem jadł zupę. Chwycił go za kark i uniósł kilka centymetrów nad ziemią.
- Uważałem cię za przyjaciela, a ty robisz takie coś? Od dziś już nie będę twoją marionetką! Ja odchodzę.
Usiadłam na blacie kuchennym przyglądając się wszystkiemu co się dzieje w kuchni. Wszyscy zrobili minę jakby ducha zobaczyli, a potem ponownie odezwał się głos mojego ojca.
- Victoria jesteś pełnoletnia, więc wybieraj. Chcesz być tutaj czy odchodzisz ze mną?
Poczułam wszystkie pary oczu skierowanych w moją stronę. Przełknęłam głośno ślinę wyszczerzając oczy.
- Ja.. Ja idę..
Wtedy Itachi wyszedł z kuchni bardzo wkurzony. Zeskoczyłam z blatu i pobiegłam za nim. Nie znalazłam go ani na korytarzu, ani w salonie, ani w bibliotece został tylko jego pokój. Od razu podbiegłam pod jego drzwi . Otworzyłam po cicho je spoglądając zza nich. Siedział na parapecie. Kogoś mi przypominał. Wyglądałam zupełnie tak samo.. Zamknęłam ciszej drzwi i usiadłam na przeciw niego na łóżku. Spuściłam głowę w dół po czym usłyszałam ten jego zimny ton.
- Po co tu przyszłaś? Idź się pakować!
Warknął nie patrząc nawet w moim kierunku. Uniosłam swój wzrok w jego stronę i powiedziałam cicho.
- O co ci chodzi co? Co ja ci takiego zrobiłam?! Chcę być w końcu z rodziną, tak? Czy to jakiś grzech, że potrzebuję od kogoś trochę ciepła i miłości?! Wiesz mi też się miłość należy od rodziców, których do cholery nie miałam! A, że ty zabiłeś swoich to już twój zasrany problem Uchiha!
Łzy spłynęły po moich policzkach gorzkim strumieniem. Patrzyłam na niego jak wstaje z parapetu i podchodzi do mnie z tym lodowatym spojrzeniem. Stanął na przeciw mnie i powiedział tak oziębłym i wściekłym tonem, że przeszły mnie ciarki po plecach. Pierwszy raz aż tak bałam się kogoś.
- Co ty kurwa możesz o mnie wiedzieć co?! Zabiłem ich i chuj! Nie twój zajebany interes! A teraz wypierdalaj stąd! Wypierdalaj z tej organizacji bo jesteś chuja warta! Nikt cię tu nie chce! Nikt! Nie dostałabyś się tu jakbyś nie była córką Nagato! Nic nie potrafisz! A Sasori? Gdzie jest ten twój Romeo z taniego serialu? Gdzie on jest? - zaśmiał się patrząc czarnymi oczami z przebłyskami sharingana w moją stronę. - Odpuścił sobie bo cię nie kochał! Był z tobą do zakładu! A ty naiwna od razu mu dałaś dupy! Boże co on potrafi zrobić za tysiaka. Jesteś żałosna! Upadłaś niżej niż on! Wielka paniusia!
Wstałam z łóżka i pchnęłam go na ścianę całą swoją siłą. Wymierzona pięść w górze prosto w jego twarz zatrzymała się. Czas się zatrzymał a ja wzrokiem zobaczyłam przyszłość? Bo przecież jakim cudem... Szybko otrząsnęłam się z przepowiedni i usiadłam na podłodze ciężko oddychając. Głowa tak mi pulsowała, że zaraz eksploduje jak tania sztuka Dei'a. Zaczęłam ciężko oddychać. A Itachi przyklęknął przy mnie patrząc na mnie, ale z takimi emocjami. Spojrzałam na niego i odepchnęłam go od siebie wstając z podłogi. Odwróciłam się przy drzwiach ostatni raz w jego stronę i powiedziałam ledwo dosłyszalnie.
- Będę tęsknić..
Po czym wyszłam trzaskając drzwiami. Oparłam się o nie plecami i zsunęłam się na podłogę przykurczyłam swoje nogi i zaczęłam płakać. Schowałam swoją twarz w dłonie i zatraciłam się w wspomnieniach, bo nic innego mi już nie zostało. Coś w mojej głowie mi nie pozwoliło więcej płakać. To się nazywa godność. Przeciągnęłam nosem i wytarłam mokre policzki. Wstałam z podłogi i skierowałam się w stronę gabinetu. Jak zwykle weszłam bez pukania, a za biurkiem ku mojemu zdziwieniu widziała tatę. Opierał głowę na rękach opartych łokciami o blat biurka. Usiadłam na przeciw niego i spojrzałam w jego oczy.
- Nie odchodzisz?
- Madara ściągnął przy wszystkich maskę i powiedział, że mogę sobie wziąć tą zasraną organizację, ale sam się zemści. Musimy za wszelką cenę uważać na misjach on może być wszędzie. Ty musisz przede wszystkim się wyszkolić, bo z raportów widać, że pierwsza misja słabo ci poszła. Będziesz w grupie z Sayuri i Itachim. Pierwszą misję macie za dwie godziny. Będziecie szukać Sasoriego. Musimy go znaleźć, zrozumiano?
- Tak.
Pokiwałam potwierdzająco głową wstając z miejsca i skierowałam się do drzwi.
- A i Victoria..
Odwróciłam wzrok sięgając po klamkę w jego stronę.
- Uważaj na siebie dobrze?
- Dobrze.
Uśmiechnął się w moją stronę, a ja sama odwzajemniłam gest i wyszłam z jego gabinetu. Teraz musiałam porozmawiać z Itachim i z tą całą Sayuri. Nawet jej nigdy na oczy nie widziałam, więc jak do cholery mogę jej znaleźć? Boże wszystko jest tu tak pojebane... Skierowałam się do pokoju Itachiego. Bez pukania weszłam za próg i powiedziałam obojętnym tonem.
- Za dwie godziny misja, szykuj się.
Już miałam wychodzić gdy poczułam jego rękę na swoim ramieniu. Poczucie winy aż malowało się na jego twarzy.
- Czego?
Spojrzałam na niego wywracając teatralnie oczami.
- Możemy pogadać?
- My nie mamy już o czym gadać, zresztą ty i tak już za dużo powiedziałeś.
Spojrzałam na niego z dezaprobatą i wyrwałam się spod jego ręki wychodząc z pokoju. Skierowałam swoje kroki tym razem w stronę kuchni w poszukiwaniu tej całej Sayuri. Nie myliłam się. Znalazłam młodą dziewczynę siedzącą przy stole, która popijając herbatę czytała gazetę.
- Ty jesteś Sayuri?
- Zależy kto pyta.
Zaśmiała się cicho podnosząc wzrok na mnie. Podeszła bliżej mnie i wystawiła rękę w moim kierunku.
- Tak jestem Sayrui, a ty to pewnie Victoria tak?
- Skąd wiesz...?
- Tylko ciebie nie poznałam jeszcze, a opowiadali mi o tobie.
- Kto opowiadał?
Podniosłam jedną brew ku górze patrząc z zaciekawieniem na nią.
- Nagato, Konan, Itachi, Hidan i Deidara.
- Czyli wyszłam w najgorszym świetle przez tych trzech ostatnich, suuuper...
Wymusiłam wielki uśmiech na twarzy po czym usiadłam na blacie i zaczęłam palić papierosa.
- Nie, nie w najgorszym. Chociaż blondasek cię chyba nienawidzi.
- Nienawidzi? Najchętniej by mnie zabił.
- Odbiłaś mu Sasoriego podobno.
- Wiedziałam, ze jest gejem. Zawsze mnie to dziwiło czemu on patrzy na jego tyłek. Ale cóż Sasoriego już nie ma..
Westchnęłam cicho wypuszczając dym ku górze.
- Mówił, że cię bardzo kocha, że teraz nie wyobraża sobie żyć bez ciebie w tej organizacji. Wszystko mu ciebie przypomina. Kochał zatapiać spojrzenie w twoich rubinowych oczach, kochał dotykać twoje delikatne ciało, kochał przeczesywać palcami twoje długie czarne włosy, kochał tylko ciebie.
- Podobno do zakładu...
Wymamrotałam wspominając słowa Itachiego.
- To nie prawda, on nikogo tak bardzo nie kochał jak ciebie. Znam go długo więc wiem.
Uśmiechnęła się w moim kierunku. Spojrzałam na zegarek, który wybijał właśnie 16. Zeskoczyłam z blatu i skierowałam się w stronę wyjścia.
- A i Sayuri.. Mamy misję za pół godziny, więc o 16.30 spotykamy się przed głównym wejściem do organizacji.
Wyszłam na korytarz kierując się do mojego pokoju. Mijałam po kolei pokoje, aż trafiłam na pokój Sasoriego. Zatrzymałam się przed jego drzwiami i weszłam po chwili do środka. Zostawił wszystko, nawet lekki bałagan był taki jak dzień przed moją misją. Na biurko leżał otwarty album ze zdjęciami. Naszymi zdjęciami.. Tak dużo przeżyliśmy razem. Uśmiech sam malował się na mojej twarzy wspominając z każdym zdjęciem wszystkich chwil spędzonych razem. Spojrzałam na zegarek. Była 16.34. Szybko wybiegłam z pokoju i skierowałam się do mojego po płaszcz i kapelusz. Zabrałam ze sobą także kunai'e i shuriken'y chowając je do kieszeni płaszcza. Wybiegłam z organizacji cała zdyszana stojąc obok moich znudzonych czekaniem towarzyszów.
- Ileż można czekać?
Ziewnął Itachi wstając z kamienia. Zmierzyłam go tylko wzrokiem nie odzywając się ani słowem. Wyciągnęłam z kieszeni zwój z planem misji.
- To tak nie możemy się rozdzielać. Musimy znaleźć Sasoriego. Mamy zacząć od Konohy i Suny. Potem wielki kanion pomiędzy wioską dźwięku, a mgły, a następnie jeśli go w tych miejscach nie znajdziemy szukamy po wszystkich wioskach.
- Polecam zacząć od Suny i wykluczyć Konohę. Sasori nienawidzi Konoszan i powiedział, że jego noga nigdy tam nie postanie.
Powiedziała Sayuri patrząc na plany misji. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła właśnie 17, a słońce powoli chowało się za horyzont.
- Musimy ruszać teraz, żeby na noc trafić do Suny.
Powiedział Itachi kierując się w stronę lasu. Schowałam zwój i ruszyłam za nimi. Założyłam kapelusz i szłam w ciszy gdy moi towarzysze rozmawiali w najlepsze. Nie miałam ochoty na rozmowę, nie teraz gdy misja polega na znalezieniu Sasoriego. Po kilku godzinach dotarliśmy do bramy Sunagakure. Ściągnęliśmy płaszcze i kapelusze by wtopić się w tłum. Podaliśmy fałszywe dowody strażnikom i zaczęliśmy szukać noclegu po hotelach. W końcu dostaliśmy trzyosobowy pokój w jakimś przydrożnym motelu. Ze zmęczenia od razu położyłam się na łóżku, a Sayuri poszłam pod prysznic. Zostałam sama w pokoju z Itachim. Czułam na sobie jego spojrzenie, a po chwili w uszach rozbrzmiał jego głos.
- Możemy w końcu porozmawiać?
Spojrzałam na niego i prychnęłam pod nosem odwracając się do niego plecami. Westchnął głośno po czym znowu powiedział.
- Nie zachowuj się jak dziecko.
- Kto się zachowuje jak dziecko ten się zachowuje panie Uchiha.
Jego zdenerwowanie wzrastało wraz z moją ironią w głosie.
- Nie potrafisz choć raz być poważna?
Usiadłam na łóżku przodem do niego i westchnęłam.
- A myślisz, ze łatwo jest tak żyć? Łatwo by ci było gdybyś był oszukiwany przez swoich tak zwanych rodziców? Gdy poznałam moich prawdziwych rodziców myślałam, że będę szczęśliwa, ale jak widać znów musiał to ktoś zepsuć. Madara krzywdził mnie wykorzystując brak sił mojego ojca. Dopiero po 18-stu latach zobaczyłam mego prawdziwego tatę. Przeżyłam śmierć jak to mówią, straciłam Rinegann'a, Matatabiego, a teraz straciłam Sasoriego. Wiesz jaki to ból jak choć przez chwilę nie masz tego złudzenia szczęścia? Jeszcze twoje słowa. Że nikt mnie tu nie chce, wiem że jestem za słaba na waszą organizację, ale się staram jak mogę. Wiem, że muszę. A dziś w twoim pokoju ujrzałam coś co dopiero będzie. Wiem, że to absurda...
- Czy ty potrafisz patrzeć w przyszłość?!
- No tak jakby..
- A co widziałaś?
- Widziałam ciebie i.. mnie. Byliśmy razem..
- Wiesz co to znaczy?
- Nie mam pojęcia jak to normalnie wyjaśnić..
- Nie, nie o to chodzi.
- To o co Itachi..?
- Prawdopodobne jest to, że odkryłaś w sobie stare "Mirai-no-jutsu" (z jap. mirai - przyszłość + sama wymyśliłam, więc nie czepiać się jakby coś nie pasowało :D aut.).
- Czyli, że jak to będę opanowywać to będę patrzeć w przyszłość?
- Tak. Jak wrócimy do organizacji musisz od razu powiedzieć o tym Nagato.
- Dobrze, a teraz mogę iść spać? Jestem zmęczona tym dniem..
Ziewnęłam cicho po czym bezwładnie opadłam na łóżko i zasnęłam. Jedyne co usłyszałam jeszcze przed zupełnym zaśnięciem były słowa Itachiego.
- Dobranoc księżniczko.