poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 12. - Przyjaciel czy wróg?

W tym rozdziale dochodzą dwóch głównych bohaterów. 
Pierwszy bohater nazywa się Hitoshi, a druga osoba ma na imię Sayuri.
W tym rozdziale wiele się stanie, dlatego 
serdecznie zapraszam do czytania i komentowania!
___________________________________________________________________________
Głucha cisza nocy, mgła, w której mógłby zginąć w ułamku sekundy nawet najlepszy ninja. Słychać było tylko szelest delikatnego wiatru. Tutaj nikt nie jest bezpieczny. Z każdej strony czyhała śmierć. Jesteś ciekaw gdzie jestem? Właśnie znajduję się w tak zwanym "lesie śmierci". Kolejne pytanie nasuwa ci się na język? Nie martw się, rozwieję twoje wątpliwości. Las śmierci.. Jak ci to prosto opisać.. Dobrze wiesz, że panuje wojna shinobi, tak? To tutaj wszyscy giną z tajemniczej ręki Jego. To On tutaj dowodzi? Kolejne pytanie? Spokojnie! Pamiętaj, ciekawość pierwszy stopień do piekła. A więc kim jest On? On to człowiek, który zabija wszystko co poruszy się w jego lesie. Las jest pełen tajemnic.. W każdej chwili mogę mieć poderżnięte gardło. Ale wiesz co ci powiem? Ja się nie boję. A wiesz dlaczego? Bo jestem jedną z nich. Jestem z Akatsuki, jestem po prostu Victoria. Czemu tutaj jestem? Nie... Nie czekam sobie na śmierć, w końcu chcę jeszcze trochę pożyć. Jestem tutaj z misją. Muszę dowiedzieć się kim jest On. Jestem tutaj tylko ja i On. On wie, że tutaj jestem, a ja wiem, że On tu jest. Kto zrobi pierwszy krok? Dla odważnych świat należy!
Wyciągnęłam z kabury kunai i nacięłam sobie rękę spuszczając trochę krwi. Wiedziałam jedno. On znajduje swoją ofiarę po przez zapach krwi. W Konoha był nazywany "Kuro Oni" (z jap. czarny potwór, bestia). Nikt nie znał jego imienia, nazwiska, pochodzenia, a tym bardziej nikt nie wiedział jak wygląda. Rozlałam swoją krew na ziemi i schowałam się za drzewem czekając na mojego przeciwnika. Nie trwało to długo. Od razu zwabił się na przynętę. Kucnął przy plamie krwi wąchając jej świeży zapach. Szybko naładowałam prawą katanę czakrą i podbiegłam do przeciwnika z chęcią zadania obrażenia. Ten bez patrzenia w moim kierunku chwycił ostrze miecza unieruchamiając mnie i obrócił mną tak, że miałam ostrze wymierzone wprost na gardło. Przełknęłam nerwowo ślinę, a mój oddech był tak nierówny, że prawie zadławiłam się powietrzem. Czułam jego oddech przy swoim uchu. Nadal nie widziałam jego twarzy. Jak to możliwe będąc tak blisko... Serce waliło mi jak oszalałe. 
- Taka ładna, a taka głupia.
Zaśmiał się cicho szepcząc mi do ucha. Uspokoiłam się trochę po czym przymknęłam powieki uaktywniając rinnegan'a, którego powoli zaczynałam używając go do perfekcji. Czas się zatrzymał, a ja mogłam wejść do podświadomości przeciwnika. Odkąd nauczyłam się używać tej techniki za każdym razem udawało mi się to. Tym razem tez tak było, lecz zamiast wejść do jego myśli, wielki feniks z dziesięcioma ogonami rozszarpał moje ciało. Szybko wyłączyłam rinnegana. Usłyszałam znowu ten przeraźliwy śmiech. 
- Tego też próbowali.
Zaśmiał się puszczając mnie przez co wylądowałam na ziemi. Czułam przeraźliwy ból w klatce piersiowej. Spojrzałam na wspomniane miejsce i zobaczyłam, że mam rozszarpany płaszcz w tych miejscach w których wbił swoje szpony czarno-biały bijuu. Krew lała się z ran, a ja czułam jak tracę przytomność. Coś raziło mnie w oczy. Niepewnie rozchylałam powieki mrugając od razu jak do moich oczu dostały się promienie słoneczne. Przewróciłam się na drugi bok i spokojnie otworzyłam oczy. Leżałam na łóżku co było dziwne, bardzo dziwne. Pamiętam tylko niezwykle silny ból w klatce piersiowej i lądowanie na ziemi. Usiadłam i rozejrzałam się dookoła natrafiając na zaczytanego w jakąś książkę mężczyznę wyglądającego na ok. 25 lat. Czyżby to był On? Przecież ten mężczyzna nie wygląda na groźnego.
- Bo nie jestem groźny.
Usłyszałam jego głos, lecz wzroku nie odrywał od książki. Jakim cudem on czyta w moich myślach?! 
- Normalnie.
- O zamknij się i daj mi myśleć.
- Jak sobie chcesz.
Wzruszył ramionami nadal nie odrywając wzroku od książki. Spojrzałam na wcześniejsze miejsce ran. Całą klatkę piersiową miałam owiniętą bandażem nie mając nic na sobie. Jedyne co miałam na sobie to spodnie i dolna część bielizny. Wyszłam z łóżka i podeszłam do niego.
- Gdzie do cholery moja bluzka?!
- Leży gdzieś.
- Miło.
Zmarszczyłam brwi spoglądając na niego. Usiadłam obok niego zamykając mu książkę i odłożyłam ją na stolik. Pierwszy raz spojrzał na mnie z opanowaniem i spokojem w oczach.
- Kim jesteś?
Spojrzałam na niego również ze spokojem.
- Hitoshi.
Jego prawy kącik ust podniósł się nieznacznie do góry.
- A coś więcej..?
Spojrzałam wyczekująco na niego.
- Informacje o mnie kosztują.
Założył ręce za głowę opierając się o oparcie kanapy. Westchnęłam nerwowo po czym spojrzałam z wymuszonym uśmiechem na twarzy.
- Ciebie nazywają Kuro Oni?
- Nie mam pojęcia.
Zaśmiał się szyderczo po czym spojrzał na mnie i dodał.
- Po co ci to wiedzieć? Chcesz wydać ojcu gdzie mnie znaleźć? Mój bijuu jest silniejszy nawet od Kyuubiego. Nie dacie mi rady. Skoro ty z Rinneganem, Nekomatą i najlepszymi katanami nie dajesz mi rady to myślisz, ze Pein z jego Sześcioma Ścieżkami Peina da radę? Jesteś od niego silniejsza, bo nie tylko jego Rinnegana posiadasz. Czemu nie używasz mocy Konan?
Wyszczerzyłam do granic możliwości swoje oczy słuchając uważnie jego słów.
- Wiesz kim jestem i nie chciałeś mnie zabić?
- A po co? Zabijam tylko tych, którzy na to zasługują. Czemu mam ciebie zabijać? Jesteś tylko młodą shinobi z wioski liścia. Nie robisz nic złego, nie zasługujesz na śmierć.
Spuściłam głowę w dół nie odzywając się nawet słowem. Po chwili ciszy drgnął i wybiegł z pomieszczenia. Podeszłam momentalnie do drzwi spoglądając na niego. Stał na przeciwko Itachiego. Starszy Uchiha spoglądał na Hitoshiego z ogromną wściekłością przez włączony Mangekyou Sharingan. Gdy miał go włączonego przerażał mnie. Był wtedy taki oziębły. Nie ten sam człowiek jakiego ja znam. Hitoshi spojrzał na niego kpiącym wzrokiem po czym założył ręce na klatce piersiowej zaplatając je i powiedział z ironią w głosie.
- Niczego cię to już nie nauczyło Itachi?
Że kurwa co?! On chyba wie wszystko o wszystkich! Spojrzał w moim kierunku. Zapomniałam, że potrafi też czytać w myślach. Za jego spojrzeniem powędrował wzrok Itachiego. Gdy mnie zobaczył tak "ubraną", jeśli można tak to ująć, powiększył swoją wściekłość. Przygryzłam nerwowo wargę i spostrzegłam, że w ułamku sekundy Itachi chwycił Hitoshiego za koszulkę unosząc nad ziemią kilka centymetrów po czym wykrzyczał mu w twarz.
- Coś ty jej kurwa zrobił?!
- Ja? Sama przyszła.
Zaśmiał się drwiąco co jeszcze bardziej rozwścieczyło Itachiego (o ile to było jeszcze możliwe). Czarnowłosy rzucił chłopakiem na kilka metrów, a jego lot zatrzymało pobliskie drzewo. Jego Mangekyou Sharingan w lewym oku aż zaświeciło w świetle słonecznym. Wiedziałam, że będzie używał genjustsu Tsukuyomi. Podbiegłam szybko stając przed Hitoshim. W tym samym momencie poczułam potęgę jego genjutsu na sobie. Przeniosło mnie to w równoległy świat, w którym wszystko było biało-czarne. Czułam się jakbym była torturowana przez kilka dni. Moje ciało przechodziło takie katusze jakby rozdzierali mnie ze skóry. Upadłam krwawiąc na ziemię. Z ust puścił mi się potok krwi. Wtedy Tsukuyomi przestało działać. Itachi szybko podbiegł do mnie i próbował mi pomóc. Czułam od środka jak rośnie w moim ciele wściekłość Matatabiego. Nie potrafiłam go pohamować. Po chwili moje ciało zmieniło się w postać wielkiego kota z dwoma ogonami, który był cały w niebiesko-czarnych płomieniach. Z resztek sił próbowałam go zatrzymać przed atakami na Itachiego. Moja czakra pomału się kończyła. Z ledwością aktywowałam Rinnegana, aby pohamować Nekomatę. Po chwili (która dla mnie trwała wieczność) gniew bijuu uspokoił się i jego postać ponownie wsiąkła w moje ciało. Leżałam ledwo przytomna na ziemi plując krwią. Na szczęście nic Itachiemu jak i Hitoshiemu się nie stało. Itachi szybko teleportował siebie wraz ze mną do organizacji. Biegnąc ze mną na rękach wyważył drzwi laboratorium nogą i od razu położył mnie na kozetce. Przez mgłę widziałam postać Sasoriego, który bez namysłu od razu zaczął szukać coś w swoich ampułkach. Chwyciłam nerwowo dłoń Itachiego, który przerażony, aż ze łzami w oczach patrzył na mnie. Spojrzałam na niego przymrużonymi oczami i powiedziałam szeptem.
- Pomóż mi, to tak strasznie boli...
Po chwili moje oczy same się zamknęły. Ledwo dosłyszalny, żałosny krzyk płaczącego Itachiego zabrzmiał w moim uszach.
- Ona umiera! Ratuj ją!
Nic więcej nie słyszałam. Czułam jak moja dusza powoli opuszcza moje bezwładne ciało. Moja dusza widziała jak bezskutecznie ratują mnie, ale na marne. Czyli tak miałam skończyć? Czy to na prawdę koniec? Przymknęłam oczy i ponownie widziałam ciemność, w uszach miałam niezrozumiałe szmery i ciche hałasy. Myślami byłam w przeszłości. Lecz jedyne co pamiętałam to Itachi.. To Itachi był ze mną wszędzie, a nie Sasori. Może to właśnie Itachi był tym jedynym? Tym, którego kocham? Ale to przecież niemożliwe... Mimowolnie po chwili otworzyłam oczy i byłam w tym samym miejscu. Czyli tylko spałam? To był tylko jakiś kiepski sen? Moje oczy pomału przyzwyczajały się do oświetlenia pokoju i otwierałam swe oczy. Wzrokiem natrafiłam na śpiącego Itachiego, ...Hitoshiego(?),... i MADARĘ?! Ciche jękniecie wydobyło się z moich ust czym wyrwałam ze snu Madarę. Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej, a kosmyki moich włosów opadły na moje ramiona. Czekaj, czekaj, czekaj jakim cudem mam granatowe włosy?! Zaczęłam szczypać się po ręce sprawdzając czy to nie sen. Madara Uchiha, który wstał z krzesła i rozprostował swoje kości. Podszedł do mojego "łóżka" i przysunął sobie krzesło siadając obok kozetki. Spojrzał na mnie swoim beznamiętnym spojrzeniem, aż po moim ciele przeszły dreszcze. Przełknęłam ślinę i wypowiedziałam w jego kierunku kilka słów drżącym głosem.
- Czemu tutaj jesteście? Ja tylko zemdlałam tak, nie potrzebuję wszystkich przy sobie..
Madara zmrużył powieki patrząc na mnie po czym powiedział.
- Ty nie wiesz co się stało w ciągu doby prawda?
- Skąd mogę wiedzieć skoro zemdlałam..?
Szczerze mówiąc myślałam, ze jest bardziej rozgarnięty jak go wszyscy opisują.
- Nic nie rozumiesz.. Twoje ciało.. Żeby cię uratować, żebyś po prostu żyła musieliśmy przenieść twoją duszę do innego ciała. Matatabi nie wytrzymał furii. Z twojego wcześniejszego ciała nic nie zostało. Straciłaś i bijuu i Rinnegana. Jesteś tak jakby nową osobą. Twój ojciec ściągnął tutaj wszystkich, którzy znają zakazane techniki. Czyli mnie, Hitoshiego, Itachiego, Kabuto i Sayuri.
Słuchałam uważnie każdego jego słowa nie dowierzając z każdą sekundą. Spojrzałam na niego ponownie i powiedziałam zdezorientowana.
- Kim właściwie jest Hitoshi?
- Hmm... długa historia wiesz.. Ale w sumie mamy czas. Hitoshi jest już dość starym ninja. Jak mówią legendy przybył tutaj z  Mędrcem Sześciu Ścieżek.
- Ale przecież on...
Spojrzałam na Hitoshiego po czym Madara mi przerwał.
- Tak, nie wygląda na tyle, ale on opracował jako jedyny zakazanej techniki przenosząc duszę do innego ciała. Był moim senseiem. Nauczył mnie wiele technik dlatego od dziś będzie też twoim.
- Hai.. A kim jest Sayuri?
- Jest młodą medic ninja, która przytrzymywała twoją duszę przy życiu.
- Nie mógł zrobić tego Sasori?
Na twarzy Madary pojawiło się zakłopotanie. Nie wiedział co powiedzieć. Wciąż otwierał usta, żeby zaraz je zamknąć.
- Zadałam pytanie.
Spojrzałam na mojego rozmówcę dość poważnie.
- Widząc jak umierasz uciekł stąd.
- Jak to uciekł?!
Podniosłam się z łóżka czując niesamowity ból w każdej części ciała.
- Może Sayuri ci to wytłumaczy, tylko z nią gadał przed zniknięciem.
- Jak to z ..Sayuri?
- Oni kiedyś byli parą. Znają się od dzieciństwa. Są bardzo bliscy sobie. Dlatego też jej tylko powiedział.
- Mogę porozmawiać z ojcem?
- Oczywiście.
Skinął głową do przodu po czym skierował się w stronę drzwi. Po kilku minutach wszedł mój ojciec. Uśmiechnęłam się na jego widok, lecz z jego twarzy nie wypłynęła żadna emocja. Usiadł na miejscu Madary i powiedział zimnym tonem.
- Czego chciałaś ode mnie? Jestem zajęty i dobrze o tym wiesz.
- Nawet się nie cieszysz, że żyję?
- Jak mam się cieszyć z tego, że zawaliłaś swoją pierwszą misję?!
Podniósł głos budząc Itachiego i Hitoshiego.
- Ale to nie moja wina tak? Sam nie dałbyś rady nawet go drasnąć!
Krzyknęłam po czym poczułam morderczy ból i przymknęłam powieki.
- Byłaś jedyną następczynią mojego Rinnegana i nawet to musiałaś zjebać?! Przez ciebie zwiał nam Nekomata! Przez ciebie gdzieś zniknął Sasori! Przez ciebie nikt nie będzie miał Rinnegana! Wszystko przez ciebie! Wiesz? Żałuję, ze wtedy po prostu nie posłuchałem Madary i cię nie zabiłem! Mieć taką córkę to wstyd..
Wstał patrząc z pogardą na mnie i po prostu odszedł. Zniknął w drzwiach. Złość przenikła przez całe moje ciało i nawet nie zwracałam uwagi na ból. Wstał wściekła z łóżka i wybiegłam z pomieszczenia podążając za nim. Gdy zobaczyłam go na korytarzu adrenalina podskoczyła wyżej, lecz nie dałam emocją wziąć góry. On nie szedł do swojego gabinetu co właśnie powstrzymało mnie od zaatakowania go. Podążał schodami w dół, gdzie nigdy wcześniej nie byłam. Pod organizacją znajdowały się podziemia. Pierwszy raz tutaj byłam. Rozglądałam się uważnie, ale też nie tak, żeby stracić jego ślad. Byłam ciekawa co znajduje się tutaj..

__________________________________________________________________________
Małe zamieszanie owszem. Ale musiałam w końcu wysłać ją na misję ;_;
Mam nadzieję, że połapiecie się o co chodzi :3
I przepraszam, że nie była napisana w terminie! :< 
Mam nadzieję, że wam się spodoba, a następna notka powinna
się pojawić w tym tygodniu jeszcze, gdyż zaczęłam moje 
wyczekiwane ferie :3
PS: Zdjęcia nowych bohaterów znajdują się w zakładce "Bohaterowie".
Oraz zdjęcia z tego rozdziału znajdziecie w zakładce "Galeria".

5 komentarzy:

  1. Dobry wieczór.
    Obserwuję od jakiegoś czasu Twojego bloga. Jest trochę namieszane, ale rozumiem całość bez problemów. Pomysł ciekawy, wyrzucenie Naruto albo innego bohatera z czołówki działa na plus. Akatsuki mające trochę uczuć - ok. Odchylenia od normalności, me gusta. Czasami jednak akcja przyspiesza gwałtownie, jak np. z Rinneganem i bijuu(?). Nie szukałem błędów, bo to nie moja bajka. Rozdziały interesujące i dość długie, bardzo dobrze :)
    Feniks silniejszy od liska chytruska? Ciekwe, ciekawe... Liczę na rozwinięcie tego tematu ^^
    Pozdrawiam, życzę weny, czasu, chęci, zdrowia i wszystkiego, czego akurat potrzebujesz oraz zapraszam do siebie.

    P. a ka Dark Side of Myself

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest przyspieszenie akcji, ale tylko dlatego, że to są tylko wybrane dni z pamiętnika głównej bohaterki, która wspomina te czasy w wieku 70 lat. Ale postaram się ogarnąć to wolniej ^^ Dziękuję za rady, to właśnie takie komentarze motywują mnie do dalszego pisania tego bloga :)

      Usuń
  2. Przyznaję, trochę zagmatwane. Miałam z początku wrażenie, że ominęłam jakiś rozdział, tak szybko przeszłaś to wątku misji Victorii i nie do końca znam cel tej misji. Później jeszcze jej nowe ciało... Ta dziewczyna tyle przeszła, że dziwie się jej sile psychicznej :D Trochę to przerażające, że tyle na nią spada! Tyle razy otrzeć się o śmierć... Ucieczka Saso mnie zaskoczyła, głupi bojaźliwy chłopiec! Potem ten tekst Paina... No myślałam, że mu jebne o.O Co za egoistyczny dupek, ślepy i bezmózgi! Dobrze by było jakby Vici się na niego wypięła! Czekam z niecierpliwością na to co dziewczyna zobaczy w podziemiach^^ Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ajajaj uwielbiam twój styl pisania ! Już nie mogę się doczekać kolejnej notki^^ I coś na co długo czekałam, a mianowicie więcej Itachiego ! Naprawdę, mam szczerą nadzieję, że główna bohaterka jego wybierze ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Notka wyszła ci świetnie :)
    Przeczytałam poprzednie komentarze i w sumie ja jakoś bez problemu potrafiłam wszystko ogarnąć ;)
    I widzę, że nowy nagłówek :D Jest genialny *.*
    Pozdrawiam i będę oczekiwać kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń

Ogłoszenie!

Drodzy czytelnicy. Jeżeli przeczytacie jakiś rozdział to proszę pozostawić po sobie jakiś ślad, krytykę czy też pochwałę. Jak widzę komentarze od was od razu chce mi się pisać dalsze rozdziały. Ale właśnie bez tych komentarzy czuję się jakbym pisała sama do siebie. Więc jeśli przeczytasz jakiś rozdział skomentuj go. Pozdrawiam.