poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 11. - Misja: Miłość.

Z okazji zbliżających się walentynek mam dla Was wątek miłosny :3
Tak w końcu to nastanie, nasza główna bohaterka zadecyduje
o tym kogo tak na prawdę kocha ♥.
Ps: Piosenki są tylko do tego rozdziału. Przy następnym zostaną już zmienione.
_________________________________________________________________________

Wszyscy już dawno spali tylko ja nie potrafiłam zasnąć. Ciągle myślałam o dzisiejszym dniu, o tym co się stało oraz o przemówieniu Sasoriego. To właśnie przez niego nie potrafiłam zasnąć. Przez niego i.. Itachiego. Dwie osoby, które w dziwnym sensie odmieniły moje życie. Sasori wyznał, że mnie kocha, a Itachi po swoim zachowaniu też chyba coś do mnie czuje, ale jest jeszcze Sasuke... Za jakie grzechy musiałam tu trafić i... się zakochać... Zamknęłam książkę, której nawet nie zaczęłam dalej czytać tylko bezwładnie trzymałam ją w dłoniach patrząc na piękno księżyca w pełni. Wstałam z łóżka w za dużej bluzce Itachiego i podeszłam do okna opierając się rękami o parapet. Wiatr rozwiewał pyłki z kwitnących drzew. Zaczynała się wiosna. Płatki kwiatów wyglądały jakby tańczyły z wiatrem przy gwieździstym niebie, a blask księżyca oświecał leśną dróżkę. Trwałam tak jeszcze przez 20 minut po czym uśmiechnęłam się sama do siebie i skierowałam się w stronę drzwi przez które przeszłam do korytarzu. Rozglądnęłam się w prawo, a potem w lewo. Tylko teraz w którą stronę? W którą stronę mam się skierować. Tym razem musiałam liczyć tylko na siebie i na to co podpowiada mi serce. Przymknęłam oczy i zaczęłam wspominać wcześniejsze czasy. Pierwsze co przypomniało mi się to pierwszy spacer z Sasorim. To była pierwsza wiosna spędzona tutaj, w organizacji. To wtedy zobaczyłam piękno natury, które pokazał mi Skorpion. Pierwszy pocałunek wtedy na ławce. To było coś niezwykłego. Na samą myśl o tym przeszedł mnie dreszcz, bardzo przyjemny dreszcz. Z drugiej strony przypomniał mi się pocałunek z Itachim to dziwne ale cudowne uczucie jakim mnie w tamtym momencie obdarzył. Późniejsze sytuacje, gdy przytulał mnie, gdy się uśmiechał, gdy darzył mnie tym uczuciem, którego potrzebowałam. Ale Sasori, on również nie odstępował mnie na krok. Był przy mnie zawsze i najbardziej się martwił gdy coś mi się stało. Najcięższy wybór jaki przytrafił mi się w życiu. Westchnęłam cicho po czym skierowałam się w kierunku jego pokoju. Cała drżałam, na samą myśl o tym jak on zareaguje na to, że to właśnie go kocham. Stanęłam niepewnie przed jego drzwiami i miałam chęć zapukać. Zacisnęłam usta w wąską linię i dwa razy zapukałam. Serce waliło mi jak oszalałe. Przełknęłam ślinę, gdy usłyszałam powolne kroki w stronę drzwi. Nie miałam już wyjścia, musiałam to powiedzieć. Gdy otworzyły się drzwi moim oczom ukazała się wysoka postać mężczyzny w krótkich spodenkach. Spojrzałam na niego prosto w oczy i spytałam niepewnie.
- Mogę na chwilę?
Mężczyzna uchylił bardziej drzwi wpuszczając mnie do środka. Usiadłam na parapecie, a on sam przysunął krzesło oparciem w moją stronę. Usiadł okrakiem na nim i opierając głowę o oparcie spojrzał na mnie zaspanymi oczami. 
- A więc co cię sprowadza o 3-ciej w nocy do mnie?
Powiedział cichym głosem po czym ziewnął.
- Itachi.. Bo ja...
Spuściłam momentalnie głowę w dół nie patrząc na niego.
- Co ty?
- No bo ja.. ja...
- No mów wreszcie.
Powiedział lekko zdenerwowany patrząc na mnie.
- Bo ja się zakochałam!
Wykrzyczałam mu w twarz patrząc z łzami w oczach na niego. On osłupiał, nie wiedział co powiedzieć. Ciągle otwierał usta po czym od razu je zamykał. Spuściłam ponownie głowę w dół. Łzy spłynęły po moich policzkach po czym dodałam.
- ... i nie wiem jak mu to powiedzieć.
Było słychać, że Itachi odetchnął z ulgą. W sumie nie dziwię mu się. Też bym nie chciała usłyszeć od takiej osoby jak ja, że mnie kocha.. Coraz bardziej bałam się ujawnić swoich uczuć. Itachi ksząknął i powiedział po chwili.
- Powinnaś mu powiedzieć co czujesz, nie możesz trzymać tego w sobie. Jeśli go kochasz to się nie bój. Jeśli on też ciebie kocha to będziecie razem szczęśliwi. 
- Dziękuję Itachi.
Uśmiechnęłam się i otarłam łzy po czym dodałam kierując się w stronę drzwi.
- Nie będę ci już przeszkadzać, wyśpij się.
Itachi podszedł do drzwi i otworzył mi je. Stanęłam w progu po czym spojrzałam na niego i powiedziałam.
- Jeszcze raz dziękuję, jesteś wspaniały. 
On tylko przytulił mnie do siebie i musnął mnie w policzek tworząc zarumienienie na moich policzkach. Odwróciłam się do niego plecami i spojrzałam w stronę gdzie znajdował się pokój Sasoriego. Uśmiechnęłam się sama do siebie i odwróciłam się na pięcie w stronę mojego pokoju natrafiając na postać Skorpiona, który nie był zadowolony. Był raczej wściekły. Zacisnął pięści i podszedł do mnie patrząc mi prosto w oczy zaczął mówić.
- Wiesz co?! Myślałem, ze jesteś niezwykłą osobą, ale okazałaś się zwykłą dziwką, którą posuwa stary Uchiha! Jak mogłaś mnie tak zranić!? Wiedziałaś co do ciebie czuję i to perfidnie wykorzystałaś!
- Ale Saso...
- Nie odzywaj się do mnie. Brzydzę się tobą i nie chcę już nic mieć z tobą wspólnego. 
Skrzywił się i wyminął mnie idąc do siebie. Stałam jak wryta patrząc jak odchodzi. Mimowolnie poleciały mi łzy po policzkach. Patrzyłam jak zamyka drzwi z wielkim hukiem, który rozbrzmiał po głuchym korytarzu. Zostałam sama... Skierowałam się, płacząc do mojego pokoju. Otworzyłam cicho drzwi, rozglądnęłam się czy wszyscy śpią i zamknęłam je delikatnie. Skierowałam się do okna siadając na parapecie. Cudowny krajobraz pełni księżyca zmienił się w porywisty wiatr, który rozdzierał płatki kwiatów, a księżyc przykryły ciemne chmury. Siedziałam na parapecie, aż pierwsze promyki słońca nie były widoczne na niebie, które przybrało kolor czerwonawy. Przetarłam napuchnięte oczy i skierowałam się do mojej szafki z ubraniami. Ubrałam na siebie bieliznę, czarne spodnie dresowe, czerwoną bokserkę i czarno-biało-czerwone trampki. Poszłam do łazienki, żeby się ogarnąć. Przeczesałam swoje czarne, długie włosy spinając je w koński ogon i pomalowałam rzęsy tuszem dodając czarne kreski na powiekach. Mój wzrok był tak bezuczuciowy, że nie poznawałam sama siebie. Kąciki ust miałam delikatnie opadnięte w dół. Nie potrafiłam się uśmiechnąć. Wyszłam z łazienki i od razu poszłam na korytarz trzaskając drzwiami. Schowałam ręce do kieszeni spodni i skierowałam się do kuchni od razu robiąc sobie kawę. Po nieprzespanej nocy musiałam się jakoś obudzić. Usiadłam z gorącą kawą tyłem do drzwi wejściowych. Słyszałam jak ktoś wchodzi do kuchni, ale co mnie to interesowało. Wszystko przestało mieć jakikolwiek sens. Po chwili usłyszałam znany mi głos.
- Ty chyba nic nie spałaś dzisiaj co?
Spojrzał na mnie siadając na przeciw mnie. Zaprzeczyłam głową ruszając dwa razy na boki. 
- Strasznie wyglądasz.
Powiedział Itachi z zmartwieniem na twarzy. Spojrzałam beznamiętnym wzrokiem na niego.
- I tak się czuję. Ale no cóż jestem zwykłą dziwką, którą posuwa stary Uchiha.
Wzruszyłam ramionami i wzięłam łyk kawy. Itachiego zamurowało. Po chwili otrząsnął się i odłożył kubek szybko wychodząc z pomieszczenia. Po chwili było słychać tylko trzask i krzyki. Otworzyłam drzwi stojąc w progu z kubkiem letniej już kawy patrząc na ciekawe widowisko. Itachi trzymający w powietrzu Sasoriego za kołnierz przyciskał go do ściany. 
- Coś ty kurwa jej powiedział?!
- Prawdę. Posuwasz ją w nocy i myślałeś, że to się nie wyda?! Ona jest zwykłą kurwą!
Puściłam kubek na podłogę, który rozbił się w drobny mak zwracając na siebie uwagę. Chłopcy odwrócili się w moją stronę po czym Itachi puścił Sasoriego na ziemię. Łzy znowu wypełniły moje czerwone tęczówki i wybiegłam szybko na zewnątrz. Na dworze panował silny i porywisty wiatr, a z ciemnych, kłębiastych chmur mocno padał deszcz. Znajdowałam się na polanie, gdzie Itachi pierwszy raz mnie pocałował. Nie miałam sił. Runęłam na kolana gorzko płacząc. Z każdą chwilą kochałam go coraz mocniej, a on swoimi słowami ranił mnie coraz bardziej. Czułam jak deszcz rozmywa mój makijaż i łączył się z słonymi łzami. Może źle zadecydowałam? Może to nie jego powinnam kochać? Ale co poradzę, że to właśnie w takim kretynie się zakochałam. To właśnie go potrzebowałam najbardziej teraz! Byłam już cała mokra. Czyżby tak miałaby się skończyć nasza znajomość? Na tym, że ja cierpię, a on odsuwał się coraz bardziej ode mnie? Wciąż zadawałam sobie pytania na które nie miałam odpowiedzi. Po chwili poczułam czyjś dotyk na swoich ramionach i nagły przypływ ciepła. I ten męski głos.
- Powinno ci być cieplej.
Czułam, że ktoś okrywa mnie bluzą. Odwróciłam się cała rozmazana i zapłakana w kierunku przedmówcy. Wszędzie rozpoznałabym tą twarz. Spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział trzymając dłońmi moje ramiona.
- Przepraszam cię za moje zachowanie. Wiem nie powinnaś mi wybaczyć, ale kocham cię i zraniło mnie to jak wychodziłaś wtedy, w nocy od Itachiego. Zrozum..- po jego policzkach poleciały łzy- KOCHAM CIĘ! Jestem w tobie zakochany jak wariat. Proszę, wybacz mi!
Spojrzałam na niego i kolejny potok łez poleciał po moich policzkach. Ale teraz to były łzy szczęścia? Tak to było szczęście. Nie potrafiłam być na niego wściekła. Za bardzo go kocham i to właśnie jest ten moment.
- Ja ciebie też kocham Sasori.
Chłopak osłupiał. Nie spodziewał się tego, ze wreszcie to się dzieje. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Uśmiech tak szczery jak jego słowa. Nie te dzisiaj na korytarzu czy wczoraj w nocy. Najszczersze co mógł powiedzieć to to, że mnie kocha. Zaśmiałam się przez łzy po czym przysunęłam twarz do niego i pocałowałam czule jego usta. Od razu odwzajemnił pocałunek gładząc mój policzek ciepłą dłonią. Oderwał się po chwili od moich ust i wstał biorąc mnie na ręce. Spojrzał na mnie płacząc również ze szczęścia.
- Boże czy to sen?
- Nie Sasori, to nie sen.
Zaśmiałam się ocierając mokre policzki. Musnął delikatnie moje usta i zaczął iść ze mną na rękach. Byłam szczęśliwa. Gdy weszliśmy do kuchni wszystkie pary oczów przebywających w tym pomieszczeniu. Sasori postawił mnie na nogi i przytulił do siebie. Itachi z uśmiechem zadowolenia i dumy powiedział.
- Miłość wisi w powietrzu.
- W końcu wiosna idzie!
Dodał radosny Hidan, który już trzymał w ręku butelkę sake. Wszyscy się cieszyli, nawet rodzice tylko Deidara był naburmuszony i z oburzeniem wyszedł z kuchnio-jadalni. Sasori nerwowo przygryzł dolną wargę gdy blondyn wychodzić po czym spojrzał na mnie i pocałował mnie w czoło. Pein podszedł do nas i powiedział z zadowoleniem.
- Dbaj o nią, bo jak to nie...
- Tak szefie wiem, będę dbał o mój największy skarb.
Uśmiechnął się spoglądając na mnie. Tego mi tutaj brakowało. Szczerej i prawdziwej miłości. Stanęłam na palcach i musnęłam jego policzek. Wszyscy prócz Sasuke, Karin, Suigetsu i Juugo oraz Deidary byli w kuchni. Po chwili czwórka pierwszych wymienionych dotarła, ale po Dei'm nie było śladu. Wszyscy usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść obiad przyrządzony przez naszego mistrza kuchni - Hidana. Jak na mężczyznę gotował nieziemsko! Po pół godzinie każdy odniósł talerze do zlewu, który obsługiwała dzisiaj Karin i Sasuke. Wraz z Sasorim wyszliśmy z kuchni przedostatni i skierowaliśmy się do mojego pokoju. Na korytarzu spotkaliśmy Deidarę. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam miło.
- Hej Dei! Czemu cię...
Chłopak tylko prychnął pod nosem i nas ominął. Sasori tylko wzruszył ramionami, a ja nie wiedziałam co się dzieje. Weszliśmy do mojego pokoju w którym siedział już młody zboczeniec Suigetsu. Skrzywiłam się delikatnie i pokazałam mu ręką, żeby sobie poszedł. Posłusznie opuścił pomieszczenie, a ja odwróciłam się w stronę mojej drugiej połówki i uśmiechnęłam się szeroko. Sasori objął mnie w pasie i przysunął do siebie. Spojrzał mi głęboko w oczy odgarniając kosmyk włosów z mojego policzka za ucho. Delikatnie zaczął muskać moje usta kierując się w stronę łóżka. Położył mnie na nim po czym sam okrakiem klęknął nade mną i nachylił się opierając się na rękach pomiędzy którymi była moja głowa. Ponownie pocałował mnie w usta tym razem namiętnie. Nasze języki splotły się w całość, a jedną ręką błądził po moim ciele. Po chwili na ziemię poleciała jego koszulka do której też dołączyła moja. Usiadł obok mnie osadzając sobie mnie na kolanach okrakiem i przodem do niego. Tym razem jego dwie dłonie błądziły po moich nagich plecach,a  ustami zszedł na szyję. Oboje byliśmy tak pochłonięci sobą, że nie zwracaliśmy uwagi na biegnący czas. To była chwila zapomnienia, którą tym razem zapamiętam na długo. Jego pocałunki nakręcały mnie coraz bardziej i bardziej, a on sam miał podobne odczucia.
Po upływie dwóch godzin leżeliśmy oboje pod kołdrą wtuleni w siebie. Po chwili do pokoju wszedł Sasuke wraz z Karin, którą obejmował w pasie. Na nasz widok lekko się zdziwili po czym Karin uśmiechnęła się do mnie. Usiadłam zakrywając swe nagie ciało kołdrą.
- A ty co taka szczęśliwa?
Spojrzałam na Karin. Stwierdziłam, ze mam dziś za dobry humor by prowadzić z nią kłótnie. Czerwonowłosa dziewczyna spojrzała szczęśliwa na Sasuke po czym swój wzrok przeniosła na mnie.
- Bo ja z Sasuke jesteśmy razem.
- Gratulacje, a możecie już iść? Chcę się ubrać.
Powiedział Sasori, który trzymał głowę pod poduszką. Spojrzałam na niego i odsunęłam poduszkę z jego twarzy po czym nachyliłam się nad nim i pocałowałam jego usta czule.
- A teraz mój książę się obudzi?
- Jeśli tak będą wyglądać moje pobudki to po proszę tak codziennie.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Sasori podniósł delikatnie głowę w górę i złożył na moich ustach pocałunek pełen miłości.
___________________________________________________________
Rozdział krótki, ale na temat :D Mam nadzieję, że wam się
podobało, gdyż musicie z tym rozdziałem wytrzymać do
samego weekendu, gdyż dopiero wtedy pojawi się
nowy rozdział :3

4 komentarze:

  1. aaaa ta końcówka <333333333333333333333
    jezu jak słodko *.* uhuhuhuhu świetny rozdział. Szczerze to również mam w planach bonus na walentynki :D Świetnie ci to wyszło ^.^
    Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahhh dziękuje za odwiedziny na moim blogu ! :* Ależ oczywiście że będę Cię informować :) Dziękuje również że zaprosiłaś mnie do czytania twojego bloga, uwielbiam takie historie a teraz zabieram się za czytanie wszystkich rozdziałów bo jestem w tyle :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Notka świetna, ale nie wiem dlaczego, ale wolałabym, żeby Victoria była z Itachim... ^^ Może jestem jakaś dziwna, albo coś :) A blog jest bardzo ciekawy. Przeczytałam wszystkie notki w dwie godziny! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zabiję cię. Po prostu ukatrupię. Jak mogłaś mi to zrobić?! Taki fajny rozdział zepsułaś postacią Karin. Ona i Sasuke?! To się kupy nie trzyma! Sasuke jest mój i koniec kropka. Karin nie ma do niego najmniejszego prawa się zbliżać. No dobrze, skończmy już tą gorycz, czas na coś miłego. Się prawie popłakałam jak Sasori się zdenerwował, a potem jak Itachi stanął w jej obronie, Chociaż spodziewałam się że wybierze jednak Itasia, bo w końcu szablon by to sugerował. Ale tak też pasuje. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Ogłoszenie!

Drodzy czytelnicy. Jeżeli przeczytacie jakiś rozdział to proszę pozostawić po sobie jakiś ślad, krytykę czy też pochwałę. Jak widzę komentarze od was od razu chce mi się pisać dalsze rozdziały. Ale właśnie bez tych komentarzy czuję się jakbym pisała sama do siebie. Więc jeśli przeczytasz jakiś rozdział skomentuj go. Pozdrawiam.